Rozpoczynając tak poważną serię, mającą trwać aż przez cały miesiąc należy zastanowić się z kim będziemy mieli w niej do czynienia. Niby sprawa jest prosta. To człowiek, który powstał na kartach powieści, ale światową sławę przyniosły mu filmy. To człowiek, który był podziwiany i wyśmiewany. Naśladowany i parodiowany. Człowiek, o którym krążyły legendy, człowiek, którego kojarzy każdy z nas. Bond. James Bond.
Można mówić, że w człowieku liczy się przede wszystkim wnętrze, ale nie ukrywajmy – poznając kogoś najpierw uwagę zwracamy na jego wygląd zewnętrzny. Teoretycznie tutaj właśnie powinien nastąpić jeden krótki lub dłuższy opis, po którym moglibyśmy sobie wyobrazić agenta 007 jako jeden, konkretny typ człowieka. Ale nie ma tak łatwo. Bond, jak przystało na prawdziwego szpiega, wygląda różnie. Inaczej na kartach powieści Iana Fleminga, inaczej na jego rysunku, inaczej w komiksach, inaczej w różnych filmach. Zatrzymajmy się więc na tej kwestii.
Zacząć należy od Iana Fleminga, bo to przecież on jest twórcą tej postaci, musiał więc także zdefiniować jej fizyczność. Jak? Oto kilka przykładów:
Zacząć należy od Iana Fleminga, bo to przecież on jest twórcą tej postaci, musiał więc także zdefiniować jej fizyczność. Jak? Oto kilka przykładów:
„Bond przyjrzał się posępnie górze paczek, zawierających jego nową osobowość, rozebrał się po raz ostatni z piżamy (My tu w Ameryce przeważnie sypiamy nago, panie Bond) i wziął bardzo zimny prysznic. Goląc się, obejrzał w lustrze swoją twarz. Gruby kosmyk czarnych włosów nad prawą brwią został skrócony i przystrzyżono mu krótko włosy na skroniach. Nic się nie dało zrobić z cienką pionową blizną na prawym policzku, mimo że FBI usiłowało wskórać coś za pomocą korektora, ani z chłodem i odrobiną gniewu w szaroniebieskich oczach, jednak czarne włosy i wysokie kości policzkowe świadczyły o domieszce krwi amerykańskiej, więc Bond pomyślał, że ujdzie – ma jakieś szanse choć może nie u kobiet.”
Żyj i pozwól umrzeć, s. 70 (tłum. Robert Stiller)
„Smagła, wyrazista twarz z białawą, siedmiocentymetrową blizną na opalonej skórze prawego policzka. Oczy szeroko rozstawione i prosto patrzące spod równych, dosyć długich i czarnych brwi. Włosy czarne, z przedziałkiem po lewej stronie, niedbale zaczesane, tak że gruby czarny kosmyk spadał na prawą brew. Prosty i dosyć długi nos ponad krótką górną wargą, a pod nią szerokie usta o delikatnym wykroju, lecz okrutne. Zarys szczęki prosty i mocny. Obrazu dopełniał fragment ciemnego garnituru, białej koszuli i czarnego plecionego krawata.”
Pozdrowienia z Rosji, s. 57 (tłum. Robert Stiller)
„Imię: James. Wzrost: sto osiemdziesiąt trzy centymetry. Waga: siedemdziesiąt sześć kilo. Budowa szczpła. Oczy niebieskie. Włosy czarne. Blizna na prawym policzku i na lewym ramieniu. Ślady po chirurgii plastycznej na grzbiecie prawej dłoni (patrz załącznik A). Wszechstronny sportowiec. Doskonały w strzelaniu z pistoletu, w boksie, w rzucaniu nożem. Nie używa przebrań. Języki obce: francuski i niemiecki. Dużo pali (notabene specjalne papierosy z trzema złotymi paskami). Nałogi: pije, ale nie w nadmiarze, kobiety. Uważa się, że nie bierze łapówek.”
Pozdrowienia z Rosji, s. 58 (tłum. Robert Stiller)
Gdyby i te opisy nie wystarczały czytelnikom, Ian Fleming postanowił własnoręcznie narysować wykreowanego przez siebie bohatera. Oto rezultat:
Komiksy natomiast ukazywały się w połączeniu z filmami. Również postaci Bonda to po prostu rysunkowe wersje Seana Connery’ego, Rogera Moore’a (nie jestem znawcą komiksów, ale jak spojrzymy na rysunek „For your eyes only” od razu widzimy, że to musi pochodzić od Marvela), Timothy Daltona, czy Pierce Brosnana.
komiksowy Sean Connery w "Dr No" |
W Jamesa Bonda, brytyjskiego agenta, wcieliło się sześciu aktorów. I ich narodowość jest jakby odzwierciedleniem przymiotnika „brytyjski”. Bo oto w 007 wcielili się kolejno: Szkot, Australijczyk, Anglik, Walijczyk, Irlandczyk i Anglik. Jest brytyjsko? Bardzo. Nikogo nie zabrakło, cała korona się bawi.
Było więc czworo brunetów i dwóch blondynów. Spory o to, kto był najlepszym Bondem toczą się od lat. A kto był tym najbardziej przystojnym? Który z aktorów najbardziej fizycznie przypominał agenta, którego wykreował Ian Fleming?
Sean Connery. Szkot. ("Dr No", "Pozdrowienia z Rosji", "Goldfinger", "Operacja Piorun", "Żyje się tylko dwa razy", "Diamenty są wieczne" + nieoficjalny "Nigdy nie mów nigdy") Jamesem Bondem był od 1962 do 1971 roku. W pierwszym filmie ("Dr No") miał 32 lata, w ostatnim ("Diamenty są wieczne") 41.
Było więc czworo brunetów i dwóch blondynów. Spory o to, kto był najlepszym Bondem toczą się od lat. A kto był tym najbardziej przystojnym? Który z aktorów najbardziej fizycznie przypominał agenta, którego wykreował Ian Fleming?
Sean Connery. Szkot. ("Dr No", "Pozdrowienia z Rosji", "Goldfinger", "Operacja Piorun", "Żyje się tylko dwa razy", "Diamenty są wieczne" + nieoficjalny "Nigdy nie mów nigdy") Jamesem Bondem był od 1962 do 1971 roku. W pierwszym filmie ("Dr No") miał 32 lata, w ostatnim ("Diamenty są wieczne") 41.
George Lazenby. Australijczyk. ("W tajnej służbie jej Królewskiej Mości"). Tylko raz wcielił się w postać Jamesa Bonda, za to w filmie o najdłuższym tytule. Cały film był dość kontrowersyjny, Bond skończył na... ślubnym kobiercu. Jamesem Bondem był w 1969 roku, po nim jeszcze raz w Bonda wcielił się Connery. W "W tajnej służbie jej królewskiej mości" miał 30 lat.
Roger Moore. Anglik. ("Żyj i pozwól umrzeć", "Człowiek ze złotym pistoletem", "Szpieg który mnie kochał", "Moonraker", "Tylko dla twoich oczu", "Ośmiorniczka", "Zabójczy widok"). Zagrał w największej ilości filmów o 007 - siedmiu. Jamesem Bondem był od 1973 do 1985 roku. W pierwszym filmie ("Żyj i pozwól umrzeć") miał 46 lat, w ostatnim ("Zabójczy widok") 58.
Timothy Dalton. Walijczyk. ("W obliczu śmierci", "Licencja na zabijanie") Jamesem Bondem był od 1987 do 1989 roku. Zagrał tylko w dwóch filmach. W pierwszym filmie miał 41 lat, w drugim 43.
Pierce Brosnan. Irlandczyk. ("Goldeneye", "Jutro nie umiera nigdy", "Świat to za mało", "Śmierć nadejdzie jutro") Jamesem Bondem był od 1995 do 2002 roku. W pierwszym filmie ("Goldeneye") miał 42 lata, w ostatnim ("Śmierć nadejdzie jutro") 49.
Daniel Craig. Anglik. ("Casino Royale", "Quantum of Solace", "Skyfall") Aktualny odtwórca roli agenta 007, według nieoficjalnych wiadomości podpisał kontrakty na dwa kolejne, po "Skyfall" filmy. W pierwszym z nich ("Casino Royale") miał 38 lat, w ostatnim ("Skyfall") 44.
Który z sześciu aktorów najbardziej przypomina pierwowzór, stworzony przez Iana Fleminga? Który z nich podoba Wam się najbardziej? Który jest najprzystojniejszym wcieleniem agenta 007? Głosujcie w ankiecie w prawym pasku na górze strony :)
Daniel Craig. Anglik. ("Casino Royale", "Quantum of Solace", "Skyfall") Aktualny odtwórca roli agenta 007, według nieoficjalnych wiadomości podpisał kontrakty na dwa kolejne, po "Skyfall" filmy. W pierwszym z nich ("Casino Royale") miał 38 lat, w ostatnim ("Skyfall") 44.
Który z sześciu aktorów najbardziej przypomina pierwowzór, stworzony przez Iana Fleminga? Który z nich podoba Wam się najbardziej? Który jest najprzystojniejszym wcieleniem agenta 007? Głosujcie w ankiecie w prawym pasku na górze strony :)
Chyba najbliższy książkowemu odwzorowaniu był James grany przez Timothy Daltona.
OdpowiedzUsuńOsobiście lubię wszystkie 007, nawet najmniej lubianego (nie wiem czemu) George'a Lazenby. W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości to kapitalny film, który ogląda się jednym tchem od początku do końca.
Najmniej lubię neandertalczyka Craiga. Może dla młodzieżówki jest to najlepszy agent, bo akcja w Casino Royale jest taka jaką serwują nam obecnie amerykanie w filmach sensacyjnych. Natomiast Quantum of Solace to dno jakich mało.
Czy było celowym zamierzeniem umieszczenie tu każdego wcielenia Bonda w wersjach goła klata + garnitur (stroje robocze xD)?
OdpowiedzUsuńTak w ogóle, to świetny cykl. Reszta bloga również wygląda zachęcająco. Cieszę się, że tu trafiłam. :)
tak, to akurat było zamierzone ;) (były trudności ze znalezieniem Daltona albo Lazenby'ego z gołą klatą, ale się udało)
Usuńa co do cyklicznych tekstów - po Bondzie odpoczynek od tego typu pomysłów, koniecznie!