• Kultura, głupcze!

    Ile jest Lizzy w Lanie?


    Lana del Rey, „gangsterska Nancy Sinatra”. Uzdolniona wokalnie dwudziestosześciolatka, dobra piosenkarka, czy może wielka oszustka? Przy okazji zapoznawania się i pisania recenzji albumu Amerykanki – Born to Die trafiłem na kilka tekstów mówiących, że „instytucja” o nazwie Lana del Rey, to jedno wielkie oszustwo. O co chodzi?

    Otóż Lana del Rey naprawdę nazywa się Lizzy Grant, a pseudonim jest połączeniem imienia Lany Turner - jednej z największych gwiazd złotej ery Hollywood i nazwy samochodu - Forda Del Rey. (gdzieś przeczytałem, że internauci śmieją się, że równie wyrafinowanie brzmiałoby Marilyn Punto) Co z tego? Przecież Katy Perry, to też w rzeczywistości Kate Hudson, a Bob Dylan jest Robertem Allenem Zimmermanem.



    W jakimś wywiadzie Elizabeth wspomniała coś o trudnym dzieciństwie, a oto nagle okazuje się, że jest córką milionera, chodziła do porządnej szkoły, a na dodatek Born to Die nie było jej pierwszą nagraną płytą. Oprócz tego, jak czytam na wyborcza.pl „Była zwykłą 20-latką o typowej fryzurze i wąskich ustach.”. To rzeczywiście straszne, że w wieku dwudziestu lat wyglądała, jak... inne dwudziestolatki.

    A więc czyżby największe oburzenie budził rzekomy botoks w ustach Lizzy? To jest tak śmieszne, że aż wydaje się nieprawdopodobne. To tak, jakby nagle odmówić talentu do tworzenia popowych piosenek Michaelowi Jacksonowi dlatego, że zmienił mu się kolor skóry. To tak, jak nagle zacząć nienawidzić wszystkich gwiazd i gwiazdek, które powiększyły sobie biust. (czyli większości)

    I nagle okazało się, że „właściwie, to ta Lana del Rey jednak nie potrafi śpiewać!”. Nie wyszedł występ w Saturday Night Live i wyrok zapadł – beztalencie.

    Nie jedna Lana del Rey jest kreowana na gwiazdę i piosenkarkę – pisałem kiedyś o marketingu Katy Perry – wydaje się, że to podobny przypadek. Jej piosenki się bronią, są dobrze napisane, dobrze zaśpiewane (nikt mnie nie przekona, że jeden, dwa, czy nawet pięć słabych występów świadczą o braku talentu), Born to Die, to naprawdę dobra płyta, więc o co chodzi? Oburzenie internautów jest śmieszne, tym bardziej, że takich sytuacji – takich nieprawdziwych, zmyślonych historii było dużo dużo więcej, o czym możecie przeczytać chociażby w artykule na wyborcza.pl. A co do samej Lany del Rey – potrafi dobrze śpiewać, ma rewelacyjny głos, jest wokół niej szum – skorzysta na tym. I dobrze.

    zdjęcia: http://www.popmag.pl , http://www.lanadelrey.com
    źródło: http://wyborcza.pl/1,113768,11007564,Lana_Del_Fake_.html

    1 komentarze :

    1. od dawna olewam takie newsy, bo ludziom się po prostu nudzi.
      ale jej usta są troszkę przerażające :D

      OdpowiedzUsuń