26.02.2015

Nazywam się Frank Underwood (przed trzecim sezonem House of Cards)


Nazywam się Frank Underwood i jestem tu, by przypomnieć wam, co się działo rok temu. 

Zoe Barnes. Pamiętacie tę małą dziennikareczkę? Myślała, że może sobie ze mną pogrywać. Za bardzo węszyła wokół Petera Russo, który teraz był szczęśliwym trupem. Ja zostałem wiceprezydentem, więc jakiekolwiek podejrzenia były mi bardzo nie na rękę. Stała się przeszkodą. Niektórzy omijają przeszkody - jak Freddie, u którego jem żeberka. Ja natomiast… przeszkody taranuję. Wrzuciłem ją prosto pod nadjeżdżający pociąg metra. Niewiele zostało z tej ładnej buźki. Taka szkoda!

Nie uszło to uwadze jej… kolegi, który bardzo próbował dojść do prawdy. Spotykał się w tym celu nawet z pewnym hakerem i jego nerkowcem. Niestety dla dziennikarza, haker pracował dla mojej prawej ręki – Douga Stampera, więc dość szybko Lucas Goodwin został aresztowany.

Potem okazało się, że muszę odznaczyć generała Daltona McGinnisa, który zgwałcił kiedyś moją żonę. Claire powiedziała mi o tym tuż przed ceremonią. Myślałem, że zabiję skurwysyna na miejscu… Zachowałem zimną krew, a Claire o wszystkim opowiedziała w wywiadzie telewizyjnym. W kampanię przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu przez wojskowych wciągnęła nawet Pierwszą Damę. Moja żona zawsze potrafiła sprawnie działać. Kocham ją bardziej, niż rekin kocha krew.

Raymond Tusk… tak, to był prawdziwy wrzód na dupie. Bogaty biznesmen z siecią elektrowni, mający wpływ na prezydenta. Nie lubię takich przepychanek, choć muszę przyznać, że Tusk okazał się wymagającym przeciwnikiem. Musiałem zaangażować się w rozmowy dyplomatyczne z Chińczykami, które ostatecznie zburzyłem po to, żeby oskarżyć o wszystko Raymonda. Jak wiecie, nigdy nie stroniłem od siłowych rozwiązań… Posłużyłem się do tego Xanderem Fengiem. Doug został nagrany w kasynie, a Departament Sprawiedliwości zaczął odkrywać powiązania między Tuskiem, Fengiem i Białym Domem. Musiałem odzyskać zaufanie prezydenta Walkera, ale Tusk również nie próżnował.

Na szczęście wszystko ułożyło się według mojego planu. Departament Sprawiedliwości dowiedział się o zakulisowych transakcjach z Chińczykami, odkryli również, że prezydent wiedział o wszystkim, co nie pozostawiło mu wyboru. Musiał ustąpić. Zawsze uważałem go za drugoplanowego aktora, który pomylił drzwi i dostał się na główną scenę. Ale to nie miało teraz znaczenia. Wreszcie zostałem prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Są dwa typy prezydentów. Popychadła i matadorzy. Którym według was będę?    

20.02.2015

Oscary 2015


W poprzednich latach miałem całkiem niezłą skuteczność, jeśli idzie o zgadywanie wyroków Amerykańskiej Akademii Filmowej. (2012, 2013, 2014) Spróbuję i tym razem. Wielu filmów nie oglądałem, więc i kategorii podsumuję niewiele.

Najlepszy film
Nie oglądałem tylko „Selmy”, bo i nie było jeszcze w Polsce i nie bardzo mi się chce.
Wysoki jest poziom tegorocznych filmów nominowanych w najważniejszej kategorii. Świadczy o tym fakt, że najniższa ocena spośród nominowanych, to 7 i to przyznana „Birdmanowi”, który dla wielu jest najlepszym obrazem z tego grona. I myślę, że ten właśnie film będzie najgroźniejszym rywalem dla zwycięzcy – „Boyhood”. Doceniona zostanie ogromna, dwunastoletnia praca nad jednym dziełem. Ten obraz ma wszystko, czego potrzeba do Oscara, a na dodatek aktorzy nie musieli być charakteryzowani, bo naprawdę starzeli się na ekranie. Ja statuetkę przyznałbym genialnemu „Grand Budapest Hotel”, ale nie wydaje mi się, żeby podobnie postąpili członkowie Akademii. „Whiplash” też był świetny, ale szans w tym wyścigu nie ma. Nie wygra „Snajper”, kompletnie bez szans jest też „Gra tajemnic”, a „Teoria wszystkiego” to bardzo dobra, ale jednak tylko biografia, która Oscara również nie zdobędzie.

Wygra: Boyhood.
Oscar od KURTULI: Grand Budapest Hotel


Najlepsza pierwszoplanowa rola męska
Na pewno nie Steve Carell, który gra na granicy kiczu. Pozostałe cztery role są naprawdę fantastyczne. Bardziej subtelne (Bradley Cooper, Benedict Cumberbatch) i mniej (Eddie Redmayne, Michael Keaton). Walka rozegra się między dwoma ostatnimi, zdobywcami Złotych Globów. Dla mnie sprawa jest oczywista – wygrywa odtwórca roli Stephena Hawkinga. Co zrobi Akademia? Odnoszę wrażenie, że jednak minimalnie bardziej docenią Keatona. No i będzie to prawdziwie hollywoodzka historia – kiedyś Batman, później zapomniany, teraz powraca grając siebie – byłego superbohatera, którego sława już przebrzmiała.

Wygra: Michael Keaton
Oscar od KURTULI: Eddie Redmayne

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Nie mam pojęcia, zbyt wielu filmów nie oglądałem. Mogę tylko zgadywać, że będzie to Marion Cottilard o której dużo się mówi w kontekście Oscara. Jak nie ona, to Juliane Moore.


Najlepszy aktor drugoplanowy
Nie mogę ocenić Roberta Duvalla, więc wykreślam go z dywagacji.
Jeśli więc nie wygra Duvall, największe szanse mają Edward Norton i J.K. Simmons. Dla mnie bezsprzecznie wygrywa Simmons, który jest najjaśniejszym punktem „Whiplash”. Norton miał jednak dużo łatwiejszą rolę, napisaną tak, że jak się ją zagra z odpowiednim ADHD, to ludzie będą zachwyceni. Ale nie jest to ani najlepsza kreacja tego aktora, ani nawet najlepsza kreacja w tym roku.

Wygra: J.K. Simmons.
Oscar od KURTULI: J.K. Simmons.

Najlepsza aktorka drugoplanowa
Podobnie, jak w pierwszoplanowej kategorii kobiecej zbyt wielu filmów nie widziałem, żeby wydać werdykt, ale zdaje się, że największe szanse ma Patricia Arquette za „Boyhood”.

Najlepszy reżyser
Nie wiem, jakim cudem znalazł się tu Bennet Miller, który „Foxcatcherem” zrobił spory krok w tył. Nagrodzona powinna zostać jedna z wielkich wizji – albo ekscentryka Andersona albo tytana Linklatera

Wygra: Richard Linklater
Oscar od KURTULI: Po połowie dla Wesa Andersona i Richarda Linklatera


Najlepszy scenariusz oryginalny
No tutaj już musi wygrać Wes Anderson! Przecież jego projekt to tak czysto autorska wizja, że należy ją docenić i jednak scenariuszowo bije wszystkich na głowę. Mocny w tej kwestii jest również „Birdman”, ale może się okazać tak, że Akademia oszaleje zupełnie na punkcie „Boyhood” i przyzna mu również statuetkę za scenariusz. „Wolny strzelec” i „Foxcatcher” – nieporozumienia.

Wygra: Birdman
Oscar od KURTULI: Grand Budapest Hotel

Najlepszy scenariusz adaptowany
I bądź tu mądry. Filmu Paula Thomasa Andersona nie widziałem, pozostałe cenię. Każdy z tych filmów na tę statuetkę zasługuje. Ale jeśli już musiałbym wybierać…
Wygra: Teoria wszystkiego
Oscar od KURTULI: Teoria wszystkiego


Najlepszy film zagraniczny
I tu będziemy się cieszyć, bo „Ida” wygra. Ma doskonałą kampanię w Stanach, szeroką publiczność za oceanem, większość członków Akademii widziało ten film, zebrał już większość ważnych nagród, poza Złotym Globem. Z wyprzedzeniem pokazuję wam, jakie będą reakcje na wygraną.

Wygra: Ida
Oscar od KURTULI: Ida (bo mówiłem, że warto kibicować)

Najlepsza piosenka:
Wygra: Lego Movie
Oscar od KURTULI: Lego Movie

Poza tym trzymajmy kciuki za Łukasza Żala i Ryszarda Lenczewskiego w kategorii „zdjęcia” oraz za oba polskie filmy w kategorii „krótkometrażowy film dokumentalny”. 

Weryfikacja moich przewidywań już w poniedziałek nad ranem! A co wy sądzicie? Kto wygra w poszczególnych kategoriach?

zdjęcie: http://www.newyorker.com , http://www.movieweb.com , http://www.news.com.au , http://www.hollywoodreporter.com , http://www.theguardian.com

9 zdań o: Snajper


Ten film ma tak dobrą kampanię reklamową, jak mało który. Rozpoczęła się akurat kolejna faza procesu zabójcy Chrisa Kyle, więc siłą rzeczy o dziele Clinta Eastwooda musi być głośno. W Ameryce dyskutuje się o tym, czy żołnierz był bohaterem, czy mordercą, a w Polsce poznajemy jego historię.

Eastwood pokazuje nam Kyle’a jako śmiercionośnego snajpera, strzelającego do kobiet i dzieci oraz jako nieprzystosowanego do życia w cywilu i spokoju faceta, dotkniętego wojną i zespołem stresu pourazowego. Nic odkrywczego, ale film naprawdę wciąga, a napięcie wisi na ekranie i nad widzami. Weteran świetnie prowadzi kamerę i nie pozwala nam ani na moment wyjść ze stanu podenerwowania, jaki towarzyszy snajperowi w pracy i w domu. To dobry, wojenny film z najlepszym w karierze Bradley’em Cooperem. 

Wszystko pod kilogramami amerykańskich flag, tekstach o obronie swoich przyjaciół i szczególnej roli Ameryki na świecie. Goebbels wstał i zaczął klaskać.



zdjęcie: http://www.screenrant.com

19.02.2015

9 zdań o: Boyhood


Paradoks. To słowo, które najlepiej określa „Boyhood” i na którym mógłbym zakończyć tę recenzję. 

To film bez konstrukcji - bez zawiązania akcji, kluczowego wydarzenia, po którym wszystko się zmienia. Wydaje się więc, że nie mógł odnieść sukcesu, a jednak zdobył już kilka nagród i światowe uznanie.  Mimo że „Boyhood” się nudzi, jest momentami przeciągnięty, przewidywalny, czasami wkurza i nie opowiada spektakularnej historii, to z każdą minutą odczuwałem większą przyjemność z jego oglądania. Jest nakręcony tak, jak przebiega życie - nie każdy dzień jest przecież wycieczką do Disneylandu. To uniwersalna historia o dojrzewaniu, popełnianiu wciąż tych samych błędów, ale i szeroki obraz amerykańskiego społeczeństwa i kultury. Z dobrą ścieżką dźwiękową i zdjęciami, klimatem momentami przypominający „Into the Wild”. No i jego skala – jedno dzieło tworzone przez 12 lat – to musi robić wrażenie.



zdjęcie: http://www.forbes.com

9 zdań o: Teoria wszystkiego


Ludzki mózg to skomplikowana machina. Wygląda na to że Stephenowi Hawkingowi przepalił się jeden z ważnych obwodów, przez co ma upośledzone funkcje ruchowe. Inne za to pracują na maksa. 

Jego historia to gotowy materiał na film i James Marsh sprawnie ją wykorzystuje, choć mam wrażenie, że tylko prześlizguje się po życiu Stephena Hawkinga, za główny jego problem uznając chorobę i kobiety. Inne kwestie – chociażby badań i hipotez - są tu tylko wspomniane. Szkoda, bo mózg faceta, który chce znaleźć teorię wszystkiego musi być naprawdę fascynujący. Pomimo tego od ekranu trudno oderwać wzrok i nie poczuć sympatii do wszystkich postaci, które tu występują. Zasługa w tym przede wszystkim dobrego prowadzenia historii i świetnych (choć typowo hollywoodzkich) kreacji aktorskich. Łatwo byłoby stworzyć męcząco łzawy film i liczyłem na to, że się do tego przyczepie, ale jak się okazało – nie było do czego.

Film trwa 120 minut więc zakładając że x to całe wasze życie przeszłe i przyszłe liczone w minutach, a y to liczba minut jakie już przeżyliście, otrzymujemy równanie x-y-120=0.


11.02.2015

9 zdań o: Gniew


Z książki na książkę Miłoszewski podąża coraz bardziej w stronę opowieści filmowej. O ile „Uwikłanie” przedstawiało najzwyczajniejszą historię, która rzeczywiście mogłaby mieć miejsce, to kolejne morderstwa – w „Ziarnie prawdy”, czy wreszcie w „Gniewie” są już dużo bardziej zaawansowane, skomplikowane i mniej prawdopodobne. Trzecia część opowieści o Teodorze Szackim jest tego najlepszym przykładem – narracja prowadzona jest tu, jak w amerykańskim filmie.

I nie jest to wcale zarzut - Miłoszewski wprowadził takie rozwiązania fabularne, które wreszcie skłaniają zimnego prokuratora do emocjonalnego działania. Powieść czytałem więc nawet z większym zainteresowaniem, niż dwie poprzednie. Marszczyć czoło zacząłem natomiast w samej końcówce. Rozwiązanie zagadki mnie nie usatysfakcjonowało, a cała otoczka wokół niej i ten końcowy zakręt fabularny uważam za nietrafiony. Szkoda – można było nie przesadzać, postawić na coś bardziej prawdopodobnego i wyjść obronną ręką - zakończyć całą trylogię z jeszcze większym uderzeniem.


zdjęcie: http://www.meskiregal.pl

6.02.2015

9 zdań o: Archive - Restriction

Płyta od siostry nie byle jaka, bo podpisana! (nie przez siostrę)

To już trzeci album Archive w takim składzie (przede wszystkim wokalnym). I dobrze, bo widać, że wszyscy są w dobrej formie. O ile Dave Pen i Polard Berrier trzymają równy poziom, to mam wrażenie, że Holly Martin śpiewa coraz lepiej i więcej (na „Restriction” jej głosem okraszonych jest aż siedem z dwunastu utworów). 

„Restriction” to bardziej elektroniczna, niż gitarowa płyta. Jedno się natomiast nie zmienia - Archive nadal najlepiej czują się w balladach, czego dowodem może być ”End Of Our Days” (jak przyznała Holly Martin – jej ulubiony utwór nagrany z tym zespołem), czy „Black and Blue”. Najlepszy jednak utwór został na samym końcu – to „Ladders”, będący połączeniem ballady z bardziej energicznym graniem – jakby nawiązaniem do początkowego „Feel It”. „Ladders” to utwór z głębią, przestrzenią w środku, momentami nawet trochę w stylu najlepszych lat Porcupine Tree! Sprytny zabieg, który sprawia, że po tak dobrych pięciu minutach chcemy włączyć płytę od początku jeszcze raz.

Choć wiem, że pewnie już nigdy nie nagrają nic tak dobrego jak „Again” czy całe „Controlling Crowds”, to nadal jest to jeden z zespołów, dających mi największą frajdę.


4.02.2015

Reakcje Polaków po zwycięstwie/porażce Idy na Oscarach

O wiele łatwiej, niż decyzje Amerykańskiej Akademii Filmowej przewidzieć można reakcje Polaków po Oscarach. I to niezależnie od tego, czy „Ida” zwycięży, czy poniesie porażkę.

Tu ładnie wyszłyśmy z nagrodą. Zobacz.

Ida otrzymała Oscara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”!
Krytycy filmowi: "To wielkie zwycięstwo dla polskiego kina i dla całej Polski. Dziś wszyscy jesteśmy Idami. Je suis Ida!"
"Nie mogło być inaczej. Już nagrody krytyków w Los Angeles i Nowym Jorku pokazywały, że „Ida” pewnie zmierza po Oscara. Złote Globy? To nagroda, którą rozdaje osiemdziesięciu dziennikarzy, których gustów i tak nikt nie potrafi zrozumieć."
„Ida” triumfuje w najważniejszej dla nas kategorii. To fantastyczne kino, z którym „Lewiatan” Zwiagincewa równać się nie mógł. Nie pomogły Rosjanom kontrowersje i nieprawdziwe opowieści, jakoby Putin blokował ten film."

Internet: Kurwa! Żydzi wybrali żydowski film. Żałosne.
Antypolski film wygrywa Oscara. I z czego się tu cieszyć? Przejrzyjcie na oczy! Nie wiecie, o co toczy się gra!*
O tak! To najlepszy film, jaki widziałam! Płaczę.

Ludzie na ulicy: „Ida” wygrała? O, fajnie. Wreszcie polski film, nie?

Nie przejmuj się. Uda się następnym razem.

Ida nie otrzymała Oscara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”.
Krytycy filmowi: "Trudno to zrozumieć, ale już od dłuższego czasu mówi się, że wyroki Amerykańskiej Akademii Filmowej z dobrym kinem mają tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem."
"Nie mogło być inaczej. Jednak „Lewiatan” był filmem dużo lepszym, co pokazały dobitnie Złote Globy. Balon wokół „Idy” był za bardzo nadmuchany, straciliśmy trzeźwy osąd sytuacji."
"Cóż, "Ida" zdobyła już tyle międzynarodowych nagród, że brak Oscara nie umniejsza jej sukcesu."

Internet: O, Żydkom się nie udało! Hehe. Bardzo dobrze, kurwa!
I bardzo dobrze! To antypolski film, o którym trzeba jak najszybciej zapomnieć! Musicie przejrzeć na oczy!
Nie wierzę! To najlepszy film, jaki widziałam! Płaczę.

Ludzie na ulicy: „Ida” nie wygrała? Szkoda. Byłby wreszcie polski film, nie?

"Ida" na Oscarach - kibicować czy nie?

zdjęcia: http://www.luxprize.eu , http://www.polskieradio.pl

3.02.2015

9 zdań o: Lewiatan


Lewiatan (hebr. לִוְיָתָן, Livyatan, jid. Lewjosn) – legendarny potwór morski, wspominany w kilku miejscach w Starym Testamencie. W Księdze Hioba jest mu poświęcony cały rozdział.

Andrij Zwiagincew opowiada nam hiobową historię Nikolaia, w którego uderzają kolejne przeciwności losu. Zderza się z przesiąkniętą korupcją, wszechmocną władzą w postaci mera miasteczka, która jednostkę traktuje jak karalucha, którego trzeba rozdeptać. Traci też ludzi, których uważał za swoich najbliższych, a wszystko to spada na niego w kluczowej dla filmu scenie na komendzie policji, gdzie odczytywany jest mu akt oskarżenia. Mitycznym Lewiatanem jest Rosja ze swoimi przyzwyczajeniami, litrami wódki i małym miasteczkiem, gdzie każdy dzień jest taki sam.


Zwiagincew tym razem sięga po symbolikę w dość otwarty sposób – nie trzeba się zastanawiać i interpretować kolejnych scen czy znaków – wszystko podane jest na tacy podczas rozmowy głównego bohatera z popem. To film przygnębiający swoją fabułą, postaciami, czy wreszcie przytłumionymi zdjęciami. Cała wielka Rosja zmieściła się w historii małego miasteczka.



zdjęcie: http://www.lunapalace.com

2.02.2015

Ida na Oscarach: Kibicować czy nie?

Boże, daj Oscara.
Głupie pytanie. Oczywiście, że kibicować! Nawet, jak nie lubicie tego filmu, nawet jak nie do końca wam się podobał, to trzymanie kciuków za obraz Pawła Pawlikowskiego jest niemal obowiązkiem.

Ktoś powie – „eee tam, Oscary to już nie to, co kiedyś”. Takie zdania Starych Filmoznawców Malkontentów pojawiają się co roku i jak co roku zasługują na to, żeby nie zwracać na nie uwagi. To tak samo, jak powiedzieć, że kiedyś masło smakowało lepiej. Masło jest masłem i spełnia swoją funkcję, a Oscary są Oscarami i nadal przydają filmowi międzynarodowego uznania.

Spójrz w oczy Idzie i spróbuj powiedzieć, że nie będziesz kibicować!

Mamy na koncie kilka Oscarów, ale jak do tej pory nagradzani byli albo pojedynczy twórcy, albo filmy krótkometrażowe i animowane. Nie umniejszam zasług, czy wartości tych statuetek, ale jednak chciałoby się po polskiej stronie widzieć nagrodę za najlepszy film nieanglojęzyczny. W kategorii, którą szczycą się Włosi, Francuzi, czy Rosjanie. To nie jest "jakaś tam drugorzędna kategoria". Bo czy w takim przypadku Roberto by oszalał?


Jeśli „Ida” otrzyma Oscara, w świecie zrobi się jeszcze głośniej o niej, ale i o całym polskim kinie. Owszem, była już entuzjastyczna recenzja „Bogów” w najważniejszym branżowym piśmie „Empire”, ale po Oscarze polskim twórcom może być łatwiej pozyskiwać amerykańskich dystrybutorów do swoich filmów. To się przekłada na większą popularność polskiego kina, a co za tym idzie też większe szanse na kolejne Oscary w przyszłości. Poza tym Polakom nigdy nie było łatwo zdobyć amerykańskiego dystrybutora, warto to ułatwić i pokazać światu, że potrafimy tworzyć naprawdę dobre kino. 

Wersja skrócona: 

Czy kibicować?
Tak.

Po co?
Bo jak wygramy, będzie to miało pozytywny oddźwięk, pozwoli zaistnieć też innym polskim filmom.

Jestem największym Polskim patriotą (do tego stopnia, że przymiotniki piszę wielką literą), sam Dmowski mógłby mi zazdrościć. Dlaczego mam kibicować antypolskiemu filmowi?
A lepiej, żeby Ruscy z nami wygrali?

zdjęcia: http://www.boston.forward.com