28.11.2011

Głos zza grobu

Czy śmierć artysty może być motorem napędowym rynku muzycznego? Brzmi brutalnie, ale to jedno z praw rządzących show biznesem. Nekrolog często stanowi dopiero początek, po którym następuje nawrót zainteresowania mediów, fanów, wytwórnie płytowe często osiągają niesamowite przychody z tytułu reedycji kultowych płyt, przeróżnych składanek i kompilacji – wydaje się wszystko, do czego ręce przyłożył zmarły artysta. Im wcześniej, tym lepiej.

Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – śmierć napędza koniunkturę. Wystarczy spojrzeć na Michaela Jacksona, który nowej płyty nie nagrał od 2001 roku – liczba fanów, jaka wzrosła po pamiętnej dla jego fanów dacie dwudziestego piątego czerwca 2009 roku, czy reedycje jego albumów, nawrót zainteresowania kultowym Thriller, cztery miliony płyt sprzedanych po śmierci – nie da się ukryć, że śmierć jest jednym z najbardziej wywracających rynek muzyczny zdarzeń.

3.11.2011

Coldplay: Nisko, niżej, najniżej

Coldplay - Mylo Xyloto
RECENZJA

Brytyjski zespół Coldplay jest tak dobrze znany, tak często nagradzany, że aż głupio go przedstawiać. 50 milionów sprzedanych na całym świecie płyt, 15 milionów fanów na facebooku, czy frekwencja na tegorocznym Open’er Festival mówią same za siebie – Coldplay to dziś jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych zespołów muzycznych.

Choć cenię tę grupę, to jednak bardziej jako dostarczyciela kilku dobrych piosenek, a nie zespół, którego płytami się zasłuchuję. Żadnej z płyt Coldplay nie oceniłbym w całości, jako doskonałej – wybieram raczej pojedyncze kawałki, które stoją na wyraźnie wyższym poziomie, niż pozostałe. I tak z Parachutes wziąć można Don’t Panic, Yellow i Trouble. Na A Rush of Blood to the Head mamy takie perełki, jak In my Place, The Scientist czy Clocks. Chyba nawet wierni fani przyznają, że do poziomu dwóch pierwszych albumów ich ulubieńcy nie zdołali się zbliżyć kolejnymi płytami. Na Viva la Vida istnieje dla mnie właściwie tylko tytułowy utwór – reszta poziomem już dość mocno odstaje, natomiast X&Y było już raczej przeciętną płytą, niż czymś wyróżniającym się.