RECENZJA
Tsunami w Tajlandii w 2004 roku pochłonęło ponad 200 tysięcy ofiar. Tworzenie filmu, opowiadającego o tego typu wydarzeniach zawsze jest działaniem ryzykownym. Tym bardziej, jeśli nie wszystko idealnie zagra, albo ktoś poczuje się obrażony. (niektórzy amerykańscy recenzenci wypominają to reżyserowi – Juanowi Antonio Bayona’owi)
Twórca „Sierocińca” w swoim najnowszym filmie przedstawił historię opartą na faktach – historię rodziny, która wybrała się do pięknego kurortu w Tajlandii, gdzie spędzić chcieli szczęśliwe, rodzinne święta Bożego Narodzenia.
Do momentu nadejścia ogromnej fali film ogląda się dobrze – pokazuje nam dość szczęśliwą, kochającą się rodzinę, której członkowie cieszą się z wyjazdu w tak egzotyczne miejsce na święta. Sama katastrofa ukazana jest bardzo spektakularnie – efekty specjalne są na najwyższym poziomie i skala kataklizmu naprawdę robi na ekranie wrażenie. Niestety, później tempo filmu zdecydowanie siada.
Główną osią „Niemożliwe” jest opowiadanie historii rodziny po tragicznym wydarzeniu w Tajlandii. Nie jest to fascynacja katastrofą, którą ukazuje się jak najefektowniej, celebrując każde ujęcie kruszącego się budynku. Nie jest to film katastroficzny, jakich pełno było w ostatnich latach („Pojutrze”, „2012”). Bayona koncentruje się bowiem na ukazaniu niezłomności ludzkiego ducha, wytrwałości i wielkiej sile miłości. Jest to film, dla którego – jak się okazuje – efekty specjalne są tylko dodatkiem. Główną osią fabuły są powiązania emocjonalne między bohaterami.
A jednak obraz wydaje się zbyt długi. Sporo scen trwa zdecydowanie za długo, rozciągając film i jednocześnie – rozmiękczając emocje, które obecne są na ekranie. Początek rzeczywiście wciąga i robi wrażenie, ale później jest już zdecydowanie gorzej. Poza tym trudno było mi wciągnąć się w opowiadaną historię, poczuć bliskość z bohaterami. Mimo, że to historia na faktach, to niektóre wydarzenia i zbiegi okoliczności wydają się aż zbyt filmowe.
„Niemożliwe” nie będzie również w czołówce najlepszych ról Ewana McGregora czy Naomi Wattts. Naomi wypadła całkiem dobrze (wszystkie emocje, które miała pokazać były jakby bardziej nasilone, niż u Ewana), Ewan zaś poprawnie. Być może to wina scenariusza, ale naprawdę w tych kreacjach nie dostrzegłem nic wielkiego. Spory ciężar filmu na swoich barkach dźwiga młody Tom Holland – odtwórca roli najstarszego syna małżeństwa Marii i Henry’ego.
„Niemożliwe” to znakomite efekty specjalne, charakteryzacja, scenografia i rozmach. Poza tym, to film raczej przeciętny. Owszem – pokazuje kochającą się rodzinę i niezłomność, ale nie pozwala przywiązać się do głównych bohaterów. Dlatego obraz ogląda się, patrząc na wydarzenia sprzed ośmiu lat z lekką obojętnością.
zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.collider.com
Spodziewałam się lepszego filmu. No cóż, zaczęłam się wahać, czy warto. Może jednak dla tej strony wizualnej...
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem recenzja calkiem nietrafiona. Zbyt duzo uwagi poswiecasz wlasnym odczuciom a malo koncentrujesz sie na samej fabule ktora skrytykowales w dwoch zdaniach. Ciezko Ci bylo poczuc sie blisko z bohaterami??????????????????? sorry ze troche zmienie jezyk ale stary... wiez z bohaterami, szczegolnie z Lucasem to caly film!!!
OdpowiedzUsuńPrzecietna rola Ewana???????????? Jak dzwoni do ojca to ale kino placze razem z nim!!!!!!!!!!
Nie jestem fanem tego typu produkcji ale sama dramaturgia przedstawiona w tym filmie i emocje jakie wywoluje sa niesamowite i NIE uwazam ze jest to film "tylko" przecietny...oczywiscie jest to tylko moja opinia i nikt nie musi sie z nia zgadzac. Nie chcialbym tylko zeby ktos odpuscil sobie ten film tylko przez ta recenzje.
Dziekuje i Przepraszam za to ze sie nie zgadzam z Twoja opinia
Z Powazaniem Łukasz
Przed dosłownie godziną oglądnąłem ten obraz, wróciłem do domu i spojrzałem na recenzję na filmwebie, w myślach dając mu 6-6.5/10. Tymczasem jest nieco ponad 7. Przejrzałem kilka recenzji i dopiero w tej (powyższej) znalazłem taką, która oddaje moją opinię o filmie. Aczkolwiek wytłumaczeniem reżysera jest to, że film oparto na faktach - trudno zatem jakoś dodatkowo podkoloryzowywać. Trzeba też przyznać, że sceny katastroficzne zostały odpowiednio dozowane, nie typu "amerykańskiego", stanowiąc tło do wątku powiązań międzyludzkich.
OdpowiedzUsuńoj, a ja daję taką mocną 7/10 za ten film. Zgadzam się z powyższym komentarzem, trudno podkoloryzowac ten film, zwłaszcza, że oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, nie mniej jednak zgadzam sie z tym, ze niektóre sceny byly za bardzo wydłużone co znacznie spowalnialo akcje produkcji.
OdpowiedzUsuńAle kazdy ma swoj gust i rozumiem ze mogłeś sie zawiesc :)
Pozdrawiam i zapraszam http://kino-strefa.blogspot.com/ nie neidlugo dodam recenzje tego filmu
oczekiwałem niezłego seansu i dostałem dokładnie czego chciałem. kilka mocnych scen, świetne efekty to niezaprzeczalne plusy, ale - jak zresztą mówisz - film jest stanowczo za długi, trywialny, przez co nudny. dla mnie - 6.5/10
OdpowiedzUsuńZgadzam się z recenzją. Momentami ciągnące się sceny, szeroko reklamowane efekty specjalne troszkę mnie zawiodły - całość przeciętna.
OdpowiedzUsuń