• Kultura, głupcze!

    Była sobie dziewczyna: Gdy marzenia się spełniają


    Była sobie dziewczyna
    RECENZJA

    Gdy jesteśmy młodzi, żądni wiedzy, zwiedzania świata, poznawania nowych ludzi musimy uczyć się, pracować, aby później wieść w miarę normalne życie i być niezależnymi finansowo. A gdy jesteśmy już na emeryturze i mamy dużo wolnego czasu, rzadko decydujemy się na wyjazdy, na to, aby zrobić coś szalonego, bo to już nie ten wiek, nie ta ciekawość, nie ta sama osobowość.

    Jenny wydaje się być dziewczyną, która złapała Boga za nogi. Udaje jej się oderwać od wymagającego ojca, zdominowanej przez niego matki, udaje jej się wreszcie oderwać od nudnej nauki. Przy okazji wyznaje wszystkim wokół co sądzi na ich temat i co myśli o ich życiu. Nie są to rzecz jasna zbyt miłe słowa. Wszystko to za sprawą nowej znajomości Jenny – starszego od niej mężczyzny – Davida, który jest czarujący, miły, potrafi porozumieć się z rodzicami Jenny, a co najważniejsze potrafi także spełniać życzenia młodej dziewczyny. Wszystko jednak jest zbyt udane, zbyt idealne, więc się komplikuje (jak to w życiu...).



    Film Lone Scherfig jest całkiem zgrabnie zrealizowanym dramatem. Wielka w tym zasługa przede wszystkim bardzo naturalnej, grającej główną bohaterkę z niezwykłą lekkością Carey Mulligan. Szesnastoletnią Jenny odgrywa naprawdę koncertowo z niesamowitym wyczuciem i naturalnością. Sprawdza się i w lekkich scenach, gdzie wyraźnie widać na jej twarzy, jak jest szczęśliwa, jak i tych bardziej dramatycznych, gdzie ma do wyrażenia smutek i żal. To właśnie Carey Mulligan jest chyba najlepszym punktem całego filmu (nominacja do Oscara zasłużona).

     Całkiem dobrze radzi sobie też znany np. z "Powrotu do Garden State" Peter Sarsgaard – chociaż on akurat nie ma zbyt wielu możliwości, aby pokazać, co potrafi. Przez większość czasu wciąż ma za zadanie być tym czarującym, wszechmocnym mężczyzną, za którym szaleje Jenny. Podobnie zresztą, jak pojawiająca się na drugim planie Rosamund Pike (znana choćby z "Śmierć nadejdzie jutro") w roli Helen – dziewczyny kolegi Davida, która nie grzeszy inteligencją i jej zadanie ogranicza się prawie wyłącznie do ładnego wyglądu oraz Matthew Beard w roli Grahama – kolegi Davida. Na drugim planie pojawia się również Alfred Molina w roli Jacka – ojca Jenny, apodyktycznego, wymagającego i skąpego, który jednak w ciężkiej dla córki chwili potrafi się zmienić w dobrodusznego, kochającego ojca, oraz Cara Seymour w roli Majorie – matki głównej bohaterki. Widujemy również Emmę Thompson, jak zawsze w dobrej formie w roli dyrektorki szkoły. Wszyscy oni zagrali naprawdę na wysokim poziomie.

    Film właściwie od samego początku potrafi zainteresować widza. Nie ma momentów, które się dłużą, nie ma scen, które by denerwowały, czy tchnęły sentymentalizmem. Jest to po prostu dobrze opowiedziana historia – może nie nazbyt odkrywcza i oryginalna, ale całkiem przyjazna, którą ogląda się z przyjemnością.

    "Była sobie dziewczyna" nie jest na pewno hitem sezonu, nie jest odkrywczym, zachwycającym filmem, który absolutnie trzeba obejrzeć, ale jest to po prostu dobrze zrealizowany, dość "lekki" dramat, nie za długi, który na pewno nie jest stratą czasu, a może nieźle umilić wieczór.


    recenzję możesz znaleźć również pod adresem: http://www.filmweb.pl/user/blek/reviews/Gdy+marzenia+si%C4%99+spe%C5%82niaj%C4%85-9282

    0 komentarze :

    Prześlij komentarz