Nie doceniamy małych spraw. Weźmy na przykład takie belki z podpisami ludzi, wypowiadającymi się do kamery. Przecież wiem, że wilcze oczy, seplenienie i drogi garnitur, to „Donald Tusk, premier”, a botoks to „Małgorzata Rozenek”. Denerwuję się, gdy zobaczę „Waldemar Furnalik” albo podpis „Zdzisław Kręcina” przy Joannie Krupie.
A jednak bez belek momentami nie mógłbym żyć. Bo oto przyszło mi oglądać program „Zoom na miasto”, czyli takie polsatowe „Co za tydzień?”. A tam – feeria gwiazd! Gwiazd, które bez podpisów byłyby dla mnie kompletnie anonimowymi osobnikami, do których z podejrzanie nadmiernym szacunkiem podchodzi prowadząca program, wypytując je o rzeczy ważkie, takie jak – „podobają ci się te sukienki?”.
Wiadomo, że na ważne imprezy - pokaz mody kolejnego, wybitnego projektanta (okazuje się, że Polakom w kwestii liczby wybitnych projektantów nikt nie podskoczy!), otwarcie galerii handlowej, czy rocznicę powstania firmy produkującej konserwy, gwiazdy przychodzą tłumnie. Pokażą się w świetle lamp, pokręcą przed kamerą, może ktoś je nawet o coś zapyta.
Dlatego oglądam na ekranie tak znane postaci jak Sylwia Gliwa – ponoć aktorka, Magda Steczkowska – wokalistka, albo raczej siostra znanej wokalistki, czy Aleksandra Kisio – również rzekomo aktorka. W „Co za tydzień?” autorytetem jest Filip Mettler (wokalista?), czy Robert Kupisz (kompletnie nie wiem kim jest, ale pewnie kimś ważnym, skoro nie podpisali go „Robert Kupisz, rolnik” albo „Robert Kupisz, od dwóch lat bez mrugnięcia okiem patrzy w okno”).
Kamera lubi spotkania przy okazji premiery filmu animowanego (na której na ogół ci, którzy go dubbingowali zmywają się jak najszybciej), gdzie zjawiają się „gwiazdy” i gotowe są wypowiedzieć się na każdy temat. Problemem jest to, jak każda z telewizji stara się wmówić odbiorcom, że to prawdziwe gwiazdy, które znać musi każdy. Nie znasz – jesteś dinozaurem.
Wszędzie ostatnio słyszę o Sylwii Grzeszczak, która uwielbia przenosić słowa do kolejnej linijki, ale kompletnie nie potrafi później ich czytać, nie mówiąc o śpiewaniu. Latem natomiast, w „Dzień dobry TVN” (program, którego szczerze nienawidzę), lansowano na gwiazdę jakąś dziewczynę, śpiewającą reggae. Przed kamerą pojawiała się niemal codziennie, bo grała koncerty podczas tvnowej akcji „Projekt plaża”. Widziałem ją wtedy pierwszy i ostatni raz, przepraszam, nie wiedziałem, że jest gwiazdą. Cóż, Olivier Janiak zna się na swojej robocie.
Dlatego kochajmy belki z podpisami. Uśmiechnijmy się do błędu ortograficznego, zaśmiejmy z podpisu „Eliza Olczyk” przy twarzy Jana Hartmana, doceńmy pracę grafików. Bo to właśnie dzięki belkom ciemny lud wie, kogo warto kojarzyć, kto jest tu elitą, kto dostaje zaproszenia na elitarne imprezy i komu wypada zazdrościć wszystkiego.
zdjęcia: "Cała Polska czyta dziennikarzom" i "Nagłówki nie do ogarnięcia" - Facebook, http://www.wykop.pl
0 komentarze :
Prześlij komentarz