Czwarty sezon „Gry o tron”, zapowiadany jako najlepszy, największy, najbardziej interesujący, od paru odcinków tkwi w miejscu i – nie boję się tego powiedzieć – na razie jest trochę rozczarowujący. Oczywiście, to nadal najlepszy serial, jaki można oglądać, ale w porównaniu do poprzednich sezonów, czwarty akcję zwolnił chyba za bardzo.
(Uwaga – klikniesz – przeczytasz moje refleksje o odcinku.
Uwaga – klikniesz i czytałeś książki – nie spojleruj w komentarzach!)
A to dlatego, że wszystkie wątki, które oglądamy niby do czegoś dążą, ale wyglądają trochę jak rozwinięcie rozwinięcia, które doprowadzi do rozwinięcia historii. Tutaj napisałem więcej na ten temat.
Dziś rozpoczęliśmy od koronowania młodej blond głowy – Tommenna i rozmowy Margery z Cersei. Zwiastuje to kontynuowanie sojuszu z potrzeby między Lannisterami i Tyrellami. Tym razem nawet Cersei musi się w niego zaangażować. A jak niezbędne Lwom są Róże wyjawia nam w rozmowie ze swoją córką Tywin. Kopalnie Lannisterów od trzech lat nie wydobywają złota. Najbogatsi ludzie na świecie, którzy zawsze spłacają swoje długi, nie mają pieniędzy.
(swoją drogą – twórcy za wszelką cenę chcą chyba wbić fanom serialu nazwę „Braavos” do głów – o Żelaznym Banku rozmawiał już ser Davos ze Stannisem, dziś – Tywin z Cersei. Czyżbyśmy przenieśli się do nowej lokacji jeszcze w tym sezonie? Byłoby ciekawie.)
W wątku Daenerys nadal nuda. Dowiedzieli się o zabójstwie Joffrey’a, dyskutują, myślą o statkach, o siłach, o szansach na podbicie Westeros. Dyskutują i... niewiele z tego wynika poza dziwnymi minami Joraha i wiadomościami, że miasta, które Zrodzona z Burzy oswobodziła, buntują się na nowo i stanowić będą zagrożenie dla przebywającej w Meereen Matki Smoków.
Chyba po raz pierwszy od kiedy piszę o „Grze o tron” zmuszony jestem napisać „biedna Sansa”. Littlefinger doprowadził ją do największej psycholki w całej serii – Lysy Arryn, która stwierdziła, że poślubić Petyra należy, hmm… na przykład TERAZ!!! A potem KRZYCZEĆ!!! z całych sił, będąc z nim w łóżku. Miażdżyć ręce Sansie z zazdrości, że Baelish opiekuje się Starkówną dlatego, że ZAWSZE KOCHAŁ JEJ MATKĘ!!! – Catelyn (RIP). Dowiedzieliśmy się też czegoś naprawdę mocnego - za co zginął Ned Stark? Za to, że próbował rozwikłać zagadkę śmierci Jona Arryna. Kto zabił Jona? Jego żona - Lysa na polecenie Littlefingera. Szok? Szok.
Lista nazwisk, które zlikwidować chce Arya Zawodowiec rośnie – aż dziw, że młoda Starkówna nadal je wszystkie pamięta. Ogar cwaniakuje nadal i lekceważy młodą zabójczynię, choć ta otwarcie wymienia jego imię w towarzystwie ludzi, którzy powinni stracić głowę. Podczas treningu tańca i przywołania kolejny raz nazwy Braavos (bo Syrio), Ogar dość bezceremonialnie sprowadza Aryę na ziemię, mówiąc, że Meryn Trant przeżył, bo miał „zbroję i wykurwisty miecz” i porąbał nim tancerza i artystę we władaniu bronią.
Podrick, najbardziej chyba prostolinijny człowiek w Westeros za wszelką cenę stara się być dla Brienne tak dobrym giermkiem, jakim był dla Tyriona. Jak na razie to wątek tylko na rozluźnienie atmosfery i wywołanie uśmiechu na twarzach widzów.
Nareszcie powrócił Oberyn Martell, trochę zaniedbywana nowa postać w czwartym sezonie. Dziś widzimy go w odsłonie łagodnej – podczas rozmowy z Cersei Lannister o dzieciach i procesie Tyriona. Myrcella (córka Cersei) znajduje się w Dorne, skąd pochodzi Oberyn, który obiecał przekazać jej prezent od matki – statek.
Powróciliśmy też za mur, gdzie oddział Nocnej Straży zdecydował się pozabijać buntowników, ukrywających się u Crastera. Nie doceniłem Locke’a – nowego w Straży (a przy okazji – tego, który odciął rękę Jaimemu Lannisterowi), który wszystko to robił, mając w głowie ułożony genialny plan – porywa Brana Starka i zawozi go do Boltona. Jego plany pokrzyżował sam Brandon, wchodząc w ciało Hodora i brutalnie zabijając Locke’a. I dobrze.
Niedobrze natomiast, że wątek, którego nie było w książce (jak donoszą mi wysłannicy) został wprowadzony w serialu. Po co Bran niemal spotkał się z Jonem, by się z nim ostatecznie nie spotkać? Po co zawijać fabułę, pokazywać dwóch ważnych bohaterów obok siebie, skoro nie ma to żadnego znaczenia dla dalszego rozwoju wydarzeń?
Inna sprawa, że akcja Nocnej Straży była dynamicznie i dobrze nakręcona. W końcu jakieś zdecydowane działanie, nareszcie twórcy pokazali trochę kunsztu.
zdjęcia: http://www.hypable.com , http://www.ibtimes.com
Ze sceny z Dany niewiele wynika? A to, że jej priorytety uległy zmianie, że mogąc zaatakować King's Landing decyduje się zostać, bo niewolnicy?
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, kosmiczny zwrot akcji
UsuńNo kosmiczny, bo mogłaby wziąć 8000 Nieskalanych, 2000 Drugich Synów, oraz 3 smoki i tym samym zrobić Lannisterom z dupy jesień średniowiecza i zakończyć całą Grę o tron już w tym sezonie. A jak przyjdą Inni to wysłać 3 smoki. To mógłby być ostatni odcinek, że smoki palą Innych. I na IV sezonie by się skończyło. Także doceń to, że Daenerys raczyła jeszcze nie kończyć tej opowieści. :)
Usuń1. Sam Jorah powiedział, że Lannisterowie mają więcej ludzi. Wojsko Daenerys "być może wystarczy".
Usuń2. Nikt nie lubi Targaryenów, Lannisterowie mogliby zyskać sojuszników w całym Westeros, bo Daenerys zapewne chciałaby się mścić za to, że większość rodów poparła rebelię Roberta.
3. Smoki chyba są do zniszczenia, nie? Szewczyk Dratewka mógłby coś na ten temat powiedzieć.
4. Skąd ta zadziwiająca pewność, że na Innych wystarczyłyby 3 smoki? Moim zdaniem to dwie główne siły, które się równoważą.
5. Hurra! Cieszmy się ze sztucznego wydłużania akcji!
6. Wychodzę na wielkiego krytyka GoT, a tak wcale nie jest. Po prostu mam kilka wątpliwości co do tego, czy kierunek "rozwadniamy" jest dobry.
Z Daenerys dzieje się to co napisał anonimowy poniżej - dojrzewa do rządzenia, a nie tylko uwalniania kolejnych miast i nie przejmowania się następstwami. Staje się królową.
UsuńCo do spotkania Jona z Branem to takie zagranie na emocjach. Przecież Bran mógł porzucić swoją misję i przynajmniej mieć przy sobie kogoś bliskiego. Chodzi o możliwość wyboru. O poświęcenie dla zadania i dojrzewanie do roli jaka mu przeznaczona i tak dalej i tak dalej dokładnie tak jak napisał anonimowy poniżej.
W książkach (jeżeli dobrze pamiętam) w tych miejscach również nastąpiło spore spowolnienie akcji i twórcy serialu robią co mogą.
Trzy smoki wystarczą. Co im zrobią Inni? Będą się gapić jak te zioną ogniem z powietrza. Wyobraź sobie, że są dwie armie. Jedna ma samą piechotę, a druga 3 nowoczesne bombowce. A nie ma dział przeciwlotniczych. :)
UsuńA łuki? A proce? W Hobbicie smok zginął od strzały. Jak się jest dużym i silnym można strzelać wielkimi strzałami. Lub wielkimi kamieniami. Jak by wielu strzelało to w powietrzu gęsto od ciężkich kamieni i dużych strzał. Jak trafią w oko to kiepsko. A jak w dwoje oczu to bardzo kiepsko. Czyli to nie całkiem tak jak piszesz.
UsuńZ watku Dany wynika jeszcze jedno. Danaerys zaczyna sobie zdawac sprawe ze rzadzenie jest trudniejsze niz zdobywanie. No i dowiaduje sie, ze kazda decyzja ma swoje konsekwencje i nie zawsze mozna te konsekwencje przewidziec. Panowie z Yunkai zycza jej teraz smierci za uwolnienie niewolnikow, czy wyciagna wnioski z pierwszego spotkania z Dany? Przekonamy sie. W Astaporze zas gdzie Khaleesi pozbyla sie panow rzadzi czlowiek uwolniony przez Dany, a ktory moze okazac sie rownie okrutny co panowie. Co do Jona i Brana mysle ze scena miala na celu pokazac ze Bran pomimo mlodego wieku potrafi podejmowac trudne, dojrzale decyzje jaka bez watpienia jest ta o nieujawnieniu sie.
OdpowiedzUsuńA jesli chodzi o caly odcinek to zgadzamsie ze byl to najslabszy odcinek tego sezonu. Warte uwagi sa jedynie sceny z Sansą, Dany i te u Crastera. A odnosnie tego sezonu to wiem jedno- ostatnie 3 odcinki beda jednymi z najlepszych w calym serialu (byc moze 4 jesli w siodmym tez sie wydarzy cos ciekawego.) Tak wiec cierpliwosci.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ostatni odcinek 4x05 jest nie tylko najsłabszym odcinkiem sezonu ale całej serii.
OdpowiedzUsuńRównolegle oglądam "The Vikings" i w porównaniu do tego serialu "Gra o Tron" jest po prostu nudny.
Przynajmniej 3 ostatnie odcinki.