Four Lions
RECENZJA
Brytyjczycy to mają poczucie humoru. W 2005 roku pięćdziesiąt dwie osoby zginęły w eksplozjach w metrze i miejskim autobusie. Zamach został przeprowadzony przez nieznaną wcześniej Tajną Grupę Dżihadu Al-Kaidy w Europie. Pięć lat po tych wydarzeniach Brytyjczycy kręcą film, który nie odwołuje się bezpośrednio do londyńskich zamachów, ale porusza właśnie temat radykałów muzułmańskich, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii i mogą być potencjalnymi terrorystami.
Gdyby tego było mało, „Four Lions” (bo taki tytuł nosi wspomniany film), to w dużym stopniu komedia. Choć najlepiej pasowałoby do niego określenie „komediodramat”, to jednak zabawnych i bardzo absurdalnych sytuacji jest w nim mnóstwo. Film opowiada o grupie młodych islamistów, mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy postanawiają rozpocząć dżihad na własną rękę przeciwko imperialistycznemu Zachodowi. Problem w tym, że ta mała grupka nie grzeszy inteligencją, co wywołuje naprawdę komiczne sytuacje. Płomienne przemowy nagrywane telefonami komórkowymi, w których widzimy miniaturki kałasznikowów, czy rapowanie o dżihadzie wzbudzają śmiech, podobnie jak sytuacje, które spotykają radykałów, jak i po prostu ich oczywista głupota i nieumiejętność racjonalnego myślenia.
Islamiści chcą przeprowadzić samobójczy zamach podczas maratonu, który odbywać się ma w środku miasta i przyciągnąć wielu widzów. Jesteśmy świadkami ich przygotowań, rosnącego zapału, w końcu także wątpliwości. Choć tematyka jest poważna, to co chwilę napięcie rozładowywane jest przez absurdalne i śmieszne sytuacje, w jakie pakują się przyszli zamachowcy.
Gdyby tego było mało, „Four Lions” (bo taki tytuł nosi wspomniany film), to w dużym stopniu komedia. Choć najlepiej pasowałoby do niego określenie „komediodramat”, to jednak zabawnych i bardzo absurdalnych sytuacji jest w nim mnóstwo. Film opowiada o grupie młodych islamistów, mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy postanawiają rozpocząć dżihad na własną rękę przeciwko imperialistycznemu Zachodowi. Problem w tym, że ta mała grupka nie grzeszy inteligencją, co wywołuje naprawdę komiczne sytuacje. Płomienne przemowy nagrywane telefonami komórkowymi, w których widzimy miniaturki kałasznikowów, czy rapowanie o dżihadzie wzbudzają śmiech, podobnie jak sytuacje, które spotykają radykałów, jak i po prostu ich oczywista głupota i nieumiejętność racjonalnego myślenia.
Islamiści chcą przeprowadzić samobójczy zamach podczas maratonu, który odbywać się ma w środku miasta i przyciągnąć wielu widzów. Jesteśmy świadkami ich przygotowań, rosnącego zapału, w końcu także wątpliwości. Choć tematyka jest poważna, to co chwilę napięcie rozładowywane jest przez absurdalne i śmieszne sytuacje, w jakie pakują się przyszli zamachowcy.

Pod fasadą komedii skrywa się jednak dużo bardziej dramatyczna i niepokojąca prawda. Nie wiemy, czy ci mężczyźni, których nieporadne działania oglądamy na ekranie rzeczywiście mają zamiar zamordować jak największą liczbę osób – „niewiernych”, czy to tylko niewinna zabawa. Widzimy, jak udaje im się zebrać broń, ładunki wybuchowe, ale jednocześnie zastanawiamy się, czy będą potrafili przeprowadzić zamach.
Oglądając „Four Lions” możemy zastanawiać się, ilu tak naprawdę radykalnych islamistów mieszka w Europie i ma podobne zamiary do pokazywanej na ekranie grupy. Nie jest to historia z gatunku science-fiction, to opowieść, która – mimo swojego czarnego humoru – jest przerażająco prawdziwa i prawdopodobna. XXI wiek zaczął się od wielkiego ataku terrorystycznego, a powtarzające się w różnych miejscach ataki grup, czy jednostek sprawiają, iż całe społeczeństwa mogą czuć się zagrożone.
„Four Lions” ogląda się bardzo dobrze, film się nie nudzi, aktorzy w swoich rolach są bardzo przekonujący. Poza tym, jak już wspomniałem – ten film bawi. Rewelacyjnie napisane dialogi wygłaszane przez aktorów nie pozwalają nam się oderwać od ekranu. Choć film jest niskobudżetowy, to nie widać, żeby czegoś znaczącego mu brakowało, przeciwnie – ma to swój urok. Bardzo dobry scenariusz, dobra realizacja, technicznie również nie można zbyt wiele zarzucić.
Niewątpliwą zaletą filmu jest inny, niż we wszystkich innych obrazach sposób ukazania terrorystów – tutaj nie są oni zapatrzonymi w Allaha świetnie wyszkolonymi żołnierzami, którzy gotowi są poświęcić życie w imię wyższych celów. Reżyser filmu – Christopher Morris, dla którego jest to dopiero drugi pełnometrażowy film, pokazuje terrorystów fajtłapowatych, głupich i infantylnych. Jednocześnie, choć mamy świadomość ich przerażających celów, to czujemy do nich sympatię.
„Four Lions” to sto minut dobrej zabawy. Choć nie jest to bezsprzeczne arcydzieło, to film na pewno godny uwagi. Bardzo relaksujący, śmieszny, ale i przemycający poważną historię. Kreacje aktorskie na naprawdę dobrym poziomie i rewelacyjne, dowcipne dialogi stanowią powód, dla którego warto film obejrzeć. Bo dlaczego niepokoju nie pokonać śmiechem?
„Four Lions” to sto minut dobrej zabawy. Choć nie jest to bezsprzeczne arcydzieło, to film na pewno godny uwagi. Bardzo relaksujący, śmieszny, ale i przemycający poważną historię. Kreacje aktorskie na naprawdę dobrym poziomie i rewelacyjne, dowcipne dialogi stanowią powód, dla którego warto film obejrzeć. Bo dlaczego niepokoju nie pokonać śmiechem?
zdjęcia: http://www.filmweb.pl , http://www.collider.com , http://www.huffingtonpost.com
0 komentarze :
Prześlij komentarz