• Kultura, głupcze!

    Tajemnica Filomeny


    Od dawna wiadomo, że Brytyjczycy potrafią robić dobre kino. Cechy ich stylu można wymieniać od ręki: lekkość narracji, poruszanie ważnych społecznie tematów w sposób, który nie powoduje zmęczenia widza przed ekranem, nutka specyficznego humoru i doskonałe kreacje aktorskie.

    „Tajemnica Filomeny” jest doskonałym przykładem tego właśnie brytyjskiego stylu w kinie, który tak za granicą, jak i w Polsce jest bardzo lubiany. Obraz mógłby wywołać spore kontrowersje, gdyby nie fakt, że prowokacyjna historia podana jest tu z odpowiednią lekkością i skupia się na dramacie jednostki, której z marszu współczujemy.


    Fabuła oparta została na faktach – prosta, religijna Irlandka zaszła w ciążę z przypadkowym facetem, przez co poddana została publicznemu ostracyzmowi, głównie z powodu wpływowych żeńskich klasztorów. Dziecko Filomenie zostało odebrane, a kobieta żyła i służyła w klasztorze niemal pięćdziesiąt lat. Na starość zapragnęła odnaleźć swoje dziecko, a na pomoc przyszedł jej dziennikarz, nie zajmujący się do tej pory tak zwanymi „human stories”.

    Jak wspomniałem na wstępie prawdziwa tajemnica wysokiego poziomu „Filomeny” leży w nienachalnej reżyserii, ludzkiej, poruszającej historii, nutce humoru i świetnym kreacjom aktorskim. Reżyser nie stara się na siłę wzbudzić w nas współczucia dla Filomeny Lee, ale za sprawą odpowiednich kadrów, przeplatania wydarzeń teraźniejszych z przeszłymi i doskonałej muzyki Alexandre Desplata, niemal od samego początku wprawia nas w nastrój, który sprawia, że historię śledzimy z uwagą i odczuwamy emocje. 


    Postać Filomeny nie pozostaje dla widza obojętna, a to za sprawą genialnej Judi Dench, która subtelnymi środkami, bezproblemowym i nieprzerysowanym sposobem oddawania emocji oraz pewnego uroku, który posiada jej postać, sprawia, że film jest tak dobry. Kroku dotrzymuje jej Steve Coogan w roli dziennikarza.

    Kontrowersje i dysputy o religii nie trwają tu długo, ale reżyser nie oszczędził nam paru scen, w których ścierają się dwie skrajnie różne opinie na ten temat. I tak Filomena, choć skrzywdzona przez siostry zakonne, nadal jest religijna i kierująca się wartościami, które wyniosła z klasztoru, a dziennikarz, Martin Sixsmith, jest wątpiącym i podważającym rolę duchowości sceptykiem i ateistą. To prowadzi do sprzeczek między bohaterami, ale jednocześnie pozwala nam spojrzeć na nich jak na ludzi z krwi i kości, ostatecznie jednak kierującymi się dobrem drugiej osoby.

    „Tajemnica Filomeny” to bardzo dobrze zrealizowane kino drogi, w którym bohaterowie gonią za wartościami i uzmysłowieniem sobie nawzajem różnych punktów widzenia. To także nauka tolerancji dla odmiennych zdań, którą również polski widz może wynieść z seansu. 



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.o.canada.com

    0 komentarze :

    Prześlij komentarz