• Kultura, głupcze!

    Z kim nie warto nie przeżywać końca świata? cz. 2




    Ustaliliśmy już, że koniec świata zdarzył się w naszym życiu co najmniej kilka razy, ale dla dodania dramaturgii możemy nagiąć fakty i powiedzieć, że to wydarzenie wyjątkowe. A jak wyjątkowe, to szczególne powinno być również towarzystwo, w którym spędzać będziemy ostatnie sekundy na Ziemi. Była już pierwsza część towarzyszy niepolecanych. Była też ta, w której zastanawialiśmy się, kto jednak w ostatnią podróż by się nadał. Dziś znów ci mniej polecani... A do końca świata sześć dni - jak się z tym czujecie?




    Kapitan Ameryka

    Pomyślmy – jeśli Kapitan Ameryka podczas wojny był młodym żołnierzem, miał powiedzmy 23 lata (to taki ładny wiek...), to dziś ma... koło 95. Niby był zamrożony i nie stracił nic ze swojej witalności, ale po co nam podczas końca świata człowiek, który umysłowo znajduje się jeszcze w latach czterdziestych dwudziestego wieku? Będzie próbował nastawić wielkie radio pokrętłem, podczas gdy wy kręcić będziecie z niedowierzaniem głową, słuchając muzyki z najmniejszego na świecie ipoda. (i to bez trzasków!) To nie jurny dziadek jak Gandalf lub Saruman, który potrafi tańczyć lub rozbawić.

    Chyba, że... jesteście z Ameryki, wychowaliście się na micie Steve’a Rogersa i zawsze chcieliście go spotkać, lub - jak agent Coulson - zbieraliście karty z bohaterami i chcielibyście, żeby jeszcze przed końcem świata Kapitan Ameryka podpisał tę z własną podobizną.


    Joker

    Wiem – pokusa jest wielka. Mogłoby być śmiesznie ("haha ha hahaha HAAAAAAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHH!"), brzuch pękałby nam ze śmiechu. Ale, czy tylko ze śmiechu? Joker mógłby w końcu rozpruć nam flaki i już samemu, śmiać się nadal, ale tym razem z tego, że się wykrwawiamy i próbujemy wcisnąć jelita z powrotem do jamy brzusznej. A dla nas mogłoby to być już średnio zabawne. A po co nam towarzysz, który bawi się naszym kosztem?

    Chyba że... wszystko wam jedno, a pobyć krótką chwilę z Jokerem było waszym największym marzeniem.


    Tom Cruise

    Jeśli już by mu się udało ustalić termin (och, jest taki zapracowany!), to pewnie w kilka sekund przekabaciłby was na scjentologię i razem wypatrywalibyście sensu w tym, gdzie tego sensu nie ma oraz starali się rozwijać duchowo. Poza tym stracilibyście całą kasę (bo przecież trzeba wpłacać datki! Scjentolog też musi jeść!), ale w sumie nie obchodziłoby to was, bo niedługo byście umarli, więc co za różnica?

    Chyba że... jesteście kobietą i Tom Cruise nadal was kręci albo nazywacie się John Travolta.


    Justin Bieber

    Jeden z najgorszych wyborów (jeśli nie jesteście nastoletnimi, oszalałymi fankami). Justina Biebera zna niewielu (w każdym razie niewielu Polaków), ale niemal wszyscy go nie lubią. Poza tym, czy to byłoby miłe, gdybyście ostatnią rzeczą jaką widzicie na świecie było poprawianie włosów przez Justina, podziwianie śnieżnobiałego uśmiechu Justina i słuchanie o nastoletnich, oszalałych fankach Justina? Nie znam go, ale i tak nie lubię.

    Chyba że... chcielibyście zakończyć życie z jednym morderstwem na koncie.


    Superman

    Wydawałoby się, że fajny facet – może wszystko, jest najpotężniejszy na Ziemi. (Doomsday – mówi ci to coś?) Ale jednak nie czulibyście delikatnego dyskomfortu siedząc sobie z facetem w obciachowych czerwonych gaciach? A co jakby was z nim zobaczyli znajomi? Poza tym, co to za towarzysz? Pewnie uciekł by z Ziemi, dosłownie na chwilę przed jej końcem i poleciał na swoją planetę, niczego nie żałując. Okrutne.

    Chyba że... ubieracie się TAK. Ale wtedy to Superman może czuć się zażenowany w waszym towarzystwie.


    Krzysztof Ibisz

    Myślę, że nawet największe świry nie chciałyby spędzić dnia świata z Benjaminem Buttonem albo w Muzeum Figur Woskowych. Bo o to właśnie opiera się cały image Ibisza. Jest tak ponaciągany, że nie wiadomo, czy przy próbie uśmiechu by się nie rozpadł. A na dodatek „racjonalne żywienie, pięć posiłków dziennie, uśmiech, moc, fitness, sport!” i porady jak dobrze wyglądać po czterdziestce. (po co mi takie porady, skoro koniec świata nie pozwoli mi obchodzić nawet 24. urodzin?!)

    Chyba że... chcielibyście odkryć fenomen tego eliksiru młodości na chwilę przed śmiercią. (brzmi to dość surrealistycznie) 

    Trzymajcie się ciepło! (aż do 21. grudnia)

    zdjęcia: http://www.mikebarmonde.com , http://www.breakbunch.com , http://www.desktop.freewallpaper4.me , http://www.guardian.co.uk , http://www.gry-online.pl , http://www.telegraph.co.uk , http://www.weol.org

    2 komentarze :

    1. Świetne zestawienie. Najbardziej bałabym się oczywiście Ibisza i Biebera. Chociaż inni też mnie nie przekonują...

      OdpowiedzUsuń
    2. Dla mnie straszniejszy jest superman. Koleś w pedalskim stroju z gejowskim zakręconym włoskiem na czole a do tego ultraszybki. Mógłby mnie przelecieć i nawet nie byłbym tego świadomy o.0

      OdpowiedzUsuń