Pomyślałem jakiś czas temu „jak to dobrze, że Wasp wpadła na pomysł opisywania tego, co oglądało się w dzieciństwie!” Tyle można sobie przypomnieć, dać się ponieść nostalgii, tak pozytywnie się zaskoczyć! Niestety – ma to też swoje ciemne strony. Kilka odcinków cierpienia. Kilka odcinków katorgi. Kilka odcinków Power Rangers.
Nie oszukujmy się – Power Rangers oglądał każdy. Każdy na podwórku robił fikołki i myślał, że wygląda jak super zwinny wojownik z serialu. Powszechne były kłótnie o to, kto będzie Czerwonym/Zielonym/Białym. (Wasp była zawsze żółta!) Wypieranie się tego nie ma sensu.
O czym jest serial, wie każdy. Piątka nastolatków, zostaje wybrana przez Zordona, aby bronić świata przed międzygalaktyczną czarownicą Ritą chcącą zniszczyć Ziemię. I w zasadzie to tyle. Są kitowcy, jest robot Alfa powtarzający „ajajaj!”. Wojownicy „w cywilu” również mają swoich prześladowców – Mięśniaka i Czachę. Pierwszy jest gruby i głupi. Drugi... głupi i wkurzająco się śmieje.
Serial jest poprawny politycznie, ale i ułatwia myślenie stereotypami. Jest w drużynie Power Rangers Azjatka (oczywiście w żółtym kombinezonie) i murzyn (rzecz jasna czarny kombinezon). Jest też nerd, który pokazuje, że nawet człowiek w okularach może osiągnąć coś poza byciem niezdarnym kujonem. (!)
Niezbędnym elementem tego typu seriali jest humor. Tutaj gagi polegają tylko i wyłącznie na robieniu głupich min przez Czachę i jego denerwującym śmiechu. Są też sytuacje, w których Mięśniak się przewraca albo spadają mu spodnie. Kupa śmiechu.
Power Rangers nie jest jednak serialem pozbawionym przesłania, tak ważnym dla rozwoju dzieci w wieku przedszkolnym. Dowiadujemy się tutaj, że w pojedynkę nie jesteśmy w stanie nic osiągnąć. Zależność bohaterów od siebie nawzajem, ich kryształów mocy i diono-robotów wyklucza jakikolwiek indywidualizm. Jedynie połączeni w Megazordzie byli w stanie przeciwstawić się niszczycielskim siłom Rity.
Oglądając Power Rangers odczuwałem narastającą irytację. Wszystko jest tu strasznie kiczowate („bojowe” machanie rękami, Rita, która zawsze krzyczy „aaaa!” albo „hahaaa!”) , tragiczne aktorsko i pognębione koszmarnymi efektami. Wydaje mi się, że widząc po wielu latach kreskówkę, którą oglądaliśmy w dzieciństwie, jesteśmy w stanie więcej przyjąć i zrozumieć. Natomiast aktorski serial dla nastolatków to już dawka sztuczności i poprawności nie do zniesienia.
zdjęcie: http://www.insidepulse.com
Idealnie opisane. Wspomnienie jest, ale przypominając sobie jakość odcinków (lub oglądając je - pełen podziw dla zapaleńców) pojawia się pytanie: "to tak mnie zachwycało?". Bohaterowie nie są widocznie tak silni, jak by się wydawało - nie oparli się próbie czasu.
OdpowiedzUsuńFakt, to było skrajnie kiczowate i pozbawione jakości. Ale jeśli wówczas alternatywą w niedzielny poranek był Koncert Życzeń (TVP2) i Anioł Pański (TVP1) to Power Rangers wymiatali. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhaha, no tak - celna uwaga :D
Usuń