• Kultura, głupcze!

    Gliniarz: Gliniarz z Galway


    Gliniarz
    RECENZJA

    Przyznam się od razu – uwielbiam kino kryminalne, które skrzy się od inteligentnego humoru i absurdalnych sytuacji. Wspomnieć tu mogę choćby „Porachunki” i „Przekręt” Guy’a Ritchiego, czy „Najpierw strzelaj potem zwiedzaj” Martina McDonagha.

    „Gliniarz” ma kilka punktów wspólnych z ostatnim przywołanym przeze mnie filmem. Jego reżyserem jest brat twórcy „Najpierw strzelaj potem zwiedzaj” – John Michael McDonagh, a główną rolę w obu tych filmach gra Brendan Gleeson.

    Akcja filmu dzieje się na irlandzkiej prowincji, gdzie lubiący rutynową pracę, tytułowy gliniarz musi zmierzyć się z przemytnikami narkotyków, młodym, niedoświadczonym policjantem przysłanym do służby z Dublina i agentem FBI, który pojawia się w tym miejscu z powodu przemytu. Codzienna rutyna wydaje się być przeszłością, bo Gerry nie dość, że musi poradzić sobie z przestępcami próbującymi przeszmuglować wartą pół miliarda dolarów kokainę, to jeszcze musi zacząć dogadywać się ze współpracownikami.



    Sam pomysł nie jest rewolucyjny – ile mieliśmy już tego typu historii? Dwoje, nieprzystających do siebie ludzi, dobry i zły policjant, biały i czarny, którzy muszą zacząć ze sobą współpracować, aby odnieść sukces. Wystarczy choćby wspomnieć całą serię „Zabójczej broni”, czy „Godziny szczytu”. Kto jednak powiedział, że stary, oklepany pomysł nie może zostać świeżo, dobrze zrealizowany i przyciągnąć uwagi widzów?

    Brendan Gleeson rewelacyjnie gra zgorzkniałego, prowincjonalnego policjanta. Patrząc na jego twarz stosowne wydaje się pytanie, które zadaje mu partner – „jesteś tak niewiarygodnie głupi, czy tak niewiarygodnie mądry?”. Gerry nie kryje się ze swoim rasizmem, żartuje z czarnoskórego partnera z FBI, z Ameryki, jednocześnie w wielu aspektach wykazując ignorancję, przez co sam też staje się postacią komiczną. Dodatkowo, fizjonomia Brendana Gleesona również działa tu na plus i w połączeniu z jego doskonałą grą potrafi wywołać dużo uśmiechu.


    Jednak tym, co najbardziej w tym filmie bawi (bo nie śmieszy – „Gliniarz” nie wywołuje salw śmiechu, humor jest tu inteligentny i podany w taki sposób, że raczej lekko chichoczemy i złośliwie się uśmiechamy, zamiast zanosić się śmiechem) są dialogi. Napisane zostały idealnie. Obojętnie, czy słuchamy rozmowy Gerry’ego z matką, czy rozmowy przemytników narkotyków (rewelacyjna drugoplanowa rola Marka Stronga!) uśmiechniemy się, zdziwimy absurdem sytuacji i charakterystycznym dla danej postaci humorem i nawykami. („nie lubię Amerykanizmów!”)

    „Gliniarz” to bardzo dobrze wykonany kawał roboty. Film potrafi rozśmieszyć, przyciąga uwagę widza i choć sam zarys fabularny nie grzeszy oryginalnością, to dzięki rewelacyjnym dialogom, kapitalnej grze aktorskiej Brendana Gleesona i ciekawym postaciom drugoplanowym obraz Johna Michaela McDonagha ogląda się z dużym zainteresowaniem. Film nie jest jednak tylko i wyłącznie komedią – podszyty jest poważniejszą historią i zgorzknieniem Gerry’ego, który nie oczekuje wiele od życia – matka umiera, on sam rutynowo wykonuje swoją robotę, a w wolny dzień korzysta z usług prostytutek. Obraz jest również swego rodzaju panoramą społeczeństwa irlandzkiego na prowincji – ludzi często zamkniętych, dumnych z bycia Irlandczykiem i nadal nie lubiących Anglików.

    Gdy tylko ktoś zdecyduje się wprowadzić ten film do polskich kin – idźcie na niego. Choć najpewniej kupicie płytę z DVD i obejrzycie w domu. Tak czy siak – warto.



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.allmoviephoto.com

    4 komentarze :

    1. Jeśli porównujesz film do "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj" to jest to już dla mnie znakomitą rekomendacją. Zapewne obejrzę z chęcią, zwłaszcza, że aktor grający główną rolę urzekł mnie już w poprzednim filmie. Filmy, które z pozoru tematycznie nie wnoszą nic nowego, czasem potrafią pozytywnie zaskoczyć.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. To jest jednak film z dużo wolniejszym tempem i nie tak pokręcony, jak "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".

        Usuń
      2. Nie chcę kopii, a na propozycjach z bloga się nie zawodzę. Chwaliłeś Nietykalnych, oglądałem i fakt, jeden z lepszych filmów w ostatnim czasie. A swoją drogą, UWIELBIAM Przekręt. To klasyka.

        Usuń
    2. Czekamy na ten film z niecierpliwością :)

      OdpowiedzUsuń