• Kultura, głupcze!

    W drodze: "Szaleńcy ogarnięci szałem życia"


    W drodze
    RECENZJA

    Buntownicy zawsze są w modzie, dlatego nie dziwi pomysł ekranizacji powieści „W drodze” Jacka Kerouaca, opowiadającej o rodzącym się ruchu bitników. Ludziach, którzy sprzeciwiali się konsumpcyjnemu społeczeństwu, którzy chcieli być wolni od ograniczeń dotyczących twórczości, jak i codziennego życia.

    Powieść Kerouaca uważana jest za niezwykle trudną do zekranizowania. Wiele miejsca zajmują w niej bowiem wewnętrzne przeżycia bohaterów, które trudno odpowiednio pokazać na ekranie. A jednak Walter Salles się tego podjął.




    Głównym bohaterem i narratorem zarazem jest Sal Paradise, który wraz z kolegą – Carlo Marxem poznaje wyzwolonego Deana Moriarty’ego i jego dziewczynę Marylou. Znajomi ruszają w wyprawę po Ameryce, gdzie poznają nowych ludzi, piją, palą marihuanę i uprawiają seks. I oczywiście znajdują się w ciągłej podróży. Za nic mając sobie porządek panujący na świecie żyją wolni, czy raczej – wydaje im się, że są całkowicie wolni.

    To, czy przesłanie filmu do was trafi, zależy już od indywidualnych gustów. Mnie się podobało, ale niestety, przyjemne momenty oglądania anarchistów równoważone były przez fragmenty po prostu nudne. Nie czytałem powieści Kerouaca, więc nie mogę stwierdzić, na ile wiernie film odwzorowuje książkę, ale „W drodze” Waltera Sallesa pokazuje bohaterów jeżdżących z jednego miasta, do drugiego, z jednego stanu, do innego właściwie bez większego celu, bez żadnego powiązania. To raczej zbiór ładnych obrazków, niezbyt się ze sobą łączących.


    Film jest bardzo dobrze zagrany przez młodą ekipę. Na ekranie błyszczy zwłaszcza Garrett Hedlund – odtwórca roli nieobliczalnego Deana Moriarty’ego. Godnie partnerują mu Sam Riley jako Sal Paradise i Tom Sturridge w roli Carlo Marxa. Na drugim planie pojawiają się aktorzy, którzy wysoki status w Holywood już posiadają – Kirsten Dunst, Amy Adams, Viggo Mortensen czy Steve Buscemi. Najbardziej „kontrowersyjną” aktorką, którą na ekranie możemy oglądać jest chyba Kristen Stewart w roli Marylou. Kristen ma spore grono fanów i chyba jeszcze większe grono anty-fanów. W filmie Waltera Sallesa stworzyła odważną kreację, ale pod względem umiejętności aktorskich ani nie zachwyciła, ani nie wypadła dużo słabiej od reszty obsady.

    „W drodze” obejrzeć warto. Chociażby po to, żeby poznać ideały jakie przyświecały pokoleniu bitników – ojców ruchu hippisowskiego. Film jest dobrze zrealizowany, wiernie pokazuje Amerykę przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Szkoda tylko, że miewa momenty, które zwyczajnie nudzą.




    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.telegraph.co.uk

    4 komentarze :

    1. Żadna próba ekranizacji W drodze, nie wypadłaby moim zdaniem dobrze. Książka jest o rzeczach tak nieuchwytnych, szalenie wielowątkowa,a historie bohaterów magicznie niespójne i szalone. Nie da się tego wszystkiego oddać w sposób, który usatysfakcjonowałby fanów książki i samego Kerouaca. Ale zgadzam się, że obejrzeć warto i przy okazji skonfrontować swoje wyobrażenia z pomysłem Salles'a.
      O W drodze napisałam też u siebie - www.podgladania.blogspot.com. Serdecznie pozdrawiam :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Tak na wstępie... spojrzałam na plakat, zobaczyłam Kirsten Stewart. Przeczytałam wstęp. Raz jeszcze przeczytałam drugi akapit, spojrzałam na Stewart. I widzę tu pewną sprzeczność ^^ Hejterem nie jestem, ale angażowanie mocno przeciętnych aktorów do produkcji, która głównie na postaciach powinna się opierać... no nie wiem. Poza tym, obsada zdecydowanie zachęca.
      Jeśli trafi się wolny wieczór, możliwe, że obejrzę. Temat rzeczywiście ciekawy, kto wie, może przypadnie mi do gustu :)

      OdpowiedzUsuń
    3. Książka,jak i cała twórczość J.Kerouac jest genialna.Ale sam film wg.mnie nie jest zły.Oceny sa rózne,inna sprawa,ze nie tak duzo jakby się wydawało wie kto to Kerouac,większość młodego zwłaszcza pololenia dowiedziała sie o nim przy okazji filmu właśnie.Książkę TRZEBA przeczytać.To wolność,młodość,odlot,odrzucenie konwenansów,,,długo by pisać.Pokolenie bitników stworzyło podwaliny(sorry za niefortunne słow w tej kwestii( pod ruch ,całą hippisowska kontr kulturę.Szkoda,bo czasy chyba bezpowrotnie sie zmienił.Nowe pokolenia,młode pokolenieludzi internetu ,nie zna (no w zdecydowanej mniejszośći)żywej muzyki,z literaturą nie jest tak tragicznie .Zmieniła się mentalnośćna poziomie niemal DNA.Wiele lwestii mnie wkur... totalnie ,ale to mój problem,jednak zachęcam do zapoznania się z tamtymi właśnie pisarzami,twórcami w ogóle lat 50,60,70-tych,80 -tych.Lata 90-te to końcówka.pozdrawiam serdecznie

      OdpowiedzUsuń
    4. Anonimowy24/4/13 21:20

      Na świeżo po seansie z MKF - z poczuciem, że film mi się podobał. Momentami rozbawił, a czasami pozwalał na wysłuchanie groteskowej poezji. Jedyny przymiotnik, jaki kojarzy mi się z filmem - WYZWOLONY

      btw z recenzjami mamy coś wspólnego - https://ksiazkimojegozycia.wordpress.com/ zapraszam do mnie. Anit

      OdpowiedzUsuń