• Kultura, głupcze!

    Mów mi "mistrzu"!


    Rzeź
    RECENZJA

    Roman Polański powraca. Po ciepło przyjętym thrillerze z gęstym klimatem, opowiadającym o premierze Wielkiej Brytanii serwuje nam... komedię. Jakby na przekór wszystkim oczekiwaniom – krótką, z czwórką aktorów, której akcja dzieje się w jednym pomieszczeniu.

    Do ilu grup społecznych należymy? Ile różnych ról odgrywamy w ciągu dnia? Narzuconych i dobrowolnych? Sami wybieramy, czy będziemy mogli być określeni mianem „męża”, „żony”, „rodzica”, „adwokata”, czy „sprzedawcy sprzętu AGD”. Natomiast nie możemy wybrać, czy będziemy kobietą czy mężczyzną (chociaż w tych czasach i tego nie można być pewnym) oraz tego, jakie cechy i geny przekażą nam rodzice. Swoje cechy, zalety, wady dostosowujemy do otoczenia, zachowujemy się różnie w różnym towarzystwie. Gdzieś można więcej, gdzieś można mniej. Zachowanie uznane za normalne w jednej grupie może zostać  źle odebrane w innej.



    Zdarzają się jednak sytuacje, które powodują konflikt ról – kogo popierać, co powiedzieć, żeby dobrze wypaść. Zmieniamy maski próbując dostosować się do sytuacji, tracimy u jednych ludzi, zyskujemy u drugich.

    Właśnie o takiej sytuacji opowiada najnowszy film Polańskiego. Rodzice dwóch chłopców między którymi doszło do bójki spotykają się, aby sporządzić porozumienie, załagodzić sytuację. Gdy wydaje się, że po kilku minutach wszystko będzie załatwione pada pytanie, które powoduje przedłużenie się rozmowy, w której role zmieniają się wraz z kolejnymi wypowiedzianymi słowami. Do tego dochodzą spory o koncepcje wychowywania dzieci, model rodziny, a nawet równouprawnienie. Mnóstwo problemów społecznych w filmie trwającym niewiele ponad godzinę?

    Polański krytykuje, pozwala na ścieranie się ze sobą dwóch przeciwstawnych postaw. Początkowo założone maski „chłodnej uprzejmości” przy spisywaniu porozumienia zmieniają się wielokrotnie. Państwo Cowanowie, których syn zawinił okopują się coraz głębiej i próbują odpierać, początkowo delikatne ataki matki skrzywdzonego dziecka. Dochodzi do poważnego zaognienia sytuacji, po czym ktoś łagodzi sprawy, jednak tylko na moment. Polański wytyka uzależnienie od telefonu komórkowego, który może stać się dla kogoś całym życiem, krytykuje przywiązanie do jednej postawy i niesłuchanie argumentów drugiej strony. Z czasem nie mamy już do czynienia tylko i wyłącznie z konfliktem pomiędzy dwoma małżeństwami – to pomiędzy małżonkami rodzą się kolejne spory. W pewnym momencie wydaje się, że spór przebiega według linii podziału na płcie, a na końcu i tak każdy dba tylko o swój prywatny interes. 

    Film nie byłby tak doskonały, gdyby nie czwórka aktorów, których obserwujemy. Wydaje mi się, jakby między Jodie Foster, Kate Winslet, Christophem Waltzem i Johnem C. Reilley’em wywiązała się rywalizacja o to, kto najlepiej wypadnie na ekranie – każdy z osobna przyciąga wzrok i uwagę i doprawdy w wielu momentach trudno skupić się na jednej postaci. Prezentują bardzo wysoki i co najważniejsze – równy poziom.


     Doskonałe i błyskotliwe dialogi są znakomicie odtworzone przez aktorów, co sprawia, że film jest dynamiczny, wciąga i – co najważniejsze – w żadnym momencie nie jest przedłużony. Widać, że Polański nie bał się nakręcić filmu, który trwa niewiele ponad godzinę, nie wydłużał sztucznie scen, ściśle skupił się na zaadaptowaniu sztuki Yasmin Rezy.

    Polański po raz kolejny potwierdza, że nadal potrafi robić dobre, wciągające kino. „Rzeź” jest dowcipna, autentycznie śmieszna, ale i ma drugie tło – społeczny dramat z dość krytyczną analizą ludzkich motywacji i postaw. Dobrze prowadzona kamera i świetne zdjęcia Pawła Edelmana sprawiają, że godzina seansu mija niespostrzeżenie. „Rzeź” to film kompletny, do którego nie można nic dodać, ani nic ująć. Mało tworzy się teraz tego typu obrazów, tym bardziej warto go obejrzeć.



    zdjęcia: http://www.filmweb.pl

    2 komentarze :

    1. No, a do kiedy grają? nie chce mi się sprawdzac, a ty na pewno wiesz;)

      OdpowiedzUsuń