RECENZJA
Chciałbym mieć mózg Martina McDonagha. Swojego bym mu nie oddał, bo też trafił mi się niezły egzemplarz, ale gdybym miał dostać zapasowy, wybrałbym właśnie ten należący do irlandzkiego reżysera.
W swoim pełnometrażowym debiucie – „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” zaproponował nam prawdziwą groteskę i absurd, Komediodramat. Tragedię i farsę w jednym. A do tego ogromną dawkę surrealizmu. „Siedmiu psychopatów” natomiast to już komedia kryminalna pełną gębą. Choć, oczywiście, z typowym dla McDonagha szaleństwem.