• Kultura, głupcze!

    Poradnik pozytywnego myślenia: Niestosownie pozytywne myślenie


    Poradnik pozytywnego myślenia
    RECENZJA

    Uwielbiam takie zaskoczenia. Raz na baaaardzo długi czas zdarza się film-ninja. Z zewnątrz wydaje się być zwykłą komedią romantyczną jakich w kinach wiele, szczególnie wtedy gdy zbliżają się walentynki. Przewidywalna historia, która zakończyć się może tylko w jeden możliwy sposób, ckliwość, tanie wzruszenia, granie na emocjach i wymuszony humor. A potem nagle okazuje się, że to, co z zewnątrz wydawało się przeciętną komedyjką, tak naprawdę jest obrazem wyjątkowym.

    Jak wielką sztuką jest snucie nieskomplikowanej, przewidywalnej historii w taki sposób, żeby widz ani na moment nie mógł oderwać się od ekranu? Zapytajcie Davida O. Russella.




    Patricka Solitano poznajemy w chwili, gdy wychodzi ze szpitala psychiatrycznego. Cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe – po prostu czasami trudno mu powstrzymać emocje, co nie zawsze ma pozytywny efekt, bardzo mocno reaguje na najmniejsze nawet zdarzenia. Pat postanawia jednak za wszelką cenę myśleć pozytywnie. (co jest bardzo komiczne zwłaszcza wtedy, gdy dostaje furii po przeczytaniu pesymistycznego zakończenia w powieści Hemingway’a) Powrót do rzeczywistości jest trudny, bo Pat stracił dziewczynę (i pośrednio to przez nią trafił do szpitala psychiatrycznego) i nadal trudno mu nad sobą panować. Nie jest łatwo jemu, ani jego rodzicom. Gdyby kłopotów było mało, Pat poznaje dziewczynę – Tiffany, która dorównuje mu pod względem „bycia szalonym”.

    „Poradnik pozytywnego myślenia” to film mistrzowski pod względem prowadzenia historii. Ta jest dość prosta i przewidywalna, a jednak przyjemność oglądania na ekranie postaci (znakomicie zresztą sportretowanych) jest nie do przecenienia. Nie znajdziemy tu ani jednej chwili, w której będziemy mieli ochotę spojrzeć na zegarek, czy rozejrzeć się po sali kinowej. Film ma swój urok, jest bardzo dowcipny, ale miewa i bardziej smutne czy refleksyjne momenty – znakomicie zostało tu wszystko wymieszane. Sporo mocnych zbliżeń na twarze aktorów pozwala nam błyskawicznie odczytać uczucia, jakie nimi kierują i poczuć je nieomal na własnej skórze. Doskonała, świadoma reżyseria, która przynosi piorunujący efekt!


    David O. Russell z niebywałą gracją stąpa po linie. Czasami jego film przechyla się bardziej w stronę komedii, innym razem skłania się ku dramatowi. Dowcipy są naprawdę na wysokim poziomie – celne i lekkie, powodujące wybuchy śmiechu. Są również momenty autentycznie wzruszające i sprawiające, że słowa więzną w gardle – wszystko to zrealizowane ze smakiem, bez grania na emocjach i sztucznego ich wywoływania.  Jednym z powodów jest na pewno fakt, że niemal od samego początku bardzo kibicujemy i utożsamiamy się z bohaterami – tak Patem jak i Tiffany.

    Aktorzy, których David O. Russell obsadził w swoim najnowszym filmie również grają na najwyższym poziomie. Bradley Cooper zagrał zdecydowanie najlepszą rolę w swoim życiu, za którą odebrał zasłużoną nominację do Oscara (inna sprawa, że konkurencję ma piekielnie silną). Jennifer Lawrence również ze swojej roli wywiązała się wzorowo, a do tego na ekranie momentami prezentuje się naprawdę zjawiskowo, olśniewająco. Po kilku średnio-słabych rolach na wysokie obroty wszedł również Robert De Niro, który świetnie poradził sobie na drugim planie. (choć mam wątpliwości, czy jest to aż oscarowa kreacja)


    Podkreślić trzeba również doskonałą muzykę, która nie tylko bardzo dobrze pasuje do obrazów jakie widzimy na ekranie (co wcale nie jest tak oczywistą sprawą), ale i znakomicie by się sprawdziła jako samodzielny album. Usłyszymy tu Boba Dylana, Johnny'ego Casha, Led Zeppelin, Steviego Wondera czy Jacka White'a.

    To dopiero początek roku, a „Poradnik pozytywnego myślenia” już zgłasza silny akces do czołówki wszelkich podsumowań. Jest znakomicie wyreżyserowany, doskonale zagrany, niebywale wciągający i uwalniający sporą dawkę emocji. Szkoda tylko, że na jego premierę musieliśmy czekać tak długo. Z drugiej strony to dobrze, że pary będą mogły w walentynki pójść na naprawdę świetny film, zamiast na kolejną słabą i wymuszoną komedię romantyczną jak... „Walentynki”.



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.news.providencejournal.com , http://www.hopelies.com

    17 komentarze :

    1. Anonimowy12/1/13 20:22

      niesamowite - recenzja oddaje chyba moje wszystkie przemyślenia dotyczące tego filmu. dziś miałam przyjemność obejrzeć ten wyśmienity obraz stworzony przez O.Russela wspólnie z jego świetną ekipą (i rzecz jasna mistrzowską obsadą) i po jego projekcji doszłam do tych samych wniosków - jak zaczarowana nie mogłam się oderwać od ekranu, każda emocja byłam w filmie pięknie przekazana - zasługa obsady, jak i świetnych zbliżeń koncentrujących naszą-widzów uwagę na każdym grymasie aktorów, piękna, niebanalna historia. i jeszcze do tego wszystko podkreslone świetnie dobraną muzyką - scena, gdy Cooper w poszukiwaniu tasy ze swojego wesela rozwala wszystko w domu, a w tle gra Led Zeppelin- po prostu mnie rozwaliła!! Podobnie scena z baru, gdy Cooper z Lawrence byli na swojej pierwszej "randce" - tam także cichy podkład muzyczny dodawał scenie smaczku...

      OdpowiedzUsuń
    2. Nie mogę się doczekać! I jeszcze te wszystkie nominacje do Oscara i Złotych Globów.

      OdpowiedzUsuń
    3. Anonimowy13/1/13 00:15

      nie dokońca się zgodzę . Co chwila odrywam się od ekranu i nie mogę znaleść motywacji żeby dooglądać do końca. Banał straszliwy, nagle z samego szczytu de Niro jest gwarantem przecietności filmu. Kurczę, liczyłem na ten film

      OdpowiedzUsuń
    4. Jak na razie moge jedynie napisać, że mam zamiar obejrzeć, bo jeszcze niestety nie oglądałam. Ale recenzja bardzo rzetelna i dobrze napisana ;-)

      zapraszam do siebie http://kino-strefa.blogspot.com/

      Pozdrawiam !

      OdpowiedzUsuń
    5. Jestem bardzo ciekawa tego filmu. To już kolejna pozytywna recenzja. Chyba się wybiorę do kina :)

      OdpowiedzUsuń
    6. Anonimowy20/1/13 10:16

      Jako sprostowanie dodam jednak, że Pat nie jest tak do końca zdrowy, gdyż cierpi na "zaburzenia afektywne dwubiegunowe" (dowiadujemy się o tym, podczas jego pierwszej wizyty u psychiatry). Wydaje mi się, że właśnie idealne sportretowanie tej choroby przed Bradleya Coopera dało mi nominację do Oskara - widać, że zrobił dobry research przed przyjęciem tej roli.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Zastanawiałam się cały czas dlaczego mój kochany aktor (Copper) dostał nominację do Oscara za tę rolę. Moim zdaniem stać go na jeszcze więcej. Ale to, że świetnie przedstawił swoją dolegliwość, faktycznie może dawać akademii powody do nagrodzenia jego pracy

        Usuń
      2. Pozwolę sobie napisać,że moim zdaniem aktor komediowy jakim jest Cooper właśnie za rolę dramatyczną ma szansę na nominację do Oskara,bardziej niż za postać komediową.Dlaczego? moze dlatego,że dzięki roli obyczajowej/dramatycznej widzowie (i jury)mogą go ocenić w sytuacji,gdy musi sie bardziej postarać,pokazać coś więcej niż do tej pory i w "Poradniku..."własnie to pokazał.

        Pozdrawiam :)

        Usuń
    7. Anonimowy20/1/13 22:37

      "Nie jest schizofrenikiem, nie cierpi na żadną poważną chorobę"
      Choroba afektywna dwubiegunowa jest jedną z poważniejszych, nieuleczalnych chorób psychicznych. Pisanie recenzji bez pewnej wiedzy czy chociażby znajomości tematu mija się z celem.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. "Kurtula" o ile wiem, nie zmieniła profilu na poradnictwo psychiatryczne, nadal jest blogiem o filmach,książce i muzyce...
        "Anonimowemu" proponuję:
        www.drogadosiebie.pl/choroba_afektywna_dwubiegunowa
        lub inny podobny.

        Usuń
    8. Oglądałam ten film i jestem podobnie jak Ty pod dużym wrażeniem.Świetnie napisana recenzja,nie licząc moze faktycznie kwestii dotyczących choroby,ale nie ma co sie czepiać szczegółów,bo nie każdy może sie znać na zaburzeniach psychicznych.

      Pozdrawiam i zaprasazm do mnie
      http://www.film2me2you.blogspot.com/

      OdpowiedzUsuń
    9. A mi ten film jakoś nie przypadł do gustu i się zdziwiłam, że aż tyle nominacji otrzymał. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do tak bliskich kadrów i sposobu kręcenia filmu, wydawało mi się to jakieś chaotyczne. Mniej więcej w połowie, albo się do tego przyzwyczaiłam, albo to ustało. Film nie trafił w mój gust niestety, ale fanom romantycznych historii może się spodobać.

      OdpowiedzUsuń
    10. Anonimowy4/2/13 00:20

      Brawo. Wspaniała recenzja.

      OdpowiedzUsuń
    11. No i niestety obejrzałem... nikt nie ostrzegł, nie poinformował, nie odradził - bo zwykle najpierw oglądam a dopiero potem czytam komentarze. A na koniec się łzawo wzruszyłem, bo dawno nie widziałem filmu, który tak do mnie dotarł i jakoś dziwnie trafił. Może dlatego, że ze wszystkich przedstawionych w filmie postaci te ze zdiagnozowanym problemem są w gruncie rzeczy najnormalniejsi.

      OdpowiedzUsuń
    12. Anonimowy9/2/13 14:01

      Zgadzam się w 100% co do recenzji. Film jest całkiem długi, ale ani przez chwilę się nie nudziłam. Zaliczam do grona jednych z najlepszych filmów jakie widziałam. Rewelacja.

      OdpowiedzUsuń
    13. No, w końcu obejrzałam! Cudo, świetnie przedstawiona historia. Naprawdę dobrze się to oglądało :)

      OdpowiedzUsuń
    14. To moja druga porażka roku, zaraz po Lincolnie. Film podzielony na dwie części - pierwsza to dramat, który nie za bardzo rozumiem, przedstawiona historia wydaje się być sztuczna i jakaś taka nie do ogarnięcia, natomiast część druga - typowa, przewidywalna komedia romantyczna. Sorry.

      Chociaż ten cały Bradley Cooper... No nie powiem, nie powiem... ;)

      OdpowiedzUsuń