Skubas - Brzask
RECENZJA
Na koncercie Skubasa na Przystanku Woodstock zdziwiłem się (w pozytywnym sensie), że delikatne i melancholijne utwory z jego debiutu brzmią tak ostro i rockowo, porywając publiczność. Będąc fanem Wilczegołyka nie spodziewałem się chyba tyle energii na scenie i w dźwiękach.
Dlatego nie zdziwiło mnie, że od pierwszych dźwięków Brzasku jest ostrzej i bardziej dynamicznie, niż na debiucie. Od narastającej gitary w Diable, przez pędzącą perkusję w Placu Zbawiciela, czy nawet szybszą końcówkę Kołysanki, będącej przecież emocjonalną balladą.
To oczywiste, że w przypadku drugiej płyty artysty, muszą pojawić się porównania z jego debiutem. Brzask jest, w odróżnieniu od Wilczegołyka, całkowicie po polsku. Moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę, choć jestem wielkim fanem Rain Down. Wiem po sobie, że słuchając muzyki po angielsku nie przywiązuję tak dużej uwagi do tekstu, a w polskie słowa jednak zostają w głowie.
Nie tylko okładki są do siebie podobne, również nastrój i melancholia w brzmieniu. Skubas trwa przy swoim wizerunku, jednocześnie dynamicznie go rozwijając i pokazując nowe możliwości. Wciąż jego utwory są emocjonalne, ale czuć różnicę ciężaru między taką Kołysanką napisaną dla nienarodzonego wówczas syna, a Wyspą nonsensu, która jest znacznie lżejsza w sferze lirycznej i żwawsza muzycznie, znakomicie nadająca się do spacerów po mieście.
W sferze dźwiękowej wciąż dominuje gitara akustyczna, ale wyróżnić należy Marcina Gańko, którego saksofon wchodzi w idealnych momentach, nadając dodatkowej dynamiki muzyce i ubogacając ją.
Brzask jest również dużo bardziej spójny, niż Wilczełyko. I choć Nie mam dla ciebie miłości wyróżnia się singlową przebojowością, to wszystkie utwory na drugiej płycie Skubasa stanowią zamkniętą całość i kompozycję uporządkowaną od początku do końca.
Na polskiej scenie muzycznej jest niewielu artystów tak wrażliwych, potrafiących swoje emocje przekazać tak klarownie, inteligentnie, z drugim, trzecim dnem, podpartym metaforą. Dlatego korzystajcie. Tym bardziej, że to znakomita płyta na jesień, doskonale współgrająca z powiewającym wiatrem i spadającymi na ziemię pożółkłymi liśćmi.
zdjęcia: http://www.news.o.pl , http://www.t-mobile-music.pl
0 komentarze :
Prześlij komentarz