„Gra tajemnic” to film „na bogato”. Mortel Tyldum prowadzi narrację w trzech ramach czasowych, a jego obraz porusza motywy wojny, nieprzystosowania jednostki, mrówczej pracy, geniuszu i homoseksualizmu. Żonglowanie tematami jest sprawnie przeprowadzone, a zazębiające się w kluczowych momentach wątki sprawiają, że historię Alana Turinga ogląda się jeszcze ciekawiej. Świetnie wyważona dramaturgia, przełamywana w pewnych momentach humorem, znajduje swój finał na dwóch przeciwstawnych płaszczyznach w końcówce filmu. Genialny matematyk świętuje triumf i upada.
Poza dobrą realizacją techniczną, główną zaletą „Gry tajemnic” jest przede wszystkim gra aktorska. Benedict Cumberbatch do roli wybrany został idealnie i widać, że dobrze czuje się w skórze Alana Turinga. (aktorzy z "Foxcatchera" mogliby się uczyć) Drugi plan stara się nie odstawać za bardzo od fenomenalnego Benedicta i całkiem nieźle mu się to udaje. Mogą irytować trochę wątki melodramatyczne, ale nie psują one ostatecznego efektu.
zdjęcie: http://www/openlettersmonthly.com
Podobał mi się ten film, ale uważam że powinien być lepszy. To chyba kwestia scenariusza, trochę za mało było Turinga w filmie o nim (właśnie bo czy to był na pewno film o nim czy o nim i Enigmie?).
OdpowiedzUsuń