• Kultura, głupcze!

    Parnassus: Wyimaginowana iluzja


    Parnassus
    RECENZJA

    Recenzja pochodzi z dawnych czasów, kiedy jeszcze publikowałem na filmwebie. Napisałem ją po powrocie z kina, ale gdy obejrzałem "Parnassusa" drugi raz, zrobił na mnie większe wrażenie. Zmieniłem mu ocenę na 7. Ale recenzję zostawiam w oryginalnej wersji.

    "Parnassus". Wyimaginowana iluzja, iluzoryczna fantasmagoria z umysłu Terry'ego Gilliama. Z ostatnią, niedokończoną rolą Heatha Ledgera, z Johnnym Deppem, Judem Law i Colinem Farrellem. Brzmi nieźle. Niestety... tylko "brzmi" nieźle. 

    Dr Parnassus lubi hazard. Właściwie ekstremalną odmianę hazardu (bo jak inaczej nazwać zakładanie się z diabłem o duszę swojej córki?) Otrzymuje od diabła nieśmiertelność, potrafi wprowadzić się w trans, a osoby, które przejdą przez magiczne lustro podróżują po zakamarkach swojej wyobraźni. Parnassus z małą trupą jeździ po Anglii i wystawia przedstawienia. Nie wiedzie im się zbyt dobrze, dopóki nie spotykają na swojej drodze Bezimiennego (jak się później dowiadujemy jest to Tony).



    Film momentami jest ciekawy, przeważają jednak momenty, w których się nudzi. Gdy coś mnie zainteresowało... po chwili pojawiało się coś, co zniechęcało. I właściwie przez cały film przeplatają się dobre momenty i ciekawe pomysły z dłużyznami i nie pasującymi do siebie częściami. Nie dociera i nie będzie docierało do mnie tłumaczenie, że to przecież wszystko dzieje się w wyobraźni, więc musi być surrealistyczne, poszatkowane, nie musi dać się logicznie wyjaśnić i w ogóle nie można mówić o tym, że jakaś część nie pasuje do innej. Momentami film jest przekombinowany, przerysowany, przekoloryzowany. Fragmenty, kiedy "teatr na kółkach" jeździ po ulicach Anglii nie pozwalają się sobą zainteresować, jakby się przed tym broniły rękami i nogami. Natomiast momenty, kiedy ktoś przechodzi przez magiczne lustro - tu już jest ciekawiej, jest surrealistycznie, jest kolorowo - jest na ogół dobrze. Chociaż mogło być dużo lepiej.


    Historię wszyscy znamy - Heath Ledger nie zdążył dokończyć zdjęć do tego filmu, więc w scenach Tony'ego "po drugiej stronie lustra" zastąpili go Johnny Depp, Jude Law i Colin Farrell. Główna gwiazda filmu - Heath gra nierówno. Niektóre sceny z jego udziałem wyglądają tak, jakby myślał w tym czasie zupełnie o czymś innym, zdarza się, że jest kompletnie bezbarwny. W innych natomiast potrafi pokazać swój kunszt aktorski, który niewątpliwie posiadał. Momentami kojarzył mi się z Jokerem, przez mimikę, ale to pewnie tylko dlatego, że tamta rola została zagrana po mistrzowsku i zostawiła swoje piętno w pamięci. Johnny Depp pojawia się dosłownie na kilka minut, nie mogę zbyt wiele powiedzieć o poziomie, jaki zaprezentował, bo zagrał zdecydowanie za krótko. Generalnie jednak pozostawił po sobie dość dobre wrażenie. Jude Law widzimy na ekranie trochę dłużej. Moim zdaniem z trzech zastępców Ledgera Law wypadł najsłabiej. Miałem wrażenie, że nie potrafi wczuć się w tę rolę (w przeciwieństwie do pozostałych trzech odtwórców roli Tony'ego), pozostawił po sobie duże poczucie niedosytu. Natomiast Colin Farrell, ku mojemu zdziwieniu, wypada najlepiej z trójki "po drugiej stronie lustra". Znów pokazał kawał dobrego aktorstwa (a więc jego wysoki poziom w "In Bruges" nie był przypadkiem), potrafił sobą zainteresować – jestem pod wrażeniem. Może czas by ludzie wreszcie zaczęli bardziej doceniać tego aktora? Pojawiająca się na drugim planie Lily Cole w roli Valentiny również gra poprawnie, bez aktorskich fajerwerków, podobnie, jak Christopher
    Plummer w roli Parnassusa. Na plus trzeba zaliczyć kreację Andrew Garfielda jako Antona. Jednak zdecydowanie największe brawa należą się odtwórcy roli Diabła – Tomowi Waitsowi. To właśnie artysta na co dzień zajmujący się innym rodzajem sztuki prezentuje spośród całej obsady "Parnassusa" najwyższy poziom aktorstwa. Rola ta zagrana jest brawurowo – pokazuje różne jego oblicza, do tego świetna mimika i gesty – tej postaci nie da się nie polubić. (a to przecież Diabeł!)


    Na uwagę z pewnością zasługuje scenografia w scenach "po drugiej stronie lustra". Zakamarki wyobraźni Parnassusa wyglądają ładnie, kolorowo, ale moim zdaniem czasami jest to dość mocno przesadzone. Niemniej jednak scenografię trzeba zapisać na plus filmu.

    Film na pewno zarobi dużo. Nazwiska przyciągną ludzi do kin. Do kin przyciągnie też ludzi fakt, że to ostatnia, niedokończona rola zmarłego niedawno Heatha Ledgera. "Parnassus" w pewnym sensie odniesie więc sukces, tylko czy nie będzie to pyrrusowe zwycięstwo? Jest to tak naprawdę świetny "przedstawiciel popkultury" – na ekranie świecą (choć trochę przygaszone, moim zdaniem) gwiazdy, ale właściwie nic poza tym. Film jest słaby, zdecydowanie poniżej moich oczekiwań.

    Pomysł był świetny. Zapowiadało się surrealistyczne kino, świat jak z psychiki schizofrenika. Obsada jeszcze bardziej podbiła oczekiwania. Z kina wyszedłem natomiast bardzo mocno rozczarowany. Przede wszystkim przez dłużyzny, nie pasujące do układanki kawałki, czy wreszcie przerysowanie, przekombinowanie całego filmu. Gdybym wiedział, że "Parnassus" stoi na takim poziomie, poszedłbym do kina na coś innego.




    recenzję możesz znaleźć również pod adresem: http://www.filmweb.pl/user/blek/reviews/Wyimaginowana+iluzja-9117

    2 komentarze :

    1. ta produkcja to chyba jedno z moich największych rozczarowań filmowych.

      OdpowiedzUsuń
    2. Też byłem wkurzony po wyjściu z kina, bo zwiastun był naprawdę fajny.

      OdpowiedzUsuń