• Kultura, głupcze!

    Co ci Łąki Łan da?


    Łąki Łan - Armanda
    RECENZJA

    Łąki Łan to zespół, o którym krążą już legendy. Słyszy się, przekazywane w niektórych kręgach opowieści o tym, jak to kilku szaleńców przebiera się w stroje owadów i wytwarza niesamowitą energię na scenie. Taką energię, która potrafi porwać całą publiczność do szaleństwa przy dziwnych dźwiękach i tekstach typu "Galeon sing a song/ To the kong ding dong/ Like a Don Quixote don king king".

    Właśnie – bo Łąki Łan to przede wszystkim zespół koncertowy. Jasne, można posłuchać sobie ich studyjnych płyt w domu, ale najwyższą wartość zyskują one właśnie grane na żywo z tą typową energią. Wydawać by się mogło, że tak już będzie zawsze. A jednak! Nadeszła Armanda.




    A wraz z nią dźwięki, których po Łąki Łan byśmy się nie spodziewali. Bo oto zespół grający funk i psychodisco (nie mam pojęcia, czy istnieje takie określenie) pokazuje nam jakąś łagodniejszą stronę. Jakieś instrumentalne kawałki, które świetnie nadawałyby się jako podkład pod film. Trochę Pink Floyd (Pompeje – dla mnie numer jeden na płycie!), elementy trip-hopu (Sundown), powiedziałbym, że nawet lekkie przebłyski post-rocka. (Infinite)

    Nie jest jednak tak, że te dźwięki dominują, a zespół zmienia swój charakter – nie! Mamy typowe dla nich funk/disco w rewelacyjnym, znanym już z koncertów, jednym z najlepszych na płycie Jammin. Również typowe dla nich dźwięki rozpoczynają album – Łan Pała czy lovelock to muzyka, do której Łąki Łan nas przyzwyczaili. Jest też oczywiście kawałek z chorym, psychodelicznym tekstem, zapewne pisanym pod wpływem czegoś dobrego ;) – Dziadarap. Rewelacja!


    Nie spodziewałem się aż tak dobrej płyty, tego, że Łąki Łan tak mnie zaskoczą (pozytywnie!), tego, że usłyszę spokojne, instrumentalne utwory nagrane przez ten sam zespół, który w jednej z piosenek śpiewa „pamiętaj, pamiętaj kochana, że jak tylko wrócę, to na łanie cię wymłócę, rach ciach ciach ciach.”, a na koncertach zawsze leci na łeb na szyję. (choć pamiętajcie, że te spokojniejsze utwory nadal są w klimacie Łąki Łan – to nie żadne zamulające pościelowy!)

    Z chęcią dałbym 8 i pół, ale połówek na KURTULI nie dajemy. Pamiętajcie w każdym razie, że to taka ocena między 8 a 9. Czyżby wreszcie nadszedł ten czas, że Łąki Łan zostaną docenieni nie tylko za świetne koncerty, ale i bardzo dobrą płytę?





    zdjęcia: http://www.bigpondmusic.com , http://www.muzyka.onet.pl

    2 komentarze :

    1. Łąki Łanda bardziej mi się podobała. Za bardzo w elektronikę polecieli.

      OdpowiedzUsuń
    2. zdecydowanie najciekawszy album ŁŁ

      OdpowiedzUsuń