• Kultura, głupcze!

    The storm is coming



    Gdy w 2005 roku Christopher Nolan rozpoczynał prace nad „Batmanem – początek” był raczej średnio znanym twórcą dwóch dobrych, mrocznych i kameralnych thrillerów – „Memento” i „Bezsenności”. Jednak wraz z restartem serii o komiksowym bohaterze jego kariera zaczęła nabierać odpowiedniego tempa.

    Nie jest to jednak historia szczęściarza, któremu ktoś wręcza kurę znoszącą złote jajka. Wręcz przeciwnie – po spektakularnej porażce „Batmana i Robina” bohater DC Comics zniknął z ekranów i wcale niełatwą decyzją było opowiedzenie jego historii na nowo. Na szczęście dla widzów i współczesnego kina, Christopher Nolan podjął wyzwanie.



    Zrestartował ją dosłownie – w „Batmanie – początek”, jak mówi sam tytuł filmu opowiada o genezie postaci, dzieciństwie, dorastaniu i o tym jak Bruce Wayne stał się Batmanem. Stworzył tę postać na nowo. Na nowo stworzył Gotham City, zmienił „klimat” opowieści z surrealistycznej i komicznej na dużo bardziej mroczny. To już nie odblaski, pstrokate kolory i przejaskrawienia miały stanowić o sile filmu, ale dobra historia, głębia psychologiczna postaci i miasto, które żyje, które jednocześnie zachwyca i przeraża.
     

    Dużo większy nacisk położony jest też nie na Batmana, a na Bruce’a Wayne’a. W odróżnieniu od wcześniejszych filmów, historia człowieka nie stanowi zaledwie kilku procent obrazu, w którym dominuje superbohater. U Nolana postać w przebraniu nietoperza i bez niego jest tak samo ważna. Jak Nolan i Goyer (drugi scenarzysta) przyznają w wywiadzie dla Empire „Jeśli postaramy się by widownię zaczęły interesować losy Bruce’a Wayne niezależnie od tego czy jest przebrany czy nie, wtedy odniesiemy sukces.” I sukces rzeczywiście odnieśli – krytycy i fani zgodnie orzekli, że „Batman – początek” to film doskonale rozpoczynający nową serię o superbohaterze z Gotham. (wspomnieć można choćby opinię dziennikarzy z Washington Post - „Ten film to klasyczny przykład tego, jak powinno się rozpoczynać cykle filmowe.”) Dzięki niemu główny bohater nie był tylko rekwizytem noszącym strój nietoperza, skaczącym, bijącym się i ratującym świat, ale prawdziwym, pełnokrwistym człowiekiem ze swoimi lękami, problemami i dylematami.

    O ile „Batman – początek” był romantyczną, baśniową opowieścią o tytułowej postaci, o tyle „Mroczny rycerz” to już pełnoprawny film akcji. Reżyser nie musząc skupiać się już tak bardzo na postaci Bruce'a Wayne’a, pokazał miasto za dnia (które nie jest tylko rekwizytem, czekającym na superbohatera, ale tętniącą życiem, współczesną metropolią) i przede wszystkim głównego przeciwnika – Jokera. O tym, że Heath Ledger ukradł film i całą uwagę publiczności wie każdy, kto go oglądał. Brawurowa rola Jokera niejako automatycznie ustawiła bardzo wysoko poprzeczkę dla kolejnego przeciwnika Batmana. Christopher Nolan, który już w pierwszej części uczłowieczył Batmana, w „Mrocznym rycerzu” pokazał, że i superbohater popełnia błędy – i jemu nie wszystko wychodzi, nie wszystkich jest w stanie uratować. (co również stanowiło pewien nowy element zaskoczenia – do tej pory Batman wychodził cało z każdej opresji i ratował każdego, kogo ratować próbował)

    „Mroczny rycerz” stał się jednym z najbardziej kasowych filmów 2008 roku, to on również dzierży rekord otwarcia dla filmu 2D w amerykańskich kinach - 158 milionów dolarów. Doskonałe dwa pierwsze obrazy spowodowały, że oczekiwania wobec nadchodzącego zakończenia trylogii o Batmanie są niesamowicie wysokie. Podkręcają je także twórcy, mówiąc, że skala produkcji będzie naprawdę ogromna, że „Mroczny rycerz powstaje” to film wojenny, nawiązujący do takich klasyków jak „Ben Hur”. Odważne deklaracje.

    Dziennikarze magazynu filmowego „Empire”, którzy zostali zaproszeni na plan filmowy potwierdzają jednak zapowiedzi twórców. „Empire nigdy wcześniej nie widział produkcji filmowej na taką skalę. Niezaprzeczalne opadnięcie szczęki. Ogrom. Być świadkiem tego typu produkcji jest wielką rzadkością we wczesnych latach XXI wieku.” (plany filmowe w Indiach, Anglii, Szkocji, Pittsburghu, Los Angeles i Nowym Jorku) Czyżby więc zbliżał się do nas jeden z najważniejszych, największych filmów? Cóż, tak samo reklamowany był „Prometeusz”, ale tego typu deklaracje z ust Christophera Nolana brzmią naprawdę przekonująco.

    Pamiętamy jak skończył się „Mroczny rycerz”? Batman poświęca się, biorąc na siebie zbrodnie Harvy’ego Denta, zostaje potępiony przez miasto, jego mieszkańców, policję, oficjalnie także przez komisarza Gordona. Policja rozpoczyna poszukiwania bohatera, który teraz uznawany jest za przestępcę.


    „Mroczny rycerz powstaje” toczył się będzie 8 lat po wydarzeniach z „Mrocznego rycerza”. Przez cały ten czas Batmana nie widziano, Bruce Wayne przeżywa problemy psychiczne, natomiast miasto prosperuje bardzo dobrze. Przestępczość zorganizowana nie stanowi już problemu, wszystko funkcjonuje jak najbardziej prawidłowo, ale... na horyzoncie pojawiają się czarne chmury w postaci terrorysty Bane’a. (jak mówi Kobieta-Kot w jednej ze scen, które widzieliśmy w zwiastunie - „There's a storm coming, mr. Wayne!”)

    Wcielić się w przeciwnika Batmana po Jokerze Heatha Ledgera. To wyzwanie, którego nie podjąłby się każdy. Zdecydował się to uczynić Tom Hardy. Choć ani twórcy, ani sam aktor nie zamierzają w żaden sposób nawiązywać do Jokera (przez szacunek dla zmarłego Ledgera), to przyznać trzeba, że wśród widzów tego typu porównania zapewne się pojawią. Jednak reżyser oraz odtwórca roli Bane’a zdają się tym nie przejmować. Ponadto presja może się trochę rozmyć, bo w filmie pojawi się też inna, znana z komiksów postać – Kobieta Kot, w którą wcieli się Anne Hathaway. Twórcy oczywiście o swoich aktorach wypowiadają się bardzo pozytywnie i trudno się im dziwić. Czy jednak Hardy i Hathaway poradzą sobie ze swoimi postaciami? Cóż... wydawało się, że ruszanie postaci Jokera, którą niejako zdefiniował Jack Nicholson, to samobójstwo. A jednak się udało...

    Tom Hardy (Bane) i Anne Hathaway (Kobieta-Kot)

    „Mroczny rycerz powstaje” to dla mnie najbardziej oczekiwany film tych wakacji. Nadzieje na doskonałe kino są ogromne, ale przecież niebezpodstawne, bo rozbudzone pierwszymi dwiema częściami historii o Batmanie. W jej zakończeniu pojawią się znane postacie (podsumowanie trylogii będzie znów skręcało bardziej w stronę Bruce Wayne’a, będzie rozliczeniem z całego jego życia i działań w przebraniu nietoperza) – komisarz Gordon (Gary Oldman), Lucius Fox (Morgan Freeman), Alfred (Michael Caine), Ra’s al Ghul (Liam Neeson) ale i nowe – jak wspomniany Bane (Tom Hardy), Kobieta Kot (Anne Hathaway), Miranda Tate (Marion Cotillard) czy John Blake (Joseph Gordon-Levitt). Przyznać trzeba, że obsada robi wrażenie. Podobnie jak obietnice i dorobek twórców. Na razie nic nie zapowiada końca pasma sukcesów Christophera Nolana, który już teraz znajduje się w pierwszej lidze hollywoodzkich reżyserów. Czy zakończeniem trylogii Batmana potwierdzi swoją pozycję? Przekonamy się już za tydzień. 

    (recenzja „Mroczny rycerz powstaje” w piątek wieczór/sobotę rano! Bądźcie czujni!)


    zdjęcia: http://www.moviefone.com , http://www.batmanpictures.net, http://www.niezlekino.pl , http://www.musicrooms.net , http://www.bestmoviesevernews.com , http://www.flicksandbits.com, http://www.highsnobiety.com
    tłumaczenie tekstu z Empire – użytkownik filmwebu o nicku drewo_topola

    4 komentarze :

    1. Świetny artykuł.
      Troszkę boję się o ten film, bo podobnie jak pewnie wielu fanów na świecie moje oczekiwania są ogromne i chyba niepotrzebnie rozbudziłem je do tego stopnia, że teraz oczekuję wręcz arcydzieła. Pamiętam jak swojego czasu Nolan sam mówił, będąc niechętnym kręcenia trzeciej części, że filmu o Batmanie tak dobrego jak Mroczny Rycerz nie uda mu się już nakręcić. Podjął się wyzwania (w przeciwnym wypadku reżyserię oddano by jakiemuś hollywoodzkiemu przeciętniakowi) i kto wie, co z tego wyszło. Mam nadzieję na wielkie kino.

      OdpowiedzUsuń
    2. Ostatnia część była naprawdę świetna i mam nadzieję, że nie zawiodę się za tydzień kiedy pójdę do kina.

      OdpowiedzUsuń
    3. Anonimowy31/8/12 10:57

      "Christopher Nolan, który już w pierwszej części uczłowieczył Batmana, w „Mrocznym rycerzu” pokazał, że i superbohater popełnia błędy – i jemu nie wszystko wychodzi, nie wszystkich jest w stanie uratować. (co również stanowiło pewien nowy element zaskoczenia – do tej pory Batman wychodził cało z każdej opresji i ratował każdego, kogo ratować próbował)"

      Nie chcę spoilerować, ale szanowny autor chyba nie czytał komiksów o Batmanie...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. zgadza się, nie czytał. Pisałem o filmach.
        (ale w najbliższym czasie to nadrobię - oczywiście nie wszystkie komiksy, ale te Franka Millera i może też Knightfall)

        Usuń