• Kultura, głupcze!

    Lęk wysokości: To dobry dzień, by oszaleć, mój synu.


    Lęk wysokości
    RECENZJA

    Bartosz Konopka dał się poznać szerszej publiczności kręcąc „Królika po berlińsku” – film nominowany do Oscara w kategorii „najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny”. W 2012 roku ugruntował swoją pozycję fabularnym debiutem – „Lękiem wysokości”.

    Tomek Janicki jest dziennikarzem posyłanym w różne miejsca, aby przygotowywać krótkie relacje, wykorzystywane w programach informacyjnych. Aspiracje ma jednak większe - dąży do tego, aby kiedyś poprowadzić dziennik. Jego życie zmienia się jednak, gdy dostaje telefon ze szpitala psychiatrycznego, w którym przebywa jego ojciec.


    „Lęk wysokości” to przede wszystkim film o trudnej relacji syn-ojciec. Jak dogadać się z kimś, kto się nie odzywa? Z kimś, kto popada w szał, mówi od rzeczy, zachowuje się tak, że nie można tego przewidzieć. Początkowo Tomek sprawia wrażenie, jakby ojciec był dla niego wyłącznie obciążeniem i kłopotem. Z czasem jednak poświęca mu coraz więcej czasu. Odkrywa, że ojciec jest mu coraz bliższą osobą i mimo, że sprawia wiele problemów, to zasługuje na opiekę. Ponadto Tomek sam zaczyna odczuwać pierwsze symptomy choroby genetycznej, co moim zdaniem również zbliża go do ojca, a jednocześnie prowadzi do konfliktów w relacjach z partnerką.

    „Lęk wysokości” nie jest jednak obrazem w spektakularny sposób pokazujący chorobę i pokazującym jej wszystkie aspekty. To nie widowisko jakie zapewne sprawiłoby nam kino Hollywood, lecz cichy, wyważony film nienachalnie i z wyczuciem pokazujący konsekwencje choroby dla samego poszkodowanego oraz dla wszystkich przebywających w jego otoczeniu – rodzinny, sąsiadów, czy nawet sprzedawców w sklepie.


    Widzimy różne sposoby podejścia do choroby (czy może raczej różne etapy jej przeżywania przez syna i żonę chorego?). Konopka stawia ważne pytania o priorytety w życiu, o to jak żyć ze świadomością, że można przekazać swojemu dziecku geny, w stosunku do których istnieje duże prawdopodobieństwo, że wywołają straszną chorobę?

    Dobry scenariusz i rewelacyjna gra aktorska Stroińskiego i Dorocińskiego sprawiają, że „Lęk wysokości” to film, który w mojej ocenie może ostro rywalizować z „Różą” o tytuł najlepszego polskiego filmu 2012. roku. Kreacja Krzysztofa Stroińskiego jest tego gatunku, za który w Stanach dostaje się nominację do Oscara. Wiarygodna, straszna i co najważniejsze – nie przerysowana. Dzięki odpowiedniemu wyczuciu nie mamy wrażenia sztuczności czy wręcz śmieszności postaci Wojciecha Janickiego. Doskonała rola. Nie odstaje także Marcin Dorociński, który gra ostatnio z taką naturalnością i wiarygodnością, że możemy zastanawiać się, czy da się poszczególne role zagrać lepiej. Najpierw doskonała „Róża”, teraz najwyższej jakości „Lęk wysokości”. Znakomicie ukazana zmiana nastawienia – z zapracowanego dziennikarza, nie przejmującego się ojcem i jego chorobą aż po coraz bardziej zaangażowanego i poświęcającego swoje życie pomocy ojcu.


    Przykłady „Lęku wysokości”, „Róży” czy wcześniejszego „Rewersu” dowodzą, że w polskim kinie dzieje się coraz lepiej. Jeżeli w najbliższym czasie poziom polskiej kinematografii nie spadnie, to będziemy mogli mówić o jednym z najlepszych okresów od dawna. A Marcin Dorociński, który już teraz jest jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) polskim aktorem, jeśli nadal tak dobrze będzie dobierał role, zostanie zapamiętany na długo. 




    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.film.interia.pl , http://www.radiownet.pl

    2 komentarze :

    1. Doskonały i przejmujący obraz, pozostawiający coś w głowie...

      OdpowiedzUsuń
    2. Zgadzam się, świetny film i genialna rola Stroińskiego.

      OdpowiedzUsuń