• Kultura, głupcze!

    Połów szczęścia w Jemenie: Nie za słodki ten łosoś?


    Połów szczęścia w Jemenie
    RECENZJA

    „Czekolada” Lasse Hallströma była słodka, urocza i nakręcona w ciepłych barwach. Wszystko to usprawiedliwiała konwencja, w jakiej film został osadzony – lata sześćdziesiąte, małe miasteczko we Francji, czekoladowy Johnny Depp i słodka Juliette Binoche. Reżyser uznał, że pora na kolejny słodki film i jakimś cudem uznał, że łososie łowione w Jemenie pozwolą wytworzyć tak samo uroczą i słodką atmosferę (nie bez powodu nadużywam słowa „słodkie”), a pokazywanie ich, pływających w wodzie (koniecznie pod prąd!) będzie w widzach uruchamiało mechanizmy ochów i achów.

    Ekipę na ekranie zebrał wcale niegorszą, niż w swoim najsłynniejszym filmie – nie ma Johnny’ego Deppa, ale jest Ewan McGregor. Nie ma Juliette Binoche, ale jest Emily Blunt – obsada rokuje dobrze.




    Wszyscy wiemy, jak wygląda współczesny świat. Arabscy szejkowie kupują sobie kluby piłkarskie, wyspy, ludzi, gdyby można było, to kupiliby i Księżyc. Jeden z nich więc, wielki miłośnik rybołówstwa, postanowił, że będzie sobie łowił łososie w Jemenie. I zrobi wszystko, aby do tego doszło. Każe więc swojej managerce sprowadzić kogoś, kto umożliwi mu realizację marzeń. Wybór pada na zamkniętego w sobie Freda, który pracuje dla departamentu do spraw rybołówstwa. Jak się to skończy, również wszyscy wiemy.

    Będzie więc zamknięty w sobie Fred, nieporadnie mówiący o uczuciach i jeszcze bardziej nieporadnie żartujący. Będzie piękna i smutna, robiąca maślane oczy Harriet. Będzie zły szejk, który okazuje się wcale nie być zły, a z głównym bohaterem odnajduje wspólny język, bo obaj kochają wędkarstwo. Będzie cała zgraja złych Arabów, zagrażających inwestycji i będzie zimna, bezduszna pani polityk, dbająca o własne interesy realizująca zasadę „po trupach do celu”. Postaci dość jednowymiarowe, niestety.


    A sam film? Ponad półtorej godziny spokojnej opowieści w angielskim stylu, która jednych porwie, innych znudzi. Jeśli miałbym was mimo wszystko jakoś przekonać do obejrzenia „Połowu łososi w Jemenie”, to wymieniłbym piękne zdjęcia szkockich krajobrazów, niezłą muzykę, akcent Ewana McGregora (chwila dla Pań na westchnięcie...) oraz fakt, że Szkot wygląda tu w niektórych ujęciach jak Roger Moore. Byłby chyba niezłym kandydatem na Bonda. (no i jest Szkotem – ależ media by przeżywały, że pierwszym Bondem był Szkot, a tu znów! Kolejny!)

    Film momentami jest zabawny, ale w tym stylu, w którym uśmiechamy się pod nosem i myślimy „heh”, a nie zaśmiewamy się gromkim „hahahahahaha!”. Nie, to wcale nie jest wada. Docenić też trzeba, że film podejmuje bardzo współczesny problem zderzenia wzorców Zachodu z ideami muzułmańskimi. Niektórzy są postępowi i potrafią to ze sobą połączyć tak, żeby się nie gryzło, ale znajdują się również ludzie ortodoksyjni, którzy za wszelką cenę, z zasady nie będą chcieli dopuścić do łączenia tych dwóch kultur.

    Film jest uroczy, bardzo przesłodzony i całkiem niezły. Trochę się dłuży, z czasem trochę denerwują te ujęcia na łososie i jeszcze-piękniejsze-niż-wcześniej-krajobrazy, trochę denerwuje słodycz wylewająca się z każdej części ekranu. Choć poleciłbym go parom, które chcą, żeby podczas ich romantycznego spotkania wieczorem leciał jakiś uroczy film, na który będą spoglądać od czasu do czasu. Który będzie spokojny, nie będzie przeszkadzał, ale jak się na niego spojrzy, to będzie można się zapatrzeć i wciągnąć. (choć nie za mocno!)





    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.cbsfilms.com

    2 komentarze :

    1. Dostałam ten film na dvd, ale jakoś mnie do niego nie ciągnie. Może kiedyś.

      OdpowiedzUsuń
    2. Świetna i bardzo trafna recenzja. Prawie w całości pokrywa się z moimi odczuciami po seansie (zresztą uwagi o "Czekoladzie" również) :)

      OdpowiedzUsuń