28.02.2012

Mniej żartem, bardziej serio

 Mój tydzień z Marilyn
RECENZJA/ARTYKUŁ

"Hollywood to miejsce gdzie płacą ci tysiąc dolarów za pocałunek, a pięćdziesiąt centów za duszę."
Marilyn Monroe 

Marilyn Monroe na pewno jest jedną z największych ikon amerykańskiej popkultury i kina. To nazwisko zna każdy, każdy kojarzy je z seksowną blondynką i jej zdjęciem, na którym widać jak stoi w uniesionej podmuchem z kanału wentylacyjnego metra sukience. Większość ludzi wiąże ją tylko z obrazem seksownej, głupiutkiej blondynki – symbolu seksu. Nietrudno się jednak domyślić, że biografia tragicznie zmarłej aktorki była dużo bardziej skomplikowana, niż jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Powstają programy telewizyjne, wydawane są książki (jak chociażby mająca polską premierę w kwietniu „Fragmenty – wiersze, zapiski intymne, listy”), ukazujące skomplikowany charakter i osobowość Marilyn, która próbowała pisać wiersze, wyrażać siebie i swoją wrażliwość, która nie była potrzebna do wizerunku słodkiej, niezbyt rozgarniętej blondynki.

27.02.2012

The Cranberries: Powrót usłany różami

 The Cranberries - Roses
RECENZJA

The Cranberries to jeden z najbardziej znanych na świecie irlandzkich zespołów rockowych. Wylansowali takie przeboje, jak Zombie, Ode to my Family czy Dreams, stali się rozpoznawalni na całym świecie, zagrali mnóstwo dobrych koncertów. Ich ostatnia płyta – Wake up and smell the coffee była dużo słabsza od poprzednich, choć i tak znalazło się na niej kilka wartych odnotowania utworów. Trzy lata po jej wydaniu zespół postanowił zawiesić działalność i skupić się na karierach solowych.

Na szczęście już w 2009 roku grupa powróciła na sceny, a na przełomie kwietnia i maja 2011 roku przygotowała nowy materiał, który poznaliśmy jako Roses.  Czego można oczekiwać po tak długiej przerwie? Dominującym uczuciem jest chyba niepewność – materiał może być świeży i interesujący. A z drugiej strony… ile razy mieliśmy już do czynienia z nieudanymi powrotami, na które zespół/artysta decydował się tylko z chęci wyciśnięcia maksymalnych, ostatnich zysków z blednącej popularności?

26.02.2012

Oscary 2012



Oscarowa noc tuż przed nami. Są ludzie, którzy werdykty Amerykańskiej Akademii Filmowej bojkotują, mówiąc, że prawdziwe filmowe perełki, to wcale nie filmy, które zwyciężają w głosowaniu Hollywood. Inni mówią, że poziom filmów nominowanych do Oscarów z każdym rokiem się obniża, jeszcze inni zarzucają Akademii zbytnią polityczną poprawność i brak odwagi w nagradzaniu filmów odważnych, bezkompromisowych i wyjątkowych. Wszyscy mają trochę racji, nie ulega jednak wątpliwości, że Oscary to wciąż najbardziej znane i najważniejsze (przynajmniej komercyjnie) nagrody filmowe.

Po otrzymaniu 34 centymetrowej, ważącej 3 kilogramy i 800 gramów statuetki każdy będzie miał 45 minut na podziękowania. Kto w blasku fleszy wyjdzie na scenę Kodak Theatre i złoży mniej lub bardziej przewidywalne podziękowania? Zapraszam do przeczytania mojej prognozy.

25.02.2012

Rozstanie w ciemności

W mediach jeszcze – o dziwo – w miarę cicho, a do bitwy polsko-irańskiej pozostały już tylko dwa dni. Powinniśmy przygotowywać czapki kibica, gwizdki i litry kawy na noc z niedzieli na poniedziałek.

Malując na twarzy biało-czerwone barwy zastanawiamy się, czym właściwie mogliby nam zajść za skórę Irańczycy. Prawda – mają prezydenta, który jest nieobliczalny, próbują budować bombę atomową, poza tym obrażają „naszych wiecznych sojuszników” i „przyjaciół”, którzy nadal każą nam załatwiać wizę, żeby ich odwiedzić. Oprócz tego jednak większych zatargów chyba z nimi nie mieliśmy, wydaje się więc, że w Kodak Theatre w Hollywood w nocy z niedzieli na poniedziałek będzie miała miejsce pierwsza duża bitwa między Iranem a Polską. Mamy nadzieję, że nasza Ciemność będzie tak sugestywna, że przyćmi ich Rozstanie. 

17.02.2012

Spadkobiercy: Spadek formy

Spadkobiercy
RECENZJA

Alexander Payne przyzwyczaił nas do tego, że w swoich filmach potrafi w lekki sposób opowiadać o sprawach ważnych, poruszających i trudnych. Często stawia swoich bohaterów w obliczu kryzysu, osobistej tragedii i przygląda się temu, jak starają się sobie poradzić z piętrzącymi się problemami. Tak było chociażby w „Schmidcie”, gdzie bohater musiał poradzić sobie z prozą życia emeryta, któremu na dodatek zmarła żona, a córka chciała poślubić mężczyznę, który niekoniecznie głównemu bohaterowi odpowiadał. Z Warrenem Schmidtem wiele wspólnego ma główny bohater najnowszego filmu Alexandra Payne’a – Matt King. Podobieństw zresztą jest więcej.

12.02.2012

Artysta: "..."

Artysta
RECENZJA

Niemy, czarno-biały, francuski film, nominowany w dziesięciu kategoriach do Oscara. Zdobywca trzech Złotych Globów, w tym za najlepszą komedię/musical. W takich momentach człowiek zastanawia się, czy ta niezwykła ilość nominacji i nagród nie wynika wyłącznie z faktu, że to film nie pasujący do tych czasów, ciekawostka, która przyciąga uwagę tylko swoją odrębnością i oryginalnością.

Akcja rozpoczyna się w roku 1927, a więc rok po śmierci jednej z największych gwiazd kina niemego – Rudolpha Valentino. Kino nieme ma się świetnie, a sukcesy odnosi popularny aktor-amant George Valentin. Jest to jednak również zmierzch tej pięknej epoki i jednocześnie początek kina dźwiękowego, w którym „aktorzy nie muszą stroić min, aby być zrozumiałymi”. Kariera George’a zaczyna staczać się po równi pochyłej – nowy wynalazek robi taką furorę, że już nikt nie chce oglądać filmów niemych. Gwiazda Valentina gaśnie, natomiast w zawrotnym tempie rozkręca się kariera Peppy Miller – tancerki wypromowanej (o ironio!) przez Valentina.