Birdy - Birdy
RECENZJA
Nie przepadam za programami typu „talent show” zaimportowanymi z zagranicy, których w Polsce namnożyło się niesamowicie. Nagle połowa Polski potrafi śpiewać, grać, tańczyć, wykonywać powietrzne ewolucje i jeść na czas. To w pewnym stopniu pogoń za karierą, ale karierę nie zawsze robią nawet zwycięzcy tych programów.
Jasmine van der Bogaerde (występująca pod pseudonimem Birdy) ma szesnaście lat, a w wieku lat dwunastu wygrała program Open Mic UK. Przez ten czas popracowała, wydała trzy single, a wreszcie również długogrającą płytę. Karierę rozpoczyna więc dość wcześnie, co więcej – bardzo obiecująco, bo piosenki zawarte na Birdy są naprawdę całkiem dobre.
Powiem od razu – nie spodziewajcie się rewolucji. Na albumie znajdziemy jedenaście piosenek, z czego tylko jedna jest w całości napisana przez Jasmine, reszta to covery popularnych (bardziej lub mniej) utworów.
Poza piosenkami, które znamy z singli, a więc Skinny Love (cover Bon Iver), Shelter (The xx), People Help the People (Cherry Ghost) i – najnowszej – 1901 (Phoenix) znajdziemy jeszcze covery The Naked and Famous (Young Blood) czy Jamesa Taylora (Fire and Rain).
Jasmine van der Bogaerde (występująca pod pseudonimem Birdy) ma szesnaście lat, a w wieku lat dwunastu wygrała program Open Mic UK. Przez ten czas popracowała, wydała trzy single, a wreszcie również długogrającą płytę. Karierę rozpoczyna więc dość wcześnie, co więcej – bardzo obiecująco, bo piosenki zawarte na Birdy są naprawdę całkiem dobre.
Powiem od razu – nie spodziewajcie się rewolucji. Na albumie znajdziemy jedenaście piosenek, z czego tylko jedna jest w całości napisana przez Jasmine, reszta to covery popularnych (bardziej lub mniej) utworów.
Poza piosenkami, które znamy z singli, a więc Skinny Love (cover Bon Iver), Shelter (The xx), People Help the People (Cherry Ghost) i – najnowszej – 1901 (Phoenix) znajdziemy jeszcze covery The Naked and Famous (Young Blood) czy Jamesa Taylora (Fire and Rain).
Przyznać trzeba, że album Birdy różnorodnością nie powala. Większość piosenek jest zaaranżowana na fortepian, a – rzecz jasna – główną rolę odgrywa tu głos samej Jasmine. Odpowiednio delikatny, odpowiednio smutny. Każdy utwór brzmi bardzo podobnie, więc albo kupimy całą konwencję albumu „na smutno” (dużo bardziej prawdopodobne) lub nie (mało prawdopodobne).
Niecałe czterdzieści minut mija szybko, Birdy nie przynudza, jedynym zarzutem, jaki można postawić jest mała różnorodność utworów, ale płyta trwa na tyle krótko, że znudzić nie zdąży. Polecam, z pewnością warto posłuchać, bo Jasmine dysponuje naprawdę dobrym głosem. Będę śledził dalszą jej karierę – zobaczymy, czy kolejnymi albumami będzie potrafiła potwierdzić, że jest już dojrzałą artystką, a nagranie dobrej płyty z coverami było tylko początkiem dobrze zapowiadającej się kariery.
Niecałe czterdzieści minut mija szybko, Birdy nie przynudza, jedynym zarzutem, jaki można postawić jest mała różnorodność utworów, ale płyta trwa na tyle krótko, że znudzić nie zdąży. Polecam, z pewnością warto posłuchać, bo Jasmine dysponuje naprawdę dobrym głosem. Będę śledził dalszą jej karierę – zobaczymy, czy kolejnymi albumami będzie potrafiła potwierdzić, że jest już dojrzałą artystką, a nagranie dobrej płyty z coverami było tylko początkiem dobrze zapowiadającej się kariery.
zdjęcia: http://www.nme.com , http://www.thesun.co.uk
0 komentarze :
Prześlij komentarz