• Kultura, głupcze!

    Rzecz o współpracy i podrzynaniu gardeł


    Parę dni temu skończyłem czytać autobiografię Keitha Richardsa. Gitarzysty i współzałożyciela The Rolling Stones, jednej z najbardziej znanych osobistości rock and rolla oraz – dla bardziej obeznanych z filmami, niż muzyką – człowieka, na którym postać Jacka Sparrowa wzorował Johnny Depp. („We wrześniu zadebiutowałem jako aktor w roli kapitana Teague’a – ojca Johnny’ego Deppa – w filmie Piraci z Karaibów 3. Zaczęło się od tego, że Depp zapytał, czy mam coś przeciwko, jeśli będzie na mnie wzorował swoją postać. Jedyne co mu pokazałem, to to, jak brać zakręt, gdy jest się nawalonym – nie odrywać pleców od ściany.”)
    Keith Richards, Mick Jagger
     Tym, co wzbudziło we mnie największą ciekawość były fragmenty opowiadające o kłótniach, nieporozumieniach i zwyczajnym konflikcie interesów z najbardziej znaną chyba postacią, kojarzącą się ze Stonesami – Mickiem Jaggerem. Dwie silne osobistości, dwa samce alfa, dwoje ludzi obdarzonych dużym talentem do pisania piosenek. Potrafili ze sobą doskonale pracować – to oni stanowili duet napędzający The Rolling Stones. Richards wymyślał gitarowe riffy i chwytliwe, krótkie teksty, a Jagger rozwijał pomysł, poszerzał tekst i... piosenka gotowa. Wystarczy wspomnieć, że duet Jagger/Richards był twórcą takich utworów, jak (I Can’t Get No) Satisfaction, Sympathy For a Devil, Wild Horses, Brown Sugar, czy She’s a Rainbow.


    Mimo, iż współpraca układała się doskonale, to jednak wraz z upływem czasu osobowości coraz mniej do siebie pasowały – pojawiały się kolejne konflikty, a to o zarządzanie zespołem (po powrocie z odwyku Keith chciał pomóc Mickowi, ale napotkał na opór), a to o kobiety oraz – przede wszystkim – o karierę solową Jaggera. Panowie, którzy byli dla siebie jak bracia potrafili porządnie sobie przyłożyć. Po rozpoczęciu solowej kariery wokalisty Stonesów nastąpiła eskalacja konfliktu: „Dałem mu więc popalić. Głównie w prasie. Zacząłem od „Jeśli nie chce grać ze Stonesami, a potem wychodzi na scenę z jakimiś miernotami, poderżnę mu pieprzone gardło”. Mick odpowiedział w pompatycznym tonie: „Kocham Keitha, podziwiam go... ale nie wydaje mi się, żebyśmy jeszcze kiedyś mogli razem pracować”. Nie pamiętam nawet wszystkim drwin i zaczepek , na które sobie pozwoliłem: Chłopak z Disco, Onanistyczny Band Jaggera, dlaczego nie dołączy do Aerosmith? Takiej właśnie pożywki dostarczałem wdzięcznym tabloidom. Naprawdę zrobiło się nieciekawie. Któregoś dnia reporter zapytał mnie: „Kiedy przestaniecie z Mickiem zachowywać się wobec siebie jak suki?”. „Zapytaj tamtą sukę”, odrzekłem. Potem pomyślałem, że pozwolę mu się pobawić. Tak do tego zacząłem podchodzić. Niech wyjdzie i upadnie na twarz. Zademonstrował absolutny brak szacunku dla przyjaźni, koleżeństwa i wszystkiego, co jest konieczne, żeby utrzymać zespół. Totalne gówno.” 

    David Gilmour, Roger Waters
    Podobne spięcia – wydaje się, że na tych samych podstawach – pieniądze, sława, władza w zespole występowały w The Beatles (Lennon, Star i Harrison potrafili podobno obrzucić cegłami McCartney’a, który z kolei potrafił powiedzieć „Chcę być gwiazdą; sam czy razem z nimi – to bez znaczenia.”) czy Pink Floyd. I tutaj pojawiło się dwóch facetów o silnej pozycji i wielkim ego – David Gilmour („Jimi Hendrix nie jest tak dobry jak ja!”) i Roger Waters („Cóż, w każdym razie jestem jednym z pięciu najlepszych autorów tekstów, których wydała angielska muzyka powojenna.”). Dwie różne koncepcje na prowadzenie grupy, dyktatorskie zapędy Watersa i niezdolność do znalezienia kompromisu doprowadziły do rozpadu jednej z najlepszych i najbardziej znaczących w rozwoju rocka progresywnego grup. Analogii do sytuacji The Rolling Stones znaleźć można więcej – tak, jak Richardsowi nie podobało się, że Jagger rozpoczął karierę solową i na koncertach gra również utwory Stonesów, tak nie podobało się Watersowi to, co robił Gilmour („Nie mam nic przeciwko Davidowi Gilmourowi odnoszącemu swoje własne sukcesy. Tym, co mnie obraża, jest tylko koncepcja kariery solowej Dave’a przeprowadzanej pod maską Pink Floyd!”)
    Wkurzające jest, gdy dwóch facetów nie może się dogadać i niszczy coś, czym się interesujesz i co lubisz. Pink Floyd to jeden z moich ulubionych zespołów i choć urodziłem się długo po wydaniu ich najlepszych płyt, to jednak mam prawo czuć się rozgoryczony, że przez wydumane ego jednego, czy drugiego nie mam szans usłyszeć więcej. Wiecie jak to jest – z jednej strony ich lubisz i podziwiasz, a z drugiej myślisz „co za idioci! Niszczą to, na czym wypłynęli, psują to, co najlepiej im wychodziło!”.  

    Dlatego budujące jest to, co w „Życiu” Keitha Richardsa można znaleźć na kolejnych stronach. Mimo, iż czytamy: „Jak opisać relację, która sięga tak daleko w przeszłość? Najlepsi przyjaciele to najlepsi przyjaciele. Bracia ze sobą walczą. Czułem się naprawdę zdradzony. Mick wie, jak się czułem, chociaż może nie zdawał sobie sprawy, że tak bardzo to przeżyłem.”, to jednak panowie – dwie wybitne jednostki potrafią się dogadać i nadal razem współpracować, czego efektem są płyty wydane w 1997 roku (Bridges to Babylon) i 2005 (A Bigger Bang). Jak czytamy w „Życiu” – „Zupełnie inaczej jest, gdy naprawdę chcemy razem pracować, a nie zastanawiamy się: dobra, to jak to wszystko zbierzemy razem do kupy? Kurwa, przecież jeśli pracujesz z facetem przez czterdzieści kilka lat, nie może cały czas iść jak z płatka. Trzeba przejść przez różne kryzysy. Jak w małżeństwie.”. Choć fanem The Rolling Stones wcześniej nie byłem (dzięki lekturze „Życia” wciągnąłem się w ich muzykę, ale o tym innym razem), to naprawdę pocieszające, że faceci potrafią nadal się porozumieć – po tylu latach wspólnego ćpania, pisania piosenek, bójek, odbijania sobie kobiet i ognistych kłótni. I szkoda tylko, że na taki kompromis stać nielicznych. Kto wie, co mogłoby wyjść z ponownej współpracy kilku skonfliktowanych ze sobą muzyków. Prawda jest taka, że bez wkładu Gilmoura nie byłoby sukcesu Watersa (i odwrotnie), podobnie, jak bez Jaggera nie byłoby Richardsa (i odwrotnie)!

    źródła: K. Richards, J. Fox, Życie. Autobiografia, Inowrocław 2011, s. 471, 536, 545. 
    http://pl.wikiquote.org 
    zdjęcia: http://www.muzyka.onet.pl , http://www.paulfrasercollectibles.com , http://www.waynejohn.com

    0 komentarze :

    Prześlij komentarz