• Kultura, głupcze!

    Czarnoksiężnik z krainy Oz: Ponad tęczą


    Czarnoksiężnik z krainy Oz
    RECENZJA

    Z okazji premiery „Oz. Wielki i potężny” warto przypomnieć sobie jeden z najstarszych i najbardziej znanych filmów familijnych na świecie. „Czarnoksiężnik z krainy Oz” powstał jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. W dziedzinie kinematografii to lata świetlne – zmieniły się motywy, sposób konstrukcji fabuły, praca kamery, czy nawet sposób gry aktorskiej. Jak w takim razie w 2013 roku może prezentować się musical fantasy z 1939 roku? 



    Rozmach filmu robi wrażenie i teraz. Oczywiście nie mamy tu kamery dynamicznie latającej nad głowami bohaterów, nie mamy komputerowych efektów specjalnych i barwnych zdjęć, wprowadzających elementy magii, jak choćby w „Życiu Pi”. A jednak „Czarnoksiężnik z krainy Oz” nawet po 74 latach nadal jest uroczy. Klimat tworzy przede wszystkim doskonała scenografia – jest bajecznie, kolorowo, wręcz magicznie – jak widzimy, nie potrzeba najnowszej technologii, aby osiągnąć taki efekt. 

    „Czarnoksiężnik z krainy Oz” to swego rodzaju galeria postaci osobliwych – bo do podróży Dorotki przyłącza się ożywiony strach na wróble, który nie ma rozumu, zardzewiały, ocynkowany człowiek bez serca i tchórzliwy lew. Wszyscy oni z uporem dążą do tego, aby odzyskać to, co wcześniej utracili, wspierają się w trudnych chwilach, troszczą i wierzą w siebie nawzajem.

    Film niesie ze sobą piękne przesłanie, że każdy zasługuje na uwagę, każdemu czegoś brakuje, każdy może podążać za swoimi marzeniami. Mam wrażenie, że dziś wiele animacji nie jest aż tak rozbudowanych i niosących tak duży ładunek emocjonalny i morał. Choć przesłanie w końcówce jest trochę zbyt mocno zaakcentowane, ale cóż – takie prawa przedwojennej kinematografii!


    Inna sprawa, czy najmłodszym do gustu przypadnie ta stara formuła. Stara, choć wcale nie archaiczna! Film działa na wyobraźnię, nadal wciąga i choć widać kilka przestarzałych motywów, czy efektów, to jednak nadal ogląda się go bardzo dobrze. Pomyślcie, jak rewolucyjny na tamte czasy musiał być to obraz, skoro po 74 latach, w erze filmów 3D i komputerowych animacji nadal potrafi zaciekawić. Widać również wpływ „Czarnoksiężnika” na współczesne filmy – jest w nim tak wiele motywów, które dostrzec możemy w najnowszych dziełach, a niezliczona ilość coverów piosenki „Somewhere over the rainbow” tylko to potwierdza.

    Niezwykle urocza i przejmująca się swoją rolą jest Judy Garland (przy okazji zobaczyć możemy, jak zmieniło się aktorstwo na przestrzeni lat – dziś tego typu kreacja mogłaby być uznana za przerysowaną, wtedy – pasowała doskonale). Doskonale sprawdzają się również towarzysze jej podróży – Ray Bolger, Jack Haley czy Bert Lahr.

    Mimo wszystko, trudno pisać o filmie takim jak „Czarnoksiężnik z krainy Oz”. Nagromadzenie gatunków filmowych, motywów, cała tradycja i pokolenia ludzi, jakie wychowały się na tym filmie sprawiają, że prawdziwym wyzwaniem jest opisanie go, choć przecież został zanalizowany już w każdy możliwy sposób, klatka po klatce, sekunda po sekundzie. Wszystkie te analizy jednak nie wyjaśnią jednego – jak „Czarnoksiężnik” nadal potrafi wciągnąć w swój świat?



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.thefilmstage.com

    3 komentarze :

    1. Świetny film. Niedawno sobie przypominałem. Garland jest tu znakomita, a jej śpiew to istna perełka. Przyjemne, familijne kino, które się nie starzeje - a to największa oznaka arcydzieła.

      Pozdrawiam

      OdpowiedzUsuń
    2. Też jakiś czas temu widziałam "Czarnoksiężnika z Oz". Uroczy film do którego co jakiś czas się wraca. Kiedyś kręcono filmy z myślą o odbiorcy, a nie o liczbie jaką się na nim zarobi.

      OdpowiedzUsuń
    3. Ten film wciąga w swój świat nie tylko fanów kina familijnego, ale i "przyjaciół Dorotki". Niebawem o tym kinie u nas na blogu. Może się spodoba :)

      OdpowiedzUsuń