Charakter Wigilii pozwala na to, żeby przyjąć do siebie, bez większego zgrzytu zębów, nawet najckliwszą i najbardziej łzawą historyjkę. Większość odbiorców czuje wtedy specyficzny klimat, więc filmy, które normalnie ocenilibyśmy słabo, akurat w Wigilię mogą się całkiem nieźle sprawdzić. Przykładów jest mnóstwo. Wydaje się jednak, że żadna historyjka, żadna fabuła, książka, czy film – obojętnie – bardziej poważna i udana, czy mniej – żadna nie może równać się z „Opowieścią Wigilijną”.
Facet nazywał się Charles Dickens i 1834 roku miał do spłacenia wiele długów. Stwierdził więc, że machnie krótkie opowiadanie, które pewnie z zadłużenia go nie wyciągnie, ale może choć częściowo podreperuje finanse. Wymyślił więc sobie Ebenezera Scrooge’a – skąpca nad skąpcami, zaopatrzył go w nieprzyjemny charakter i w atrybut, którym pochwalić może się niewielu ludzi – nienawiść do świąt.
Dalszą część historii znamy, warto dodać, że „Opowieść wigilijna” nie tylko poprawiła sytuację finansową Charlesa Dickensa, ale i odniosła ogromny sukces, którego nikt się nie spodziewał. W dzisiejszych czasach trudno znaleźć kogoś, kto tego krótkiego opowiadania nie czytał lub nie widział jednej z wielu ekranizacji.
A tych było bez liku. Zaczęło się już w 1901 roku, gdy kinematografia dopiero się rodziła. Walter R. Booth nakręcił niemą, jedenastominutową ekranizację opowiadania Dickensa. Cały film niestety się nie zachował, ale na youtube można znaleźć fragmenty, z tego ten najdłuższy, sześciominutowy prezentuję Wam poniżej.
Już w 1908 roku na ekrany kin weszła kolejna niema wersja „Opowieści wigilijnej”, tym razem w reżyserii… Thomasa Edisona – tak, tego, który wynalazł żarówkę – przedmiot, bez którego nie byłoby kinematografu, kina, filmów, tego bloga.
Również w 1910 roku pojawił się film krótkometrażowy, którego jednak na youtube znaleźć nie mogę. Dłuższej natomiast adaptacji „Opowieść wigilijna” doczekała się w roku 1935. Była dziełem Amerykanina, Henry Edwardsa, który zaczął korzystać z tak nowoczesnych zdobyczy techniki, jak głos w filmie.
Trzy lata później „Opowieść wigilijna” znów zaatakowała, tym razem za sprawą Edwina L. Marina i polskim tytułem „Decydująca noc”.
Nowożytność
Wraz z coraz większym rozwojem kinematografii powstawały kolejne „Opowieści wigilijne”. Tak jak wspomniałem na początku – dzięki uniwersalności dzieła Dickensa było ono przekładane na ekrany niezmiernie często. Dlatego też kolejne filmy, które Wam przedstawię będą tymi, które z różnych względów należy uznać za wyjątkowe i odróżniające się od głównego nurtu.
W 1983 roku swoją opowieść wigilijną przeżywała Myszka Miki. Przyznaję – obejrzałem ten krótki film (dwadzieścia kilka minut) w zeszłym roku i uważam tę wersję za chyba najbardziej wzruszającą. Najbardziej też pamiętam ją z dzieciństwa. Co tu dużo mówić – to po prostu animowana wersja znanej wszystkim historii, zrobiona ze smakiem, odpowiednio wzruszająco i odpowiednio pocieszająco. Jeśli zastanawiacie się, którą wersję obejrzeć dzisiaj – polecam właśnie Myszkę Miki. Niestety - poniżej tylko krótki fragment.
Chyba każdy większy bohater popkultury miał swoją „Opowieść wigilijną” – nie ustrzegł się przed nią również Czarna Żmija. Angielski humor, Rowan Atkinson i 43 minuty gagów i świątecznej atmosfery. Jeśli znanym, polskim zwyczajem podczas świąt objecie się tak, że nie będziecie mogli się ruszać, z pomocą przyjdzie Wam „Opowieść wigilijna Czarnej Żmii”, dzięki której będziecie wykonywać skurcze mięśni brzucha – połączenie przyjemnego (śmieszny film) z pożytecznym (odchudzanie).
Kermit, Gonzo, Fazi. Oni również przeżywali swoją własną “Opowieść wigilijną”, a działo się to w 1992 roku i trwało niemal pełne półtorej godziny. Był to czwarty z serii filmów o Muppetach, a Ebenezerowi Scrooge’owi głosu udzielił Michael Caine. Muppety mają swoich wiernych fanów, więc nie trzeba chyba szczególnie polecać tej akurat wersji.
Również Polacy wzięli się za historię Dickensa, ale postanowili przewrotnie nazwać ją… „Nieznaną opowieścią wigilijną”. W rolach głównych Krzysztof Stroiński i Danuta Szaflarska, a historia opiera się tym, że lokalny biznesmen planuje zlikwidować dom dziecka, ale… - no właśnie, świąteczna atmosfera i czynienie dobra. Znalazłem tylko piosenkę z filmu:
Swoje "Opowieści wigilijne" przeżywali także Flinstonowie, Barbie, Smerfy, czy... 12 psów. Najnowsze dzieło – pierwsze w technologii 3D - pochodzi z 2009 roku. Reżyseria Robert Zemeckis, w roli głównej Jim Carrey, ale również Gary Oldman, czy Colin Firth. Główna reklama to chyba widowiskowy przelot z duchami świąt nad miastem w technologii 3D – naprawdę wygląda to dobrze.
Kiedy oglądać/czytać „Opowieść wigilijną” jeśli nie właśnie w tym okresie? Mimo wszystko, życzę Wam, żebyście te święta spędzili dobrze, a po telewizor, komputer lub kino sięgnęli w ostateczności, gdy nie będzie chciało się ruszać z przejedzenia, a warto będzie nacieszyć czymś oczy. Ciekaw jestem – którą wersję najsłynniejszej świątecznej historii wybralibyście do obejrzenia?
zdjęcie: http://www.villains.wikia.com
Dzięki za tekst. Zainteresowałeś mnie czarną żmiją (myszkę miki i wersję najnowszą już widziałam). Chyba się skuszę. Pozdrawiam i życzę wesołych Świąt ;)
OdpowiedzUsuń