• Kultura, głupcze!

    Walc z Baszirem: Filmy nie mogą być rodzajem terapii?


    Walc z Baszirem
    RECENZJA

    Film Ari Folmana – mało znanego w Polsce izraelskiego reżysera – opowiada o wojnie znanej w historii, jako wojna libańska, w której udział brały wojska izraelskie po jednej stronie i arabskie po drugiej. "Walc z Baszirem" jest fabularyzowanym autobiograficznym dokumentem przedstawiającym obraz tej wojny widziany oczami 19 letniego wówczas Ari Folmana.

    Główną osią filmu jest masakra Palestyńczyków w obozach Sabra i Shatila, która była swoistą zemstą za zamordowanie prezydenta Libanu, przywódcy Armii Południowego Libanu współpracującej z Izraelczykami – Baszira Dżemaleja przez prosyryjskiego zamachowca.



    Główny bohater filmu nie pamięta swojego udziału w wojnie. Zadziałał u niego mechanizm wyparcia, znany z psychologii – jego wspomnienia zostały zatarte, usunięte, odłożone na bok, ponieważ nie były wygodne, nie były przyjemne, nie były przez niego pożądane. Film fantastycznie pokazuje mechanizmy psychologiczne działające w ludziach, co do których istnienia często nie zdajemy sobie sprawy – rzeczone już wyparcie, czy po prostu niedostosowanie do rzeczywistości wojennej młodych chłopaków wyjętych zupełnie z innego świata – brali oni udział w wojnie, ale myśleli zupełnie o czymś innym – o tym, co zostało za nimi, do czego wielu z nich już nie mogło powrócić. Wojna jest sytuacją nienaturalną dla każdego człowieka – tutaj widzimy to zwielokrotnione, ponieważ głównymi bohaterami są ludzie, którzy są młodzi, mają przed sobą całe życie, a nagle ich ideały i plany legły w gruzach wraz z powołaniem do wojska. Główny bohater chcąc sobie przypomnieć swój udział w wojnie odwiedza byłych towarzyszy frontu i słucha ich opowieści, które pozwalają mu przypomnieć sobie swoją rolę w konflikcie. 






    "Walc z Baszirem" jest dokumentem – jego główną oś stanowią wspomnienia uczestników wojny libańskiej. Są one bogato ilustrowane – nie wiemy, czy to, o czym opowiadają to jedynie wymysły ich wyobraźni, podkolorowane wspomnienia, czy może same fakty, które pamiętają z tej części swojego życia. Przeplatają się tu bardzo różne obrazy – widzimy ludzi siedzących i opowiadających o tym, co przeżyli – jak w prawdziwym dokumencie, widzimy również surrealistyczne obrazy przywodzące na myśl prace Salvadora Dalego (właśnie te sceny należą do moich ulubionych w filmie), czy wręcz rekonstrukcje działań wojennych – w tym scena przypominająca jeden z odcinków "Kompanii Braci", gdzie żołnierze pod ostrzałem kryją się w rowach i nie chcą z nich wyjść. Zaraz po tym następuje jedna z najlepszych scen w filmie – taniec żołnierza do "Walca cis-moll op. 64, nr 2" Fryderyka Chopina z karabinem maszynowym pośród latających wszędzie kul. Dla samej tej sceny warto obejrzeć "Walc z Baszirem". Stanowi ona jakby kwintesencję całego filmu – ukazuje niedorzeczność wojny, dziwne zachowania ludzi pod wpływem wielkich emocji, strachu, instynktu przeżycia – jednocześnie nie wiemy, czy scena taka zdarzyła się naprawdę, czy stanowi tylko wytwór wyobraźni bohatera, który ją opowiada. Z jednej strony okrutna, z drugiej urzeka swym pięknem i lekkością

    Zastosowana w filmie animacja jest perfekcyjnie wykonana – wszystkie obrazy są niezwykle sugestywne i mimo iż wyglądają jak rysowane ołówkiem, to odbierane są bardzo realistycznie. Film został nakręcony z udziałem żywych aktorów, a dopiero później został komputerowo przekształcony. Trzeba przyznać, że połączenie dokumentu i animacji jest zabiegiem nowatorskim.

    Nie sposób nie wspomnieć także o muzyce, która kapitalnie buduje klimat filmu. O "Walcu" Chopina już pisałem, ale przecież występuje tam dużo więcej zasługujących na uwagę utworów! Lekko zmienione dźwięki sonaty Schuberta, czy ambientowa, minimalistyczna muzyka wprowadzająca nerwowy, pełen napięcia klimat skomponowana przez Maxa Richtera.

    Film Ari Folmana nie pozostawia widza obojętnym. Bardzo duże wrażenie robią ostatnie sceny – archiwalne taśmy z konfliktu libańskiego. Reżyser na szczęście nie sięga po tanie moralizatorstwo, nie chce za wszelką cenę wycisnąć z widza łez. Opowiada po prostu swoją historię – nie wybielając Żydów, nie usprawiedliwiając się – wręcz przeciwnie – pokazuje gorzką i na pewno dla niego samego trudną do zaakceptowania prawdę. W filmie niestety pojawia się kilka wydłużonych momentów, ale są one tak nieliczne, że o tych wadach prawie się nie pamięta. Na pewno warto obejrzeć "Walca z Baszirem" – jest to zdecydowanie jeden z najlepszych, najoryginalniejszych i najbardziej wymownych filmów, jakie ostatnio mogliśmy oglądać.


     recenzję możesz znaleźć również pod adresem: http://www.filmweb.pl/user/blek/reviews/Filmy+nie+mog%C4%85+by%C4%87+rodzajem+terapii-9201

    1 komentarze :