Nadal jedziemy z Future Shorts, choć komentarzy pod nimi pojawia się mało - pora to zmienić. Wpisujcie, komentujcie, mówcie, co sądzicie o filmach, które dla Was wrzucam, mówcie o odczuciach, piszcie to, co Wam przychodzi do głowy. (przecież te filmy są na tyle dziwne/inspirujące, że po ich obejrzeniu na pewno coś w głowach siedzi) Nie będę groził tym, że wstrzymam kolejne odcinki z Future Shorts, bo sam jednak za bardzo lubię to robić, a i na pewno spora część z Was te filmy ogląda, tylko nie chce się komentować.
28.04.2012
25.04.2012
Parov Stelar: Księżniczka bez błysku
Parov Stelar - The Princess
Parov Stelar to człowiek z głową pełną pomysłów. Świadczy o tym chociażby fakt, że obojętnie, jakbyście się starali – nie określicie jego muzyki jednym słowem. Chyba, że będzie to mało konkretne „rewelacyjna”.
Austriacki DJ po znakomicie przyjętym Coco wydał właśnie kolejny dwupłytowy album – The Princess. Podobnie, jak na Coco pierwsza płyta to nastrojowe piosenki, w których jazz łączy się z elektroniką, romantyzm z szaleństwem, a downtempo z muzyką w klimatach lat dwudziestych. Druga płyta to kilka remiksów utworów, których posłuchać możemy na pierwszej oraz utwory house’owe – ze zdecydowanie wyraźniejszym bitem i tempem. Można więc powiedzieć, że Parov Stelar kontynuuje udany eksperyment z Coco i serwuje nam dwa dyski na dwa różne nastroje, dwie różne sytuacje.
RECENZJA
Parov Stelar to człowiek z głową pełną pomysłów. Świadczy o tym chociażby fakt, że obojętnie, jakbyście się starali – nie określicie jego muzyki jednym słowem. Chyba, że będzie to mało konkretne „rewelacyjna”.
Austriacki DJ po znakomicie przyjętym Coco wydał właśnie kolejny dwupłytowy album – The Princess. Podobnie, jak na Coco pierwsza płyta to nastrojowe piosenki, w których jazz łączy się z elektroniką, romantyzm z szaleństwem, a downtempo z muzyką w klimatach lat dwudziestych. Druga płyta to kilka remiksów utworów, których posłuchać możemy na pierwszej oraz utwory house’owe – ze zdecydowanie wyraźniejszym bitem i tempem. Można więc powiedzieć, że Parov Stelar kontynuuje udany eksperyment z Coco i serwuje nam dwa dyski na dwa różne nastroje, dwie różne sytuacje.
23.04.2012
Muzyk przez duże DJ
Parov Stelar mógłby być synonimem oryginalności i pomysłowości w muzyce. Austriacki DJ komponuje i nagrywa dźwięki, które wymykają się wszelkim próbom szufladkowania ich. Potrafi połączyć ze sobą jazz z lat 20. XX wieku ze swingiem, trip hopem i elektroniką. Wyraźne bity z orkiestrą i nastrojowymi balladami. Jeżeli współczesna muzyka ma twarz eksperymentatora, który nie boi się podejmować ryzyka i łączyć ze sobą dwóch pozornie wszystkim różniących się od siebie światów, to jest to twarz Marcusa Füredera.
Od początku działał na własną rękę – ponieważ nie znosi sytuacji, gdy ktoś ma mu mówić, co ma robić, założył własną wytwórnię płytową – Etage Noir. Jak sam przyznaje w wywiadach – inspiracji szuka w codziennym życiu - „każdy dzień jest wypełniony małymi rzeczami, które mogą dać podstawę do świetnego dźwięku”. Choć twierdzi, że nie ma ulubionych zespołów, to jako płytę, która najbardziej zmieniła jego życie wymienia White Album The Beatles zaznaczając, że to jedyny boysband, który jest w stanie zaakceptować.
Od początku działał na własną rękę – ponieważ nie znosi sytuacji, gdy ktoś ma mu mówić, co ma robić, założył własną wytwórnię płytową – Etage Noir. Jak sam przyznaje w wywiadach – inspiracji szuka w codziennym życiu - „każdy dzień jest wypełniony małymi rzeczami, które mogą dać podstawę do świetnego dźwięku”. Choć twierdzi, że nie ma ulubionych zespołów, to jako płytę, która najbardziej zmieniła jego życie wymienia White Album The Beatles zaznaczając, że to jedyny boysband, który jest w stanie zaakceptować.
21.04.2012
Future Shorts #5: Sprawy sercowe
Zdziwiłem się ostatnio, bo po opublikowaniu odcinka numer cztery pierwsza opinia, jaką dostałem mówiła o tym, iż był to odcinek najlepszy ze wszystkich dotychczasowych. Sam za najlepszy uważam pierwszy i trochę się zdziwiłem, słysząc, że Synesthesia, What Virgin Mean? i Apricot to ciekawsze filmy, niż np I Love Death. Chociaż z drugiej strony - nie wstawiam tu przecież obrazów słabych - takie sam omijam na kanale youtube, a nawet jeśli obejrzę jakiś nienajlepszy, to nie wstawię go w żadnym odcinku Future Shorts.
20.04.2012
Cztery lwy: Jaki śmieszny zamach!
Four Lions
RECENZJA
Brytyjczycy to mają poczucie humoru. W 2005 roku pięćdziesiąt dwie osoby zginęły w eksplozjach w metrze i miejskim autobusie. Zamach został przeprowadzony przez nieznaną wcześniej Tajną Grupę Dżihadu Al-Kaidy w Europie. Pięć lat po tych wydarzeniach Brytyjczycy kręcą film, który nie odwołuje się bezpośrednio do londyńskich zamachów, ale porusza właśnie temat radykałów muzułmańskich, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii i mogą być potencjalnymi terrorystami.
Gdyby tego było mało, „Four Lions” (bo taki tytuł nosi wspomniany film), to w dużym stopniu komedia. Choć najlepiej pasowałoby do niego określenie „komediodramat”, to jednak zabawnych i bardzo absurdalnych sytuacji jest w nim mnóstwo. Film opowiada o grupie młodych islamistów, mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy postanawiają rozpocząć dżihad na własną rękę przeciwko imperialistycznemu Zachodowi. Problem w tym, że ta mała grupka nie grzeszy inteligencją, co wywołuje naprawdę komiczne sytuacje. Płomienne przemowy nagrywane telefonami komórkowymi, w których widzimy miniaturki kałasznikowów, czy rapowanie o dżihadzie wzbudzają śmiech, podobnie jak sytuacje, które spotykają radykałów, jak i po prostu ich oczywista głupota i nieumiejętność racjonalnego myślenia.
Gdyby tego było mało, „Four Lions” (bo taki tytuł nosi wspomniany film), to w dużym stopniu komedia. Choć najlepiej pasowałoby do niego określenie „komediodramat”, to jednak zabawnych i bardzo absurdalnych sytuacji jest w nim mnóstwo. Film opowiada o grupie młodych islamistów, mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy postanawiają rozpocząć dżihad na własną rękę przeciwko imperialistycznemu Zachodowi. Problem w tym, że ta mała grupka nie grzeszy inteligencją, co wywołuje naprawdę komiczne sytuacje. Płomienne przemowy nagrywane telefonami komórkowymi, w których widzimy miniaturki kałasznikowów, czy rapowanie o dżihadzie wzbudzają śmiech, podobnie jak sytuacje, które spotykają radykałów, jak i po prostu ich oczywista głupota i nieumiejętność racjonalnego myślenia.
18.04.2012
Birdy: Ma talent
Birdy - Birdy
RECENZJA
Nie przepadam za programami typu „talent show” zaimportowanymi z zagranicy, których w Polsce namnożyło się niesamowicie. Nagle połowa Polski potrafi śpiewać, grać, tańczyć, wykonywać powietrzne ewolucje i jeść na czas. To w pewnym stopniu pogoń za karierą, ale karierę nie zawsze robią nawet zwycięzcy tych programów.
Jasmine van der Bogaerde (występująca pod pseudonimem Birdy) ma szesnaście lat, a w wieku lat dwunastu wygrała program Open Mic UK. Przez ten czas popracowała, wydała trzy single, a wreszcie również długogrającą płytę. Karierę rozpoczyna więc dość wcześnie, co więcej – bardzo obiecująco, bo piosenki zawarte na Birdy są naprawdę całkiem dobre.
Jasmine van der Bogaerde (występująca pod pseudonimem Birdy) ma szesnaście lat, a w wieku lat dwunastu wygrała program Open Mic UK. Przez ten czas popracowała, wydała trzy single, a wreszcie również długogrającą płytę. Karierę rozpoczyna więc dość wcześnie, co więcej – bardzo obiecująco, bo piosenki zawarte na Birdy są naprawdę całkiem dobre.
16.04.2012
Zrób to sam!
![]() |
Nietykalni |
"Jestem Amerykaninem" = "nie potrafię czytać napisów"?
Który przemysł filmowy jest najbardziej kasowy i znany na świecie? Hollywood. To amerykańskie filmy trafiają do niemal każdego zakątka na Ziemi, to gwiazdy Hollywood są rozpoznawane przez miliony ludzi. I choć kino europejskie, jednak różniące się od amerykańskiego, również ma się czym pochwalić, to gdy tylko pojawi się dobry film nakręcony w języku innym, niż angielski, w Hollywood zapada decyzja – „robimy remake!”
Który przemysł filmowy jest najbardziej kasowy i znany na świecie? Hollywood. To amerykańskie filmy trafiają do niemal każdego zakątka na Ziemi, to gwiazdy Hollywood są rozpoznawane przez miliony ludzi. I choć kino europejskie, jednak różniące się od amerykańskiego, również ma się czym pochwalić, to gdy tylko pojawi się dobry film nakręcony w języku innym, niż angielski, w Hollywood zapada decyzja – „robimy remake!”
14.04.2012
Future Shorts #4
To już czwarty odcinek cosobotniego cyklu Future Shorts. Kto by pomyślał! Za nami już dziesięć filmów, około 35 minut filmów krótkometrażowych.
Zapraszam na nieco ponad piętnaście minut czystej przyjemności. Dziś w końcu wrzucam coś dłuższego, choć - rzecz jasna - nadal mieszczącego się w kategorii "film krótkometrażowy". Apricot to film dziesięciominutowy, ale uwierzcie mi - zdecydowanie wart obejrzenia! (zresztą, wszystkie dzieła Future Short, które wam tu prezentuję są wartę obejrzenia) Być może zachęci was fakt, iż oglądałem go trzy razy - za pierwszym razem nie rozumiałem, za drugim coś mi w głowie kołatało, ale dopiero jak przeczytałem komentarz na youtube pod filmem, zrozumiałem, o co dokładnie w nim chodziło. Trzeci raz był już tylko dla czystej przyjemności i wzruszenia.
12.04.2012
Po co nam 3D?
![]() |
Titanic |
Co by nie mówić, „Titanic” to jeden z najbardziej kasowych filmów w historii kinematografii i jedna z największych pomyłek Amerykańskiej Akademii Filmowej jeden ze zdobywców największej ilości Oscarów. Wydaje się, że na całym świecie znalazłoby się tyle samo jego fanów, co krytykantów. Nie poziomu artystycznego jednak dotyczył będzie mój felieton, a sprawy dużo bardziej przyziemnej – przerabianiu filmów na 3D.
Amerykanie w większości, jak wiemy, traktują Hollywood jako maszynę do zarabiania pieniędzy. Uwielbiają nagrywać remake’i europejskich obrazów, wydawać przeróżne edycje specjalne, wreszcie – konwertować filmy do obrazu 3D. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że ponowne wpuszczenie „Titanica” do kin ma jakiś inny cel, niż zarobienie kasy na naiwniakach, którzy pójdą na dokładnie ten sam film, który oglądali ponad dziesięć lat temu.
11.04.2012
Lubię to!
Walnij setę za facebookową setę!
![]() |
Jack Nicholson przyłapany na świętowaniu setki KURTULI |
Stuknęła nam setka fanów na facebooku, za co chciałbym Wam serdecznie podziękować. Ktoś może powiedzieć „i czym tu się chwalić?”, ale jednak ja odczuwam pewien rodzaj dumy – tym bardziej, że spośród setki „lubiących” kurtulę na facebooku tylko 1/3 to moi znajomi. (znajomym oczywiście też dziękuję) Tym razem więc napiszę coś o Was i zdradzę trochę statystyk.
Początki kurtuli sięgają teoretycznie dnia 9. października 2011. Prawda jest jednak taka, że ludziom bloga pokazałem dopiero 25. października. Mamy 56 opublikowanych tekstów (+8 jest już napisanych i oczekuje na swoją "premierę") - 34 recenzje filmowe (z tego aż 24 pochodzą z zamierzchłych czasów mojej działalności na filmwebie), 7 recenzji, 12 tekstów „innych” – felietonów i artykułów oraz 3 odcinki Future Shorts. Początki były trudne, ale mam nadzieję, że z fanami na facebooku jest jak z milionami dolarów – po pierwszej setce kolejne będą już tylko kwestią czasu ;-)
Początki kurtuli sięgają teoretycznie dnia 9. października 2011. Prawda jest jednak taka, że ludziom bloga pokazałem dopiero 25. października. Mamy 56 opublikowanych tekstów (+8 jest już napisanych i oczekuje na swoją "premierę") - 34 recenzje filmowe (z tego aż 24 pochodzą z zamierzchłych czasów mojej działalności na filmwebie), 7 recenzji, 12 tekstów „innych” – felietonów i artykułów oraz 3 odcinki Future Shorts. Początki były trudne, ale mam nadzieję, że z fanami na facebooku jest jak z milionami dolarów – po pierwszej setce kolejne będą już tylko kwestią czasu ;-)
9.04.2012
Pół na pół: "Tylko" czy "aż"?
Pół na pół
RECENZJA
Ludzie mają zamiłowanie do prowadzenia badań i statystyk dotyczących różnych aspektów życia. Gdyby zapytać „czego boisz się najbardziej” na pewno na jednych z wyższych miejsc, obok śmierci, byłyby choroby swoje lub najbliższych. Wśród nich jedną z czołowych pozycji zapewne zajmowałby rak – choć wcześnie wykryty, w wielu przypadkach jest uleczalny, to jednak jest bardziej niebezpieczny i boimy się go bardziej, niż skręcenia kostki, czy anginy.
Co więc ma powiedzieć młody, dwudziestokilkuletni człowiek, który dowiaduje się, że choruje na raka? Z jednej strony – młody organizm może lepiej zwalczyć chorobę, niż u osoby starszej, z drugiej strony – całe życie zostaje przewrócone do góry nogami. W takiej sytuacji stawia głównego bohatera filmu „Pół na pół” jego reżyser – Jonathan Levine.
Co więc ma powiedzieć młody, dwudziestokilkuletni człowiek, który dowiaduje się, że choruje na raka? Z jednej strony – młody organizm może lepiej zwalczyć chorobę, niż u osoby starszej, z drugiej strony – całe życie zostaje przewrócone do góry nogami. W takiej sytuacji stawia głównego bohatera filmu „Pół na pół” jego reżyser – Jonathan Levine.
7.04.2012
Future Shorts #3
Zanim usiądziecie do malowania jajek, mielenia maku, przygotowywania babki, mazurka i wszystkiego z czym wiążą się święta wielkanocne, obejrzyjcie sobie trzy filmy krótkometrażowe, które, jak co tydzień Wam prezentuję.
Z odcinka na odcinek się rozkręcam, cieszę się, że całkiem nieźle udaje mi się selekcjonować filmy, które zamieszczam w swoim cyklicznym wpisie.
W zeszłym tygodniu absolutnym, bezapelacyjnym zwycięzcą został film Who's gonna save my soul z muzyką Gnarlsa Barkley'a. Co do pozostałych dwóch, odbiór był różny. Jedni chwalili What Light, natomiast innych świetlne animacje znudziły i lepiej bawili się przy najkrótszym The Big Push.
W zeszłym tygodniu absolutnym, bezapelacyjnym zwycięzcą został film Who's gonna save my soul z muzyką Gnarlsa Barkley'a. Co do pozostałych dwóch, odbiór był różny. Jedni chwalili What Light, natomiast innych świetlne animacje znudziły i lepiej bawili się przy najkrótszym The Big Push.
4.04.2012
Ile jest Lizzy w Lanie?
Lana del Rey, „gangsterska Nancy Sinatra”. Uzdolniona wokalnie dwudziestosześciolatka, dobra piosenkarka, czy może wielka oszustka? Przy okazji zapoznawania się i pisania recenzji albumu Amerykanki – Born to Die trafiłem na kilka tekstów mówiących, że „instytucja” o nazwie Lana del Rey, to jedno wielkie oszustwo. O co chodzi?
Otóż Lana del Rey naprawdę nazywa się Lizzy Grant, a pseudonim jest połączeniem imienia Lany Turner - jednej z największych gwiazd złotej ery Hollywood i nazwy samochodu - Forda Del Rey. (gdzieś przeczytałem, że internauci śmieją się, że równie wyrafinowanie brzmiałoby Marilyn Punto) Co z tego? Przecież Katy Perry, to też w rzeczywistości Kate Hudson, a Bob Dylan jest Robertem Allenem Zimmermanem.
Otóż Lana del Rey naprawdę nazywa się Lizzy Grant, a pseudonim jest połączeniem imienia Lany Turner - jednej z największych gwiazd złotej ery Hollywood i nazwy samochodu - Forda Del Rey. (gdzieś przeczytałem, że internauci śmieją się, że równie wyrafinowanie brzmiałoby Marilyn Punto) Co z tego? Przecież Katy Perry, to też w rzeczywistości Kate Hudson, a Bob Dylan jest Robertem Allenem Zimmermanem.
3.04.2012
Lana del Rey: Born to sing?
Lana del Rey - Born to Die
RECENZJA
Dużo mówi się o kondycji współczesnego popu. Że słaby, że nic wartościowego, że umarł wraz z Michaelem Jacksonem (jedna z większych głupot, jakie słyszałem). Przypadki takie, jak Lany del Rey pokazują, że pop ma się bardzo dobrze.
Amerykańska artystka, która nazywana jest „gangsterską Nancy Sinatrą” miesza w swoich piosenkach różne motywy, dźwięki i gatunki, dlatego trudno jednoznacznie określić, ile w tym popu, ile wpływów współczesnego hip hopu, a ile dźwięków charakterystycznych dla muzyki różnych wokalistek występujących pod swoim nazwiskiem.
Amerykańska artystka, która nazywana jest „gangsterską Nancy Sinatrą” miesza w swoich piosenkach różne motywy, dźwięki i gatunki, dlatego trudno jednoznacznie określić, ile w tym popu, ile wpływów współczesnego hip hopu, a ile dźwięków charakterystycznych dla muzyki różnych wokalistek występujących pod swoim nazwiskiem.