21.05.2012

Poliszowe tiwi

Na tyle spodobało mi się pisanie felietonu na zajęcia z Gatunków dziennikarskich, że postanowiłem wprowadzić tu coś nowego - teksty niekurtularne, czyli o kulturze mające mniej wspólnego, niż pozostałe. Będą krótkie (maksymalnie jedna strona A4) i ukazywać się będą w bardzo konkretnym porządku - mianowicie - jak napiszę, to będą.

Poliszowe tiwi

Polska telewizja potrafi prawdziwie uczyć. I to nie tylko ta publiczna, która powinna to robić z założenia, ale i komercyjna. W obu bowiem przypadkach możemy uczyć się nowego języka obcego – poliszowego.




Czym jest język poliszowy? Połączeniem polskiego, polskawego i angielskiego. W czym się objawia? W tym, że dziennikarz niby wypowiada zdanie po polsku, ale nie do końca. Tak samo, jak Mandaryna gra dobrą muzykę. Tylko nie do końca.

Przechodząc do sedna – w Polsce nie pójdziemy już na koncert, nie pójdziemy na imprezę, ani na festyn. Nie! Obojętnie, gdzie byśmy się nie wybierali, trafimy na „event”. Po rzeczonym iwencie (wszak jesteśmy w Polsce!) dziennikarz (ciekawe, że wciąż „dziennikarz”, a nie „żurnalista”) przeprowadzi interwju z performerem. Zapyta, czy ten zadowolony jest z wykonu, czy trudno było mu się sfokusować, widząc tak licznie gromadzącą się publiczność, czy zaśpiewał swoje ulubione songi, czy trudny do utrzymania jest enturaż, który sam sobie narzucił, wreszcie – kto zaprojektował dla niego ten ałtfit.

A nam pozostaje siedzieć i słuchać tej bezmyślnej paplaniny serwowanej najczęściej przez telewizje śniadaniowe. Słuchać i łapać się za głowę. O! Przepraszam! Listeningować i holdingować swój head.

Fokusując się, aby dobrze zendingować ten felieton cytatem z jednego z najlepszych polskich performerów powiem, jak to dobrze, że „a niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój lengłydż mają”.

zdjęcie: http://images4.fanpop.com/image/photos/17700000/Rolling-Stones-Wallpaper-classic-rock-17732124-1024-768.jpg

8 komentarzy:

  1. Dziwie się, że nie przeszedł, bo dobry.
    Od siebie powiem tyle, że zapewne "żurnalista" nie przyjmie się jeszcze przez długi czas, a przynajmniej tak długo jak obowiązywać będą lektury pozytywizmu i Młodej Polski, gdzie owy "żurnalista" był zapożyczeniem z rosyjskiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. propsy, bardzo fajna pointa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy21/5/12 19:15

    zaciska mi sie aorta na dzwiek slowa "wykon". co to jest wogole?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz usłyszałem chyba u Łoza (ten z Afromental) w Must be the Music, a potem już w Pytaniu na śniadanie lecieli z "wykonami".

      Usuń
  4. aż szkoda że takie krótkie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze napisane, naprawdę ładnie. Nie przeszedł pewnie przez temat, który mimo wszystko jest oklepany - w życiu czytałem przynajmniej z 10 takich felietonów (to samo pewnie dotyczyło mojego).

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy21/5/12 19:36

    A to nie chodzi tylko o polską telewizje. A "whatever" (przecież "cokolwiek" tak pięknie brzmi!), "lajkuje" słyszane tak po prostu na ulicy, w tramwaju czy gdziekolwiek też jest smutne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy22/5/12 00:12

    Lecisz na wyrost stary. Niestety ale nie zgodzę sie z tym, że w naszej telewizji aż tak zangielszczaja. Druga rzecz, że wykon raczej nie pochodzi od ang...

    OdpowiedzUsuń