• Kultura, głupcze!

    Sherlock Holmes: Mocniej, więcej... słabiej?


    Sherlock Holmes - Gra cieni
    RECENZJA

    Pierwszym „Sherlockiem Holmesem”, sportretowanym przez Roberta Downey Juniora byłem zachwycony. Dla mnie zagrało wszystko – i mroczny klimat dziewiętnastowiecznej Anglii, i unowocześnienie bohatera, który oprócz niesamowitych możliwości dedukcji potrafił również doskonale walczyć wręcz (na swój, „holmesowy” sposób).

    Dlatego na drugą część czekałem ze zniecierpliwieniem (właściwie nie mogłem się jej doczekać chwilę po obejrzeniu ostatniej sceny pierwszego „Sherlocka Holmesa”). Sequele rządzą się specyficznymi prawami – ma być lepiej, więcej akcji, więcej humoru, więcej wszystkiego. I tak jest, ale nie jestem pewien, czy wychodzi to na dobre „Grze cieni”.


    Fabuła również stanowi kontynuację pierwszej części przygód angielskiego detektywa – Sherlock Holmes wraz ze swoim wiernym i nieocenionym przyjacielem, doktorem Watsonem, śledzą przebiegłego, genialnego profesora Moriarty. Po drodze trafiają na Cyganów, a wśród nich na Madame Simzę Heron (Noomi Rapace), która do nich dołącza.

    Mamy tu dobrze znane z pierwszej części, sceny słownej szermierki między przyjaciółmi. Jest doskonała scena ślubu Watsona, dziwna ale bardzo zabawna scena, w której Downey Jr. przebrany jest za kobietę i wreszcie rewelacyjna, w zwolnionym tempie, w której bohaterowie biegną przez las (te barwy!) a wokół nich eksplodują armatnie pociski, przebijają drzewa, mijają ludzi o centymetry. Zdecydowanie najlepsza scena w filmie, a być może i jedna z najlepszych w tym roku w kinach!

    To co zobaczyliśmy w pierwszej części – specyficzną chemię między Robertem Downey Jr. i Jude Law, wcielających się w dwie główne postacie, widzimy również w „Grze cieni”. Panowie się idealnie uzupełniają i w tym momencie trudno wyobrazić mi sobie inną parę wcielającą się w detektywów.


    Nie mogę natomiast wybaczyć Guy’owi Ritchiemu uśmiercenia jednej z najbardziej fascynujących postaci, odgrywających dużą rolę w pierwszym „Sherlocku Holmesie”. Nie będę zdradzał, kto nią jest, choć zapewne wszyscy, którzy byli tym filmem zainteresowani już go obejrzeli. Jak można uśmiercić tak dobrą i interesującą postać?!

    Obraz się nie dłuży, w końcu widowiskowo opowiada o Sherlocku Holmesie w brawurowej kreacji Roberta Downey Jr., ale pierwsza część podobała mi się bardziej. Być może dlatego, że wnosiła świeżość, a dwójka to po prostu wykorzystuje pomysły z pierwszej części. „Sherlock Holmes – Gra cieni” to jednak wciąż dobry film, który naprawdę warto obejrzeć.







     
    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.28dayslateranalysis.com

    2 komentarze :

    1. To prawda, w "Grze Cieni" jest zdecydowanie za dużo akcji, a za mało Holmesowej dedukcji. Uważam, że Robert Downey Jr. jak zwykle spisał się znakomicie, natomiast sama fabuła pozostawia wiele do życzenia. A szkoda, bo mogło to być naprawdę świetne widowisko.
      A tak poza tym, to naprawdę dobra recenzja, pozdrawiam:)

      OdpowiedzUsuń
    2. Po obejrzeniu drugiej części (i zachwytach nad pierwszą) mam nadal ochotę na trzecią część (będzie taka?) :)

      ale dużo w tym zasługi mojego zauroczenia Sherlockiem, a raczej Robertem ;)

      OdpowiedzUsuń