• Kultura, głupcze!

    Zniszczeni w Polityce



    Niektórzy ludzie do wszystkiego mają tak luźne podejście jak hierarchowie kościelni do sprawy aborcji czy eutanazji. Tak bardzo potrafią się wyluzować, że oczekują po „Niezniszczalnych 2” wysokiego poziomu aktorstwa, fabuły, która porwie każdego i będzie miała milion zwrotów akcji i zaangażowania społecznego. Tak w skrócie.


    Co mnie tak poruszyło? Recenzja „Niezniszczalnych 2” w „Polityce”. Rozumiem, że można mieć różne zdanie na temat jakiegoś filmu. Komuś może się podobać, komuś innemu nie, ale wydawałoby się, że krytyk filmowy powinien odróżniać gatunki. A skoro odróżnia, to nie powinien stosować tych samych kryteriów oceny do dramatu psychologicznego i do czystego filmu akcji, w którym fabuła opiera się na tym, że jedni zabijają drugich wszystkimi możliwymi rodzajami broni, a ci, którzy giną robią to w na tyle różny sposób, żeby nie nudziło się przez półtorej godziny. To wydaje się dość oczywiste.

    Tymczasem recenzent narzeka, że „Pierwszy kwadrans „Niezniszczalnych 2” to strzelanka, o jakiej marzy każdy miłośnik „Quake’a”.”. I tu się zastanawiam – jakie w takim razie były oczekiwania? Co więcej miało się pojawić w „Niezniszczalnych 2”? Sprawy społeczne? Odniesienia do współczesnej polityki antynikotynowej? „Były gubernator Kalifornii nie ma nawet siły rzucić porządnie granatem. Norris, pokazawszy swoje bujne owłosienie na brodzie i policzkach, po 5 minutach znika.” Być może Janusz Wróblewski, recenzent „Polityki”, cierpi na jakąś rzadką chorobę, która nie pozwala mu dostrzegać upływu czasu? Czy jest na sali ktoś, kto po sześćdziesięcioletnim Schwarzeneggerze i siedemdziesięcioletnim Norrisie oczekiwał sprawności dwudziestoletniego tancerza baletowego? Gdyby jeszcze panowie robili to na serio – mógłbym zrozumieć, że ktoś ma pretensje, że dziadkowie bawią się w młodych chłopców, a wiele im do nich brakuje. Ale w „Niezniszczalnych 2” znajdziemy przecież tyle pokładów autoironii, że można by nią obdzielić populację całego kraju. I obowiązkowo Janusza Wróblewskiego.

    Iść na „Niezniszczalnych 2” i narzekać na to, że ciągle strzelają, to jak oglądać porno i narzekać, że za dużo tam seksu. Jak słuchać solówki na gitarze i narzekać, że słychać głównie ten jeden instrument. To jak wyjść z domu podczas ulewy bez parasolu i dziwić się, że jest się mokrym. Przypomina mi to doktora z "Czterech pancernych i psa", który leczył na wojnie, ale mdlał, gdy słyszał strzały.

    Nie odmawiam nikomu prawa do własnej oceny filmu (przykład „Prometeusza” dobitnie pokazuje jak różne mogą być opinie), nawet jeśli chce ją wyrazić w jak najbardziej zjadliwy i sarkastyczny sposób. Ale to, że recenzent ocenia komedię jako bardzo poważny film i oczekuje od niego nie wiadomo czego, to już przesada. To tak jak do dowcipów podchodzić z taką samą powagą jak do encyklopedii. Aż strach byłoby opowiedzieć panu Wróblewskiemu jakiś dowcip...

    zdjęcie: http://www.videogamesblogger.com

    4 komentarze :

    1. Boże, co za kretyn w tej Polityce. ahahah

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Zero. Nie widziałem tego filmu, ale z tego co rozumiem, pęka od ironii i parodii, których recenzent chyba nie wyłapał. Wiadomo, że takie filmy nie zasługują na maksymalne noty, ale przesadził i to mocno...

        Usuń
    2. Popieram. Niezniszczalnych lubię, bo mogę się porządnie 'odmóżdżyć'. Czego można chcieć więcej od filmu, w którym występują aktorzy, którzy przez całą swoją karierę grali w "nawalankach"? :D

      OdpowiedzUsuń