Nikt nie wie, gdzie był człowiek, zanim się urodził, ale kiedy już się urodził, dość szybko odkrywał, że przybył ze skasowanym biletem powrotnym.
Dwunastego marca zmarł sir Terry Pratchett – pisarz, który wydał tyle książek, że kwestorowi z Niewidocznego Uniwersytetu trudno byłoby je zliczyć. To również człowiek, który wywarł na mnie wielki wpływ – nieczęsto zdarza się przeczytać dwadzieścia książek jednego autora.
Mówił, że jest śmierć i podatki, ale podatki są gorsze, bo śmierć przynajmniej nie trafia się co roku.
Świat Dysku odkryłem przed Westeros, nawet przed Śródziemiem, prawdopodobnie w tym samym okresie, co świat Wiedźmina. Jakże inny wydawał się Dysk, leżący na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie wielkiego żółwia przemierzającego wszechświat. Paradoksalnie. Bo Discworld to nasza Ziemia w krzywym zwierciadle, potraktowana z dużą czułością i doprawiona odrobiną magii.
Gdyby ludzie wiedzieli, kiedy umrą, prawdopodobnie wcale by nie żyli.
Od Świata Dysku się odchodziło i powracało. Miło było znów chodzić po ulicach brudnej i śmierdzącej metropolii Ankh-Morpork, poznawać perypetie magów z Niewidocznego Uniwersytetu, widzieć na patrolu Marchewę, czarownice mieszające w kociołkach, czy pojawiającego się dosłownie na sekundę (za to w niemal każdej powieści) Śmierć, który zawsze mówił wielkimi literami.
NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI. JESTEM TYLKO JA.
Świat Dysku był wyjątkowy. Nikt przedtem i nikt potem nie potrafił stworzyć fantastyki tak piekielnie inteligentnej, że się ją chłonęło, a jednocześnie tak naturalnie zabawnej, że czytelnik potrafił śmiać się w głos.
Kiedy widzę, co życie robi z ludźmi, to Śmierć wcale nie jest taki najgorszy.
Jak wspomina Marcin Zwierzchowski, wielu fanów twórczości Pratchetta mówiło, że fantastyki nie znosi, a Świat Dysku to po prostu fenomenalna literatura. Brytyjczyk miał niebywałą umiejętność żonglowania emocjami. Powinien stać w jednym z zaułków Ankh-Morpork obok człowieka sprzedającego kiełbaski i migającego się od pracy kaprala Nobbsa i prezentować swoje umiejętności. Trzema zdaniami potrafił najpierw wzruszyć, a potem rozśmieszyć.
JAK SIĘ NAZYWA TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ?
– Chyba smutek, panie. A teraz...
JESTEM ZASMUTKOWANY.
Terry Pratchett zbudował sobie tak ogromny pomnik, że jego wierni fani (do których się zaliczam) nadal mogą z niego czerpać. Została mi co najmniej połowa tego, co jeszcze napisał. Wielu z Was zostało prawie wszystko. Warto sięgnąć i spróbować.
A! I przecież wszyscy wiemy, że Terry Pratchett jeszcze długo nie będzie ostatecznie martwy.
Nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na powierzchni rzeczywistości – dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez nią nastawione nie dokończy fermentacji, dopóki plon, jaki zasiał, nie zostanie zebrany.
zdjęcie: http://www.imugr.com
Cytaty pochodzą z:
Terry Pratchett, Mort (tłum. Piotr Cholewa), wydawnictwo Prószyński i s-ka
Terry Pratchett, Kosiarz (tłum. Piotr Cholewa), wydawnictwo Prószyński i s-ka
Żal mi trochę że nie będzie już kogoś tak mądrego. Cieszę się natomiast że jego myśli zostały dobrze zinterpretowane. (mam na myśli twoją interpretacje, poniekąd mnie wzruszyła). Ciesze się również z powodu tego że nawet jeśli człowiek umarł to jego słowa zostają.
OdpowiedzUsuńMiłego :)
Wolna chwila= TersTim :)
Myślę, że nigdy nie będzie martwy :)
OdpowiedzUsuń