• Kultura, głupcze!

    Niepamięć? Zapomnij!


    Niepamięć
    RECENZJA

    Gdybym był bohaterem filmu i – przykładowo – pełniłbym funkcję komandosa, to w życiu nie zgodziłbym się na wykonanie rutynowej misji. Wiadomo jak to jest – te najzwyklejsze komplikują się zawsze. Natomiast te, które już w założeniu mają wpisane niebezpieczeństwo i są zadaniami samobójczymi – te zawsze się udają, a przynajmniej człowiek nie jest negatywnie zaskoczony, że „jak to? Miałem tylko skoczyć do sklepu po chusteczki, a tu wojna nuklearna?”

    Negatywnie zaskoczony został Tom Cruise, który miał polecieć i naprawić drony, a wyszła z tego misja ratowania świata. Pewnie gdyby wiedział od początku, że będzie to tego typu zadanie, poszłoby mu to sprawniej i film zamknąłby się w godzinie. A tak – mamy aż dwie. Szkoda.



    Fabułę filmu Josepha Kosinskiego (twórca "Tronu") łatwo zaspojlerować (choć nie ma w niej nic odkrywczego), więc zarysuję ją tylko nieznacznie. Rok 2077, niezidentyfikowane obiekty zniszczyły Księżyc i znaczną część Ziemi. Ludzie uciekli na Tytan – księżyc Saturna, a na stacji kosmicznej niedaleko Ziemi został tylko Jack Harper, który serwisuje drony oraz jego dziewczyna – Victoria, która chroni go ze stacji i dowodzi operacjami.

    Problem polega na tym, że Jack Harper to stereotypowa postać, która nie wzbudza naszej sympatii i kompletnie niczym się nie wyróżnia spośród innych bohaterów filmowych. Jest przezroczysty jak śmierdzące powietrze - snuje się po ekranie, ale w sumie lepiej jakby go nie było. Scenarzyści nie popisali się również w innej kwestii - ludzkość ma nowoczesne, doskonałe drony, ale nasz Jack oczywiście musi przestać słuchać centrum dowodzenia, samodzielnie sprawdzić, co takiego spadło z nieba i z własnej woli wpakować się w kłopoty. Niesubordynacja i udawanie bohatera – to słaby pomysł na rozkręcanie początku fabuły.

    Nie wymagam od każdego filmu science-fiction dobrze naukowo umotywowanej fabuły, ale wypadałoby nakręcić coś, co wciąga nie tylko samymi obrazkami i co ma zalety inne niż „to science-fiction, a ja lubię ten gatunek, więc to przełknę”. Zdaję sobie sprawę, że to wysokobudżetowe kino akcji, tyle że wpisane w realia sf, ale niestety – jest głupie, płytkie i przewidywalne, a wątek miłosny kuleje jak Najman schodzący z ringu.

    Historia i bohaterowie są właściwie tak samo (albo nawet bardziej!) nie angażujący widza, jak w przypadku „Pamięci absolutnej”. Oglądam ten film i oglądam i wydaje mi się, że mija już trzecia godzina, a tu dopiero pięćdziesiąt parę minut. Dłuży się to niemiłosiernie i irytuje mnie nadmiernym, kiczowatym efekciarstwem. (choć to już bardzo subiektywna kwestia - niektórzy to lubią)


    Nie jestem też fanem Toma Cruise’a – mówię to od razu. Właściwie to go nie znoszę. W "Niepamięci" jest zwyczajnie irytujący, trochę cwaniakowaty, bardzo bohaterski, śliczny jak zawsze. Przez cały film gra jedną miną i nawet w obrazie, którego akcja dzieje się w 2077 roku musi choć na kilka minut pojawić się w ekranie w czapce bejsbolówce. (naprawdę - Tom Cruise bez bejsbolówki w filmie to chyba rzecz niespotykana) Gdybym mógł wybierać, to uśmierciłbym tę postać na samym początku i pozostał przy oglądaniu wyłącznie ładnych obrazków (krajobrazów, kłębiących się chmur, nowoczesnej technologii), które od czasu do czasu się tu pojawiają.

    Zresztą – podobnie słabi są pozostali aktorzy, na czele z Andreą Riseborough – tak przeciętną jak tylko się da, czy Olgą Kurylenko, która znów ma za zadanie ładnie wyglądać i zrobić kilka min. Z tego towarzystwa pozytywnie nie wybija się nawet Morgan Freeman, ani pojawiający się na kilka chwil Nikolaj Coster-Waldau (tak, Jaime Lannister w kosmosie).

    Na plus zaliczam natomiast muzykę zespołu M83, zdjęcia oraz prowadzenie kamery. Trochę mało tych pozytywów, nie sądzicie?

    „Niepamięć” to całkiem dobry tytuł. Po wysiedzeniu tych dwóch godzin najchętniej chciałbym nie pamiętać, na co przeznaczyłem ten czas. Czekam też na pierwszy komentarz pod recenzją, który zacznie się słowami „typowa recenzja kogoś, kto nie zrozumiał filmu!!!!”



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.celebhistory.com

    13 komentarze :

    1. popieram ten film to dno i wodorosty ! miałam ochotę pierwszy raz od nie pamiętam kiedy wyskoczyć z fotela w kinie.

      OdpowiedzUsuń
    2. Ale niska ocena! Od razu mówię, że filmu nie widziałam. Nie jestem fanką takich ''dzieł'' i właśnie tego się spodziewałam - stereotypowej historii i płytkich bohaterów.
      Zdanie: "Jest przezroczysty jak śmierdzące powietrze" - mnie rozwaliło xd

      OdpowiedzUsuń
    3. Anonimowy20/4/13 20:44

      Jesli ktos pisze o glownym bohaterze "Wlasciwie to go nie znosze" to wtedy juz wiem ze obiektywnosc tej recenzji mozna o kant dupy rozbic.W mojej ocenie film ma w sobie spory ladunek jakiegos piekna,nie chce mi sie go definiowac,powiem tylko ze oglodajac wypoczywalem i wielbilem BOGA ,jak przystalo na 41 letniego katola.Pozdrawiam wszystkich.Z BOGIEM!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Recenzja jest z założenia SUBIEKTYWNA, bo to jej autor wyraża swoje zdanie, które jest uwarunkowane jego osobistym gustem, wrażliwością etc. Tak więc, wymaganie od niej obiektywizmu, to jak proszenie lampy, żeby była krową z reklamy milki. Nierealne i głupie.

        Pozdro, poćwicz.

        Usuń
    4. Anonimowy20/4/13 20:55

      Zobaczyłem dzisiaj - i powiem tyle - spędziłem ciekawe dwie godziny. Film może i nie porywa, ale muzyka to już absolutny pozytyw. Ostatni ciekawy film z tego gatunku jaki oglądałem - to było Pandorum. W Oblivion masa efektów specjalnych, natomiast Andrea Riseborough - rola może i nie powala, natomiast to chyba pierwszy rudzielec, który mi sie autentycznie podoba. Jednak coś w tym filmie jest, generalnie nie żałuje czasu spędzonego w kinie, a fanom sci-fi i efektów specjalnych mogę polecić

      OdpowiedzUsuń
    5. Anonimowy21/4/13 18:25

      Jeb..cie się w te zakute łby śmierdzące gady! Wstyd i żal!

      OdpowiedzUsuń
    6. Anonimowy21/4/13 18:58

      ahah, ten jaime lannister mnie dobił, właśnie wyobraziłam sobie jaime'a w jakimś kosmicznym stroju (gdybym siedziałabym na kanapie to bym z niej spadłam)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Anonimowy21/4/13 18:58

        *spadła

        Usuń
      2. Anonimowy22/4/13 11:32

        Albo "gdybym siedziała", albo "jeśli siedziałabym".
        Wybierz sobie.

        Co do filmu - niestety słabizna. Pierwsze skojarzenie: "Battleship" i "Bitwa o Los Angeles". Pierwsza lepsza firma nie wpuszcza chłystka z ulicy do pokoju prezesa, a tutaj statek - matka wpuszcza Cruisa. Dlaczego? Bo jest ładny?

        Nie zarzucajmy "braku obiektywności" w recenzji; każda opinia zawsze jest subiektywna. I bardzo dobrze.

        Usuń
    7. Anonimowy26/4/13 08:29

      Zgadzam się z autorem w 100% - dawno już się tak nie wynudziłem w kinie - kolejny raz stałem sie ofiarą trailera - aktorstwo na poziomie jasełek, dobrze jest popatrzeć na Andreę - ale to filmu nie ratuje - z zakłopotaniem patrzyłem na Freemana - że też dał się tak prowadzić rezyserowi. Pierwszy raz w życiu wyszedłem w czasie seansu za potrzebą - jak wróciłem dowiedziałem się, że nic nie straciłem:) Niepamięć - Niepolecam!!!

      OdpowiedzUsuń
    8. "Niesubordynacja i udawanie bohatera – to słaby pomysł na rozkręcanie początku fabuły."
      Nie widziałem "Niepamięci", więc zdanie dla mnie ma z konieczności zupełnie inny kontekst. "Hut Locker". Chciałbym, żebyś Autorze zastanowił się w jego kontekście, czy taki pogląd jest zupełnie słuszny. Musi chyba nie...

      OdpowiedzUsuń
    9. Człowieku, daruj sobie takie recenzje. Bełkot. Napisz że nie lubisz Toma Cruisa, na jedno wyjdzie.
      "Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa."

      OdpowiedzUsuń
    10. Anonimowy9/8/13 00:24

      „typowa recenzja kogoś, kto nie zrozumiał filmu!!!!” - przezroczysta jak śmierdzące powietrze. Obejrzyj sobie po raz kolejny Alicję w Krainie Czarów i zachwycaj się lemingu!

      OdpowiedzUsuń