Dyktator
RECENZJA
Jedno jest pewne – Sacha Baron Cohen nic nie robi sobie z politycznej poprawności i jak żartuje, to już na całego i ze wszystkiego. I to trzeba uznać za jego zaletę – niewielu współczesnych komików ma jaja i niewielu stać na to, co robi w swoich filmach Cohen. Inna sprawa, że konsekwencją takiego działania jest przemieszanie żartów autentycznie śmiesznych, komizmu sytuacyjnego, który autentycznie bawi z dowcipami w stylu „Strasznego filmu” balansującymi na granicy dobrego smaku i ją przekraczającymi.
W swoim najnowszym filmie postanowił ośmieszyć wszystkich i wszystko. Dyktatorów, ich śmierć (Kaddafi, Husajn, Kim Dzong Il), demokrację, Amerykanów, Obamę, terrorystów, Arabów, Żydów. Szarga świętości, symbole religijne, naśmiewa się z niepełnosprawności. I wychodzi mu to... średnio.