Andrzej Gołota zapisał się w świadomości wielu Polaków jako ten, który uciekł z ringu i ten, którego całe walki można było zobaczyć w Teleexpresie. Prawdą jednak jest, że w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych był jednym z najlepszych bokserów wagi ciężkiej, a jego historia, wzloty i upadki, zasługują na dobry scenariusz i film, na który nikt nie będzie szczędził pieniędzy.
Mogłaby to być doskonała historia pełna nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Świetne umiejętności techniczne i słaba psychika. Kompletnie niezrozumiałe decyzje i walki doskonale prowadzone taktycznie. Ostatnia nadzieja białych w królewskiej kategorii wagowej, zdominowanej przez czarnoskórych zawodników.
Młody Andrzej się jąkał, był wyśmiewany przez kolegów, więc zaczął treningi bokserskie. Miał bogatą amatorską karierę, zwieńczoną zdobyciem brązowego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku.
Uciekł do Stanów, aby uniknąć w Polsce odpowiedzialności karnej i rozpoczął pełną paradoksów i zwrotów akcji karierę zawodową. Doskonały atleta, świetnie wyszkolony technicznie nokautował przeciwników, jednego za drugim. Potrafił prowadzić podczas dwóch walk z jednym z najlepszych bokserów – Riddickiem Bowe i przegrać, uderzając go kilkakrotnie poniżej pasa. Został znokautowany w pierwszej rundzie przez Lennoxa Lewisa, a w pojedynku z Michaelem Grantem, po zaliczeniu knockdownu w dziesiątej rundzie, odmówić kontynuowania pojedynku, który wygrywał. W niesławnej walce z Mikem Tysonem uciekł z ringu, a jego trenerzy wyzywali go, nie słuchali, sprawiali wrażenie, jakby tresowali nieposłusznego psa. (pod koniec filmiku) Kariera Andrzeja wydawała się definitywnie zakończona po tym, jak przy przeraźliwych gwizdach, popcornie, napojach i pieniądzach rzucanych w niego, uciekał z ringu w Detroit. (a walka została i tak uznana za nieodbytą po wykryciu w organizmie Tysona narkotyków)
Po tej walce rodzina Gołotów odbierała telefony i listy z pogróżkami od zdenerwowanych fanów, którzy przez porażkę Andrzeja przegrali sporo pieniędzy. Gołota był wyszydzany przez Amerykanów, Polaków, mówiono, że wyszedł do ringu tylko dla pieniędzy, spekulowano, że już nikt nie będzie chciał pokazać żadnej walki Polaka, jeśli w ogóle taka nastąpi. Według opinii publicznej – przegrany człowiek.
Gołota jednak wrócił. Upór i determinacja doprowadziły go do walki o pas mistrzowski, w której przeciwnikiem był Chris Byrd. Polak zaprezentował się doskonale, ale ku zdziwieniu większości obserwatorów sędziowie zarządzili remis. Jeszcze większym zaskoczeniem był werdykt po kolejnej walce o pas, z Ruizem, w której sędziowie dostrzegli zwycięstwo Amerykanina. Wielu obserwatorów twierdzi, że Don King ustawił te walki, a sam Mike Tyson nazwał Gołotę „dwukrotnym niekoronowanym mistrzem wagi ciężkiej”.
Tego właśnie zabrakło do pełni szczęścia, do wzoru amerykańskiego scenariusza – człowiek, wydawałoby się przegrany, powraca na ring i zdobywa tak upragniony pas mistrzowski i kończy karierę w chwale. Niegdyś tak wyszydzany, teraz kochany przez ludzi. Niestety, życie napisało inny scenariusz i Gołota przegrał w 53 sekundowej walce z Lamonem Brewsterem, później jeszcze raz próbował wrócić, ale doznał kontuzji. To, co działo się po tym lepiej przemilczeć.
Walki Goloty elektryzowały publiczność polską i amerykańską. Polacy wstawali w środku nocy, żeby oglądać ich transmisje z USA. Oczekiwania wobec Gołoty były wielkie – mówiło się, że to ostatnia nadzieja białych, jeden z najlepszych bokserów w wadze ciężkiej, na dodatek Polacy pragnęli sukcesu sportowego, a Andrzej Gołota stał się obok Jana Pawła II i Lecha Wałęsy chyba jedynym rozpoznawanym przez Amerykanów Polakiem.
Społeczne oczekiwania Polaków, czy po prostu białych fanów boksu oraz brak umiejętności zachowania chłodnej głowy, sprawiły, że Gołota nie mógł walczyć na luzie. Spinał się jak agrafka (jak powtarza komentator Andrzej Kostyra) i przegrywał wszystkie najważniejsze walki. Nie radził sobie z własną psychiką, która niejednokrotnie nie pozwalała mu wygrywać spokojnie na punkty, tylko domagała się nokautu – w jakikolwiek, nawet nieprzepisowy sposób.
Ludzie, którzy znają Andrzeja Gołotę bliżej mówią, że to człowiek bardzo wrażliwy i inteligentny. Oczytany. Z bardzo specyficznym poczuciem humoru. Sam bokser bardzo często żartował sobie z dziennikarzy, odpowiadając im tak jak się tego nie spodziewali. Jego wielkim fanem była Wisława Szymborska, a sam Gołota podobno czytywał napisane przez nią wiersze. To człowiek, który w równym stopniu kocha boks, jak i go nienawidzi.
Ludzie, którzy znają Andrzeja Gołotę bliżej mówią, że to człowiek bardzo wrażliwy i inteligentny. Oczytany. Z bardzo specyficznym poczuciem humoru. Sam bokser bardzo często żartował sobie z dziennikarzy, odpowiadając im tak jak się tego nie spodziewali. Jego wielkim fanem była Wisława Szymborska, a sam Gołota podobno czytywał napisane przez nią wiersze. To człowiek, który w równym stopniu kocha boks, jak i go nienawidzi.
Gołota miał również problemy z prawem, został nawet wydany nakaz aresztowania go w Polsce, który ostatecznie został wycofany. A sam bokser otrzymał list żelazny od Aleksandra Kwaśniewskiego.
Andrzej Gołota do dziś wzbudza skrajne emocje. Jedni go wyśmiewają, inni darzą sympatią i mówią, że to jeden z najlepszych bokserów, którzy nigdy nie zdobyli pasa mistrzowskiego. To również jedna z najbardziej zagadkowych postaci w świecie boksu – wynik każdej jego kolejnej walki był praktycznie niemożliwy do przewidzenia, bo nie było wiadomo, czy Andrzej szybko rozprawi się ze swoim przeciwnikiem, sfauluje, czy może odechce mu się bić. W jego życiu i karierze tyle było punktów zwrotnych, że z chęcią obejrzałbym dobrze zrealizowany film, przedstawiający jego historię.
zdjęcia: http://www.faktychicago.com , http://www.trzyzero.wordpress.com
"z chęcią obejrzałbym dobrze zrealizowany film, przedstawiający jego historię" -ja też, pod warunkiem,że grający rolę Andrzeja aktor wyrecytuje wiersz o kotu :)
OdpowiedzUsuńniezły pomysł żeby z historii Gołoty zrobić coś, co nadaje się na kurtulę ;DD
OdpowiedzUsuń