• Kultura, głupcze!

    Nie ze mną te numery!


    Hans Kloss od początku był kozakiem. „Jestem oficerem niemieckim i nie przypominam sobie, żebym pił z tym panem bruderszaft!”, wygłoszone wybitnie oburzonym tonem do niemieckiego oficera, gdy Hans był jeńcem i jego sytuacja była – mówiąc delikatnie – nie do pozazdroszczenia, świadczyło o tym, że mamy do czynienia z człowiekiem, który potrafiłby spojrzeć w oczy Chuckowi Norrisowi.

    Teraz, po czterdziestu czterech (!) latach będziemy mieli okazję obejrzeć pełnometrażowy sequel... „Hans Kloss – stawka większa niż śmierć”, w którym w role Klossa i Brunera wcielają się odpowiednio Tomasz Kot i Piotr Adamczyk. Za reżyserię odpowiedzialny jest, niestety, Patryk Vega, czyli twórca... „komedii” „Ciacho” i serialu „Pitbull”. Głównym scenarzystą był Władysław Pasikowski, którego wspomagali Andrzej Szypulski i Zbigniew Sajfan, czyli scenarzyści oryginalnej „Stawki”. 



    Powiem wprost – boli mnie wykorzystywanie absolutnej klasyki („Stawka większa niż życie” to jeden z lepszych polskich seriali sensacyjnych) do zgarnięcia kasy. Co by nie mówić – magia Hansa Klossa nadal działa, o czym świadczy fakt, że gdy włączam telewizor i przeglądam kanały, to prawie zawsze – czy to wiosna, lato, jesień, czy zima, na którymś programie „Stawkę” znajdę. I chociaż widziałem całą kilka razy, często i tak właśnie na tym się zatrzymam. A skoro od ponad czterdziestu lat magia działa, to ktoś sobie wymyślił, że sam wyciągnie pieniądze na nakręceniu sequela.

    Nie lubię być złym prorokiem i nie lubię krytykować filmów przed ich obejrzeniem, ale tak, jak od samego początku odrzucała mnie „Kac Wawa” (jeśli nie potrafimy już kręcić komedii, choćby takich, jak na przełomie wieku, to dajmy sobie z tym spokój raz na zawsze! Średnia ocen na filmwebie 1,7 - gratulacje), tak i co do „Hansa Klossa - stawki większej niż śmierć” (czyżby dodanie do tytułu imienia i nazwiska głównego bohatera miało mieć na celu przyciągnięcie tych, którzy serial z lat sześćdziesiątych kojarzą po prostu jako „Klossa” a nie po pełnym tytule?) mam negatywne nastawienie. Choć chciałbym się mylić.

    Nie przekonuje mnie absolutnie nic – ani Tomasz Kot, którego najlepszymi rolami są... te w reklamach Netii, ani Piotr Adamczyk, któremu niemiecki mundur rzeczywiście pasuje (błyszczy w „Czasie honoru” jako Lars Reiner), ani Władysław Pasikowski, który był niewidoczny od wielu lat, a który najlepsze scenariusze - do „Psów”, czy „Demonów wojny wg Goi” stworzył w latach dziewięćdziesiątych. O Patryku Vedze, czy Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej nie muszę chyba pisać.


    Może po prostu jestem zatwardziałym konserwatystą, ale moim zdaniem jedynym prawdziwym Brunnerem jest Emil Karewicz, a Hansem Klossem - Stanisław Mikulski (tak naprawdę aktor jednej roli, która powstrzymała rozwój jego kariery). I nie obchodzi mnie, że wyżej wymienieni panowie pojawią się w najnowszym filmie, jakby w symboliczny sposób mówiąc „to naprawdę nasz stary Kloss, obejrzyjcie!”. Nie i basta!

    Protestuję przeciwko odzieraniu klasyki z jej magii i godności. Raz już próbowali – powstał serial „Halo Hans”, którego największą zaletą było to, że się skończył i był klapą. Teraz startują z sequelem „Stawki większej niż życie”. Jeśli jeszcze za jakiś czas dowiem się, że powstanie nowa wersja „Czterech pancernych i psa” (z równie „fantazyjnie” przekręconym tytułem, jak nowy Kloss – np. „Cztery psy i pancerny”?), to oficjalnie oświadczam, że osobiście udam się tam, gdzie są najlepsze kasztany w Paryżu – na plac Pigalle i będę nimi tak długo rzucał w tych, którym takie pomysły przychodzą do głowy, aż z nich zrezygnują.

    zdjęcia: http://www.stopklatka.pl , http://www.kinopolska.pl

    11 komentarze :

    1. Parę lat temu w naszym czołowym tabloidzie (jeszcze, gdy nikt nie znał nazwy FAKT) pojawiła się informacja o tym, że w kinie pojawi się "Stawka większa niż życie". Wtedy wszyscy potraktowali to jako żart. Dzisiaj żart staje się faktem.
      Pomysł wg mnie ma wiele minusów, ale zaciekawił mnie. Zgodzę się. Marta Żmuda-Trzebiatowska to nie jest najlepsza rekomendacja. Kot i Adamczyk grają wszędzie, ale plusem jest, że nie ma Szyca.
      Co do Kota, nie zgodziłbym się. Bardzo dobra rola w "Skazanym na bluesa". Ostatnio czytałem wywiad z nim i pisał, że jest zadowolony, że w najbliższym czasie nie będzie komedii z jego udziałem, a ciekawsze projekty.
      Pasikowski i Vega. Pasikowski najlepsze czasy ma za sobą, ale wcale bym go nie skreślał. Na dobry scenariusz można liczyć. Vega i Ciacho to porażka, późniejsze seriale też, ale gdyby zbliżył się do "Pitbulla" to byłoby ciekawie.
      Film, jako jeden z nielicznych polskich w ostatnim czasie, mam zamiar obejrzeć. Też sceptycznie podejdę, ale z drugiej strony, jeśli Mikulski i Karewicz w tym występują, może nie robią tego dla kasy, a po prostu uznali, że to dobry projekt.

      OdpowiedzUsuń
    2. Ogółem przyznać muszę, że...artykuł całkiem sensowny. Tylko. Jedna rzecz. A właściwie dwie.
      Tytuł artykułu razi mnie strasznie. Skoro oglądał Pan "Stawkę...", w przeciwieństwie do większości pseudodziennikarzy, którzy rzucają się teraz na ten sequel, skoro pyta się Pan (całkiem słusznie) po co dodawać nazwisko głównego bohatera do tytułu filmu, to czemu powtarza Pan za tłumem kwestię, której w serialu nie było?
      Druga rzecz - "Teraz startują z sequelem „Stawki większej niż życie”. Jeśli jeszcze za jakiś czas dowiem się, że powstanie nowa wersja „Czterech pancernych i psa”..." - przykro mi to mówić, ale... to już się zaczęło. Ten film już kręcą...albo kręcić będą. Już widziałam artykuły na ten temat, jakoś w połowie tej stawkowej awantury zaczęli o tym mówić.
      A ja powiem tak - może i racja, artykuł sensowny...ale ja jako wielki fan oryginalnej Stawki (i jeszcze większy - samego pana Karewicza) nie daruję sobie, muszę pójść do kina, by go zobaczyć. I wierzę, że nie będzie źle...chociaż zwątpiłam już nieraz, jak usłyszałam, kto zagra młodego Klossa, przestraszyłam się poważnie.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Zgadza się, tytuł nie jest żywcem wyjęty ze "Stawki", ale cytat funkcjonuje w świadomości raczej właśnie jako "nie ze mną te numery", a nie "takie sztuczki nie ze mną", więc proszę przymknąć oczy i na tytuł uwagi nie zwracać ;)
        Co do drugiej sprawy - cóż, w takim razie organizuję wycieczkę do Paryża po kilogramy kasztanów.

        Usuń
      2. wierny czytelnik15/3/12 19:54

        Kwestia podana w tytule: "Nie ze mną te numery" funkcjonuje też w reklamie filmu emitowanej w TV. Na wycieczkę w miarę wolnych miejsc chętnie się zabiorę.

        Usuń
    3. Anonimowy12/3/12 18:14

      To rzeczywiście fajne nie jest, ale, żeby było "niefajne" to chyba bym nie powiedziała. Pomysł to jest o tyle dobry, że ja się obruszę, ty się obruszysz, Jarek, z pierwszego komentarza również, a jednak każde z nas zamierza obejrzeć, ba może ktoś z nas nawet pójdzie do kina. O ile ktoś ma jeszcze maleńką dozę nadziei, że to nie pieniądz kręci światem, to z pewnością nie posiada złudzeń, że kinematografią może kręcić cokolwiek innego. (i rozumiem, że to Cie właśnie dotyka)
      Dobry pomysł na felieton, ale byłoby Ci przykro gdybym się nie przyczepiła, prawda?;)
      Co robi tu przytoczenie oceny z filmwebu? Ja się pytam czy skorzystasz z porad na temat leczenia polipów jelita grubego (jakis przyklad musiałam podac) ze strony internetowi medycy, wirtualni lekarze, onet medycyna itp? No? No właśnie, to już mamy odpowiedź

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Argument trochę bez sensu. Poza tym - recenzja, czy średnia ocen - właściwie co to za różnica? I jedno i drugie wyraża stosunek jakiegoś człowieka do danego filmu. Nie da się ukryć, że filmweb to największa baza w Polsce z największą liczbą użytkowników, więc (mimo, że wiele filmów ma zawyżone lub zaniżone oceny) w pewien sposób wyraża opinie ludzi (tak jak np. po wynikach Box office można wyciągać wnioski o popularności i poziomie (choć to już mniej) filmu)

        Usuń
      2. Anonimowy12/3/12 19:08

        Argument nie bez sensu, bo powołujesz się na opinie ludzi, którzy się na tym nie znają, więc równie dobrze mogą bardzo dobry film ocenić bardzo słabo i na odwrót. Dlatego nie rozumiem powoływania się na to, bo czytać, to większość pewnie filmweba czyta, ale to już zupełnie co innego.

        Usuń
    4. Opinie ludzi, którzy się nie znają?

      To niby kto się zna? Krytycy filmowi, czy ludzie, dla których ten film był robiony (bo przecież nie dla garstki zawodowych krytyków).

      Halo. Żart.

      OdpowiedzUsuń
    5. 1. W marzeniach przed newsami o nowym filmie widziałem Stawkę większą niż życie w wersji współczesnej, opowiedzianej od nowa, trochę jak Batman Begins, ale z całym bogactwem tła politycznego, czyli agent NKWD pracujący dla Rosjan, mający konflikt z antykomunistycznym ONR i ewentualnie komplikacjami z AK, wspierający AL, w grze pomiędzy różnymi wywiadami, które już czują nosem zbliżającą się zimną wojnę. Na szczęście moja żona uświadomiła mi, że nikt legendy Klossa nie będzie chciał burzyć i taki film nie powstanie.

      2. Vega - Ciasto nie oglądałem z powodu recenzji, ale Pitbul uważam za ulubiony i najlepszy polski serial o policjantach, po prostu nową jakość w polskim filmie. A Twarzą w twarz, choć ktoś może mówić, że jest nierealistyczna i naiwna, uważam za najlepszą próbę przeniesienia sensacyjnego filmu hollywoodzkiego na naszą ziemię.

      3. Trzebiatowska - nie wiem, nie znam się. Ja ją lubię, ale może dlatego, że ładna jest i nie wadzi mi swoją grą. Co się jej zarzuca?

      4. O ile rozumiem, wątek z Kotem i Adamczykiem ma być marginalny, jako tło tego, co jest esencją filmu, czyli wydarzeń w latach 70. Zapewne chodzi o coś w stylu Inside Out z Telly Savalasem (lub Hitler's Gold http://www.filmweb.pl/film/Skarb+Hitlera-1975-31118).

      5. Sam poczekam chwilę aż zwykli ludzie opiszą swoje wrażenia. Krytykom zawodowym z zasady nie ufam.

      Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    6. Anonimowy17/3/12 00:24

      po pierwsze: kwestię „Jestem oficerem niemieckim i nie przypominam sobie, żebym pił z tym panem bruderszaft!” Kloss nie wypowiedział, kiedy był jeńcem ale kiedy był sprawdzany przez Niemców (po powrocie) i gdy Stedtke kazał mu stanąć profilem. Drobna różnica ale jednak
      po drugie: to, że Vega popełnił "Ciacho" nie oznacza, że jest kiepski, bo wcześniej był twórcą znakomitego "Pitbulla" i takie filmy czy seriale powinien tworzyć
      po trzecie: no błagam, "Demony wojny wg Goi" obok "Psów" to dobry scenariusz? przecież "Kroll" go bije na głowę.
      Pozdrawiam :)

      OdpowiedzUsuń
    7. Anonimowy25/3/12 11:27

      widzę opinię, która jest z góry na nie bez obejrzenia filmu.

      OdpowiedzUsuń