• Kultura, głupcze!

    Hey = Nosowska


    Hey - Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan
    RECENZJA

    Zawyrokowałem ostatnio, że Lao Che nagrało płytę roku 2012. Zawyrokowałem jeszcze przed premierą albumu głównego chyba rywala płockiego zespołu w drodze po ten tytuł – grupy Hey. A to właśnie oni są głównym faworytem wszelkich tego typu rankingów. Wiadomo – Hey to Hey.

    Zanim zacznę, mała refleksja – mam wrażenie, że obojętnie jakiego poziomu nie prezentowałaby płyta Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan Hey i tak zająłby pierwsze miejsce pod względem sprzedanych egzemplarzy, a nawet w rankingach na najlepszy album 2012. roku. A wynika to z pozycji, jaką grupa wyrobiła sobie na polskim rynku muzycznym. Pozycji – dodajmy – całkowicie zasłużonej.

    Jak prezentuje się ich dziesiąta płyta?




    Muzycznie z jednej strony jest dokładnie tak, jak powinniśmy się tego spodziewać, z drugiej – muzycy  znów sięgnęli po elektronikę, co właściwie stanowi naturalną konsekwencję po Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!, gdzie elektroniczne dźwięki też się już pojawiały. 

    Mimo naprawdę dobrego wyważenia i dopracowania muzyki gitarowej i elektronicznej dominuje tu głos i teksty liderki – Kasi Nosowskiej, która znów pokazuje jak wielką posiada wrażliwość muzyczną, wyczucie i talent do pisania dobrych tekstów. Coraz więcej mówi się o tym, że zaciera się granica między solową twórczością Nosowskiej, a dokonaniami zespołu Hey. Jestem zdania, że na pewno nie wpływa to negatywnie na zespół. Wręcz przeciwnie!

    Rzeczywiście, jest na Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan piosenka, która jest jakby żywcem wzięta z 8 – solowej płyty Nosowskiej. Lot pszczoły nad tymiankiem brzmi tak, że w jej ostatnie solowe nagranie wpasowałaby się idealnie, ale i na nowym albumie Hey doskonale współgra z pozostałymi piosenkami. 


    A te są naprawdę doskonale napisane. Większość w melancholijnym klimacie, który tak polubili fani zespołu. Niektóre (jestem o tym przekonany) staną się uwielbianymi przez koncertową publiczność przebojami. Na pewno warto wyróżnić powolne, liryczne Lilia, kula i cyrkiel, Podobno, Wilk vs. Kot (kapitalny, ze świetnym tekstem, energią, ale i nutą delikatności – elektroniczne wejście do utworu na pewno dobrze sprawdzi się na koncertach), wspomniany już Lot pszczoły nad tymiankiem, czy świetne, hipnotyzujące, znane już z singla Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan

    Mam wrażenie, że album wolno się rozkręca – choć pierwszych utworów też słucha się dobrze, to jednak daję mu się porwać dopiero od piątej piosenki do samego końca. (choć może bez tej ostatniej, z Gabą Kulką, która nie do końca przypadła mi do gustu) Fani Hey z Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan powinni być zadowoleni. Fani Nosowskiej zadowoleni będą na pewno.

    Droga do, wspomnianego na początku, zwycięstwa we wszelkich rankingach na płytę roku wydaje się otwarta, a walka prawdopodobnie rozegra się między Hey a Marią Peszek. A dla mnie liderem w tym wyścigu jednak nadal jest Lao Che.

    PS - wybaczcie mało kreatywny tytuł, ale często wymyślenie dobrego tytułu to najtrudniejsza część pisania recenzji ;)




    zdjęcia: http://www.empik.com , http://www.hey.pl

    3 komentarze :

    1. Nie widzę niczego złego w zacieraniu się granicy pomiędzy Nosowską solową a Hey'em. Naturalny proces ... Muzycy są zdolni i teksty Nosowskiej niesamowite, niezależnie czy grają ciężej czy bardziej elektronicznie :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Mnóstwo świetnych płyt ostatnio wypłynęło na nasz rodzimy rynek. Hey, Maryśka,Lao Che i Voo Voo (ciekawa jestem jeszcze nowego Kima Nowaka i Dąbrowskiej). W każdą z tych nowych płyt wchodziłam z ociąganiem, z mozołem. Zachwyt następował przy piątym, szóstym przesłuchaniu (w MURP wpadłam natychmiast po uszy). Bliżej mi teraz do tych energetycznych numerów Heya w stylu "Podobno". Te takie bardziej Kaśkowate mi leżą mniej, aczkolwiek dobrze grają z całością. Czuję się coraz bardziej obezwładniona nowym Heyem.
      A Lao Che. Z początku byłam na tak, potem po kilku przesłuchaniach na słuchawkach i wsłuchaniu się teksty troszkę zmalało moje tak. Coś mi nie leżą teksty Spiętego na ostatniej płycie. Nie wiem co się stało, ale nie kupuje ich (z wyjątkami rzecz jasna. Papierosy jak hostie...to genialny tekst, ale tych smaczków jest mniej niż na wcześniejszych płytach). Ostatnio w Polityce recenzent określił te teksty jako grafomańskie. Oczywiście nigdy bym się nie odważyła na tak ostre określenie, ale coś w tym jest. Moja kolejność jest taka Hey na równi z Maryśką, potem Voo Voo i na końcu Lao Che.
      Koniec roku obrodził w świetne polskie płyty. Jak pięknie!:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      OdpowiedzUsuń
    3. ja byłem zupełnie nieprzekonany do nowego hey'a. teraz, po jakiejś chwili (krótkiej, bo krótkiej) muszę przyznać, że 'do rycerzy..' jest całkiem niezłą płytą. nie najlepszą, ale trzyma poziom.

      OdpowiedzUsuń