Alanis Morissette - Havoc and Bright Lights
RECENZJA
Alanis Morissette była jednym z najbardziej rozpoznawalnych głosów lat dziewięćdziesiątych. Każdy zna piosenkę o tym jak wielka to ironia, że pada akurat w dzień ślubu, dostajesz darmową przejażdżkę, gdy już zapłaciłeś i tak dalej.
Dziś Alanis Morissette jest dojrzałą kobietą, matką, która albumy nagrywa nadal, ale do poziomu swoich największych dokonań nie doskakuje. Nie wzmocni swojej pozycji również najnowszym albumem – Havoc and Bright Lights.
Dziś Alanis Morissette jest dojrzałą kobietą, matką, która albumy nagrywa nadal, ale do poziomu swoich największych dokonań nie doskakuje. Nie wzmocni swojej pozycji również najnowszym albumem – Havoc and Bright Lights.
Nie zrozumcie mnie źle – Alanis nadal potrafi pisać niezłe piosenki, ale jako całość album nuży. Gdyby z Havoc and Bright Lights wybrać najlepsze piosenki i stworzyć z tego EP-kę jako całość byłaby lepsza, niż płyta długogrająca. Płyta zadługogrająca.
To, że dobre i chwytliwe piosenki Morissette nadal potrafi nagrać udowadnia nam już w otwierającym album Guardian. Wydany jako singiel naprawdę wpada w ucho, ma odpowiednią energię, która zachęca do przesłuchania całej płyty.
Można jednak powiedzieć – miłe złego początki. Wraz z upływającymi minutami Havoc and Bright Lights nudzi coraz bardziej, piosenki są miałkie i kompletnie nie zostają w głowie, nie pozostawiają po sobie żadnego wrażenia. Po prostu mijają, czasami wręcz niezauważone.
Havoc and Bright Lights jest przeciętny aż do granic. Początek robi jeszcze niezłe wrażenie (Guardian, Woman Down), ale wraz z kolejnymi utworami przestajemy zwracać jakąkolwiek uwagę na to, co akurat leci. Til You to typowa ballada, ani szczególnie urzekająca, ani szczególnie zła, Celebrity jeszcze może się podobać, Empathy jest w stylu piosenek, dzięki którym jej kariera się rozwinęła, nieźle prezentują się też Lens i Spiral, ale to tylko połowa wszystkich zawartych na Havoc and Bright Lights piosenek.
Można jednak powiedzieć – miłe złego początki. Wraz z upływającymi minutami Havoc and Bright Lights nudzi coraz bardziej, piosenki są miałkie i kompletnie nie zostają w głowie, nie pozostawiają po sobie żadnego wrażenia. Po prostu mijają, czasami wręcz niezauważone.
Havoc and Bright Lights jest przeciętny aż do granic. Początek robi jeszcze niezłe wrażenie (Guardian, Woman Down), ale wraz z kolejnymi utworami przestajemy zwracać jakąkolwiek uwagę na to, co akurat leci. Til You to typowa ballada, ani szczególnie urzekająca, ani szczególnie zła, Celebrity jeszcze może się podobać, Empathy jest w stylu piosenek, dzięki którym jej kariera się rozwinęła, nieźle prezentują się też Lens i Spiral, ale to tylko połowa wszystkich zawartych na Havoc and Bright Lights piosenek.
Mogłoby się wydawać, że 5 to dobra ocena, ale niestety na KURTULI obowiązuje skala dziesięciostopniowa ;)
zdjęcie: http://www.idiolator.com
Jako dobre wymieniłeś 6 z 14 piosenek, to chyba nie jest tak źle? Nie wspomniałeś o świetnym "Numb" i ciekawym "Edge of Evolution" i małym arcydziele na koniec w postaci "Magical Child". To nie jest płyta tak łatwa jak JLP, wymaga kilkukrotnego przesłuchania i to nie do kotleta czy przy przeglądaniu neta, tylko na słuchawkach w skupieniu. Dobra muzyka dojrzewa w trakcie jej słuchania.
OdpowiedzUsuńAlanis nagrywa płyty w zgodzie ze sobą. Oby z tego nie rezygnowała. Dobra płyta.
OdpowiedzUsuń