Jeden dzień
RECENZJA
Widziałem ostatnio krótki filmik, w którym młodzi ludzie byli pytani, czy możliwa jest przyjaźń damsko-męska. Mężczyźni reagowali dość szybkim i zdecydowanym „nie”, natomiast kobiety, pięknie się uśmiechając twierdziły, że „tak, to jest możliwe!”. W ich przypadku potrzebne było drugie pytanie – „jak im się wydaje – czy ten przyjaciel nie czuje do nich czegoś więcej?”. Jaka była reakcja? Zakłopotany uśmiech i nerwowe odejście od pytającego albo przyznanie mu racji.
Podobne trudności ze stworzeniem zwykłej przyjaźni są treścią filmu „Jeden dzień” – ekranizacji świetnie sprzedającej się powieści Davida Nichollsa, która z pewnością zagości pod niejedną choinką z okazji zbliżających się świąt. To opowieść o skomplikowanych, "przyjacielskich" relacjach między kobietą i mężczyzną, o niedopowiedzeniach, różnych oczekiwaniach, różnych osobowościach, które jednak z każdym dniem (choć bardziej właściwe byłoby tu słowo „rokiem”) w pewien sposób się przyciągały.
Poznają się w nocy po zakończeniu studiów. Ona – Emma, niezbyt majętna, ułożona, nieśmiała, spokojna dziewczyna i on – Dexter, bogaty, z roszczeniową postawą wobec świata, szalony imprezowicz i podrywacz. Mało atrakcyjna Emma i przystojniak Dexter – z pozoru trudno o mniej dobraną parę, ale nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Po kilku komplikacjach, które wynikły podczas pierwszego spotkania młodzi bohaterowie wpadają na pomysł spotykania się co roku, 15. lipca przez kolejne dwadzieścia lat.
Tak, jak różne są osobowości, tak różne były ich losy kilka lat po studiach – Emma, zagubiona, pragnąca ułożyć sobie życie, pracuje w małym meksykańskim barze, natomiast Dexter robi to, co potrafi najlepiej – szaleje, imprezuje, mieszka w Paryżu i podrywa kolejne dziewczyny. Zgodnie z obietnicą, spotykają się 15. lipca każdego kolejnego roku – obojętnie, czy są akurat w związkach, czy są samotni, bardziej, czy mniej zajęci – ten dzień przeznaczony jest dla nich. Spotykają się więc, rozmawiają, wymieniają doświadczeniami i opowiadają, jak mija im życie. I za każdym razem, gdy dochodzi do poważniejszej rozmowy i wydaje nam się, że już za moment Emma powie Dexterowi, że nie jest dla niej tylko przyjacielem, ten mówi coś, co psuje ten szczególny moment i powstrzymuje nieśmiałą dziewczynę.
Interesująco robi się z kolejnymi minutami filmu, a co za tym idzie – latami znajomości Emmy i Dextera. Widzimy, jak postaci ewoluują, tak wewnętrznie, jak i fizycznie – zmieniają się stroje, moda, ale zmienia się również sfera psychiczna bohaterów. Emma staje się coraz piękniejsza (trzeba przyznać, że na ślubie znajomych, w niebieskiej sukience wygląda świetnie), ale i bardziej pewna siebie, podejmuje pracę jako nauczycielka, radzi sobie coraz lepiej, natomiast Dexter zaczyna się gubić, psuć relacje z innymi, tracić kolejne zajmowane przez niego stanowiska, staje się niepewny siebie, swoich możliwości i – przede wszystkim – uczuć.
Podobne trudności ze stworzeniem zwykłej przyjaźni są treścią filmu „Jeden dzień” – ekranizacji świetnie sprzedającej się powieści Davida Nichollsa, która z pewnością zagości pod niejedną choinką z okazji zbliżających się świąt. To opowieść o skomplikowanych, "przyjacielskich" relacjach między kobietą i mężczyzną, o niedopowiedzeniach, różnych oczekiwaniach, różnych osobowościach, które jednak z każdym dniem (choć bardziej właściwe byłoby tu słowo „rokiem”) w pewien sposób się przyciągały.
Poznają się w nocy po zakończeniu studiów. Ona – Emma, niezbyt majętna, ułożona, nieśmiała, spokojna dziewczyna i on – Dexter, bogaty, z roszczeniową postawą wobec świata, szalony imprezowicz i podrywacz. Mało atrakcyjna Emma i przystojniak Dexter – z pozoru trudno o mniej dobraną parę, ale nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Po kilku komplikacjach, które wynikły podczas pierwszego spotkania młodzi bohaterowie wpadają na pomysł spotykania się co roku, 15. lipca przez kolejne dwadzieścia lat.
Tak, jak różne są osobowości, tak różne były ich losy kilka lat po studiach – Emma, zagubiona, pragnąca ułożyć sobie życie, pracuje w małym meksykańskim barze, natomiast Dexter robi to, co potrafi najlepiej – szaleje, imprezuje, mieszka w Paryżu i podrywa kolejne dziewczyny. Zgodnie z obietnicą, spotykają się 15. lipca każdego kolejnego roku – obojętnie, czy są akurat w związkach, czy są samotni, bardziej, czy mniej zajęci – ten dzień przeznaczony jest dla nich. Spotykają się więc, rozmawiają, wymieniają doświadczeniami i opowiadają, jak mija im życie. I za każdym razem, gdy dochodzi do poważniejszej rozmowy i wydaje nam się, że już za moment Emma powie Dexterowi, że nie jest dla niej tylko przyjacielem, ten mówi coś, co psuje ten szczególny moment i powstrzymuje nieśmiałą dziewczynę.
Interesująco robi się z kolejnymi minutami filmu, a co za tym idzie – latami znajomości Emmy i Dextera. Widzimy, jak postaci ewoluują, tak wewnętrznie, jak i fizycznie – zmieniają się stroje, moda, ale zmienia się również sfera psychiczna bohaterów. Emma staje się coraz piękniejsza (trzeba przyznać, że na ślubie znajomych, w niebieskiej sukience wygląda świetnie), ale i bardziej pewna siebie, podejmuje pracę jako nauczycielka, radzi sobie coraz lepiej, natomiast Dexter zaczyna się gubić, psuć relacje z innymi, tracić kolejne zajmowane przez niego stanowiska, staje się niepewny siebie, swoich możliwości i – przede wszystkim – uczuć.
Historia prowadzona jest sprawnie, bez zbędnych dłużyzn, kolejne lata znajomości głównych bohaterów mijają, ale dzięki temu, że zmieniają się oni oraz świat wokół nich, widz nie nudzi się ani przez chwilę. I choć film jest dość przewidywalny, to ogląda się go z dużą przyjemnością, darząc sympatią parę bohaterów.
Duża w tym zasługa aktorów wcielających się w główne role – Anne Hathaway sprawdza się zarówno, jako nieśmiała dziewczyna w okularach, która dopiero co skończyła studia, jak i coraz bardziej pewna siebie, dorosła już kobieta, świadoma swej urody. Rozwój postaci Dextera, w którego wciela się Jim Strugges jest odwrotnie proporcjonalny – z imprezowicza przeistacza się w coraz bardziej zagubionego w świecie mężczyznę i również w swojej roli wypada bardzo przekonująco.
Duże brawa należą się scenografom i osobom odpowiedzialnym za przygotowanie kostiumów. W pewnym sensie można ten film potraktować, jako obraz ukazujący, jak na przestrzeni lat – od późnych lat osiemdziesiątych, po 2011 rok zmieniała się moda i styl ubierania się. Wszystko wygląda tu bardzo dobrze i – co najważniejsze – prawdziwie. Okraszone jest to bardzo dobrą muzyką Rachel Portman, która przygotowywała również ścieżkę dźwiękową do znanej i lubianej „Czekolady” z Johnnym Deppem i Juliette Binoche w rolach głównych.
"Jeden dzień" Lone Scherfig to udany film. Potrafiący rozbawić, ale i wzruszyć. Opowiada dość prostą i przewidywalną historię, ale w sposób, który sprawia, iż nie można oderwać się od ekranu oraz nie wyczuwa się fałszu ani w opowiadanej historii ani w zachowaniach głównych bohaterów. Jeśli chcemy obejrzeć film przesycony emocjami, uczuciami i nutką humoru, to "Jeden dzień" jest doskonałym wyborem!
Duże brawa należą się scenografom i osobom odpowiedzialnym za przygotowanie kostiumów. W pewnym sensie można ten film potraktować, jako obraz ukazujący, jak na przestrzeni lat – od późnych lat osiemdziesiątych, po 2011 rok zmieniała się moda i styl ubierania się. Wszystko wygląda tu bardzo dobrze i – co najważniejsze – prawdziwie. Okraszone jest to bardzo dobrą muzyką Rachel Portman, która przygotowywała również ścieżkę dźwiękową do znanej i lubianej „Czekolady” z Johnnym Deppem i Juliette Binoche w rolach głównych.
"Jeden dzień" Lone Scherfig to udany film. Potrafiący rozbawić, ale i wzruszyć. Opowiada dość prostą i przewidywalną historię, ale w sposób, który sprawia, iż nie można oderwać się od ekranu oraz nie wyczuwa się fałszu ani w opowiadanej historii ani w zachowaniach głównych bohaterów. Jeśli chcemy obejrzeć film przesycony emocjami, uczuciami i nutką humoru, to "Jeden dzień" jest doskonałym wyborem!
zdjęcia: http://www.filmweb.pl/film/Jeden+dzie%C5%84-2011-571418, http://teaser-trailer.com/movie/one-day/, http://enthusiasticast.com/wp-content/uploads/2011/03/One-Day-Movie-2.jpg
dokładnie - prosta i przewidywalna historia. Mnie osobiście bardzo irytowali bohaterowie a zwłaszcza Dexter. Początek filmu bardzo fajnie potem już gorzej.
OdpowiedzUsuńJa się od początku wkręciłem i z nimi utożsamiłem i podobał mi się tak początek, jak i koniec. Chociaż Dex rzeczywiście momentami był irytujący.
OdpowiedzUsuń