Z bardzo ciepłym przyjęciem spotkał się pierwszy odcinek kurtularnego weekendu z Future Shorts, w którym co tydzień, na miłe i dziwne rozpoczęcie weekendu proponuję Wam trzy krótkometrażowe filmy.
Swoje zadowolenie wyrażaliście głównie w prywatnych rozmowach, a nie komentarzach pod wpisem lub na facebookowym fanpage'u, ale najważniejsze jest, że filmy Wam się podobały i niecierpliwie czekacie na kolejne. (niektórzy nawet bardzo)
Gdybym miał podliczyć głosy, to za najlepszy film uznaliście I Love Death przedstawiający rutynę życia w dość zabawny, ale i jednocześnie niepokojący sposób. Waszą uwagę zwrócił także film, który zamieściłem w ramach "bonusu", czyli z okazji pierwszego odcinka Future Shorts - Don't Hug Me, I'm Scared. (każdy przyznał, że był bardzo dziwny) Pozostałe dwa, a więc The Black Hole i Subsidized Fate również Wam się podobały. Cieszę się, że udało mi się tak wybrać filmy, żeby Was zachęcić, a nie zniechęcić. :-)
Po raz drugi rozpoczynamy więc kurtularny weekend. Dzisiejszy "festiwal filmów krótkometrażowych" potrwa niewiele ponad dziewięć minut, a różnorodność stylistyczna będzie naprawdę duża. Zaczynamy od przykładu, który pokazuje, jak ciekawy teledysk można nakręcić. Po nim, dla oddechu i jeszcze większych wrażeń duchowych przyjrzymy się temu w jak pięknym świecie żyjemy, a na koniec obejrzymy króciutką... współczesną wersję mitu o Syzyfie? ;-) Zapraszam!
Who's gonna save my soul, reżyseria: Chris Milk, muzyka: Gnarls Barkley, USA, 2008
What Light, reżyseria: Sarah Wicken, Wielka Brytania, 2009
The Big Push, reżyseria: Ian Fenton, Wielka Brytania, 2007
Zapraszam do dzielenia się wrażeniami w komentarzach i na fanpage'u na facebooku. Który z dzisiejszej trójki był najlepszy? Już za tydzień kolejne trzy szorty. Zapraszam!
Wszystkie prawa - Future Shorts.
0 komentarze :
Prześlij komentarz